RE: [TemaTYgodnia #37] RIposta - O nauczycielskim powołaniu
To by kolejne sprawy smutne i dyskusyjne wyszły. Szkoleń dla obecnej kadry była cała masa, a jest jak to w życiu - różnie.
W teorii nauczyciele powinni sprawnie korzystać z nowych technologii, zrówno aby ułatwić sobie pracę, jak również uatrakcyjnić zajęcia i niezależnie od nauczanego przedmiotu w naturalny sposób przekazywać umiejętności korzystania z sieci uczniom.
Szara rzeczywistość jest taka, że dla niektórych nauczycieli "zaporowe" jest przygotowanie w edytorze tekstu własnej wersji arkusza sprawdzianu pisemnego i polegają wyłacznie na kserówkach arkuszy oferowanych przez wydawnictwo ich podręcznika. Różne jest również podejście do wykorzystywania zasobów sieci w trakcie lekcji.
Ja lubiłam i specyfika przedmiotu (przyroda) pozwalała mi na dużą swobodę w tym zakresie. Ot - wyszukać na bieżąco stosowną stronę grafikę, zdjęcie, film. Zadać miniprojekt z obowiązkową bibliografią www. W naturalny sposób pokazywać, jakich słów kluczowych używam, jak selekcjonuję wyszukane zasoby. Czasem pozwolić uczniom podzielić się swoimi znaleziskami ("proszę pani - jest taki kanał sci-fun. możemy coś z niego obejrzeć na lekcji?").
Myślę, że zajęcia komputerowe w szkole dobrze byłoby rozdzielić na dwa osobne typy lekcji. Pierwsze - poświęcone nauce programowania, specyfice korzystania z wybranych narzędzi, urządzeń. Drugie - takie trochę info-humany, na których można byłoby skupić się na informacji, korzystaniu z niej, rozwijania późniejszych kompetencji samokształcenia za pośrednictwem sieci, również poświęcić czas zagadnieniom prawa autorskiego i umiejętności komunikacji w sieci. Tu nawet ładnie pasowałyby takie rzeczy jak edycja i przygotowanie tekstów do druku lub publikacji online.
Takie moje szklane domy. :)
A jakie @alciku podejście do TIKu wśród nauczycieli Ty obserwujesz?
Ci moi nauczyciele "od kieliszka" - w pracy korzystają z komputerów i Internetu (plus tablice multimedialne, wideo, audio, co tylko im szkoła jest w stanie dostarczyć) na co dzień. Chyba w każdy możliwy sposób. Ale zgaduję, że nie zawdzięczają tego swoim studiom pedagogicznym. No i od czasu do czasu gdzieś tam w tle przewijają się wciąż historie o innych nauczycielach, którym trzeba coś wydrukować albo pomóc obsługiwać kserokopiarkę albo poczekać aż ich mąż wróci z delegacji i odbierze emaila. Powinno śmieszyć a jakoś nie śmieszy. A jaką jazdą bez trzymanki było dla niektórych wprowadzenie w ich szkołach dzienników elektronicznych.
Co do zajęć komputerowych i generalnie pogonią oświaty za dniem dzisiejszym - to o ile mocno wierzę w to, że spora część nauczycieli byłaby w stanie utrzymać tempo i pozostać w peletonie - to mam intuicyjne wątpliwości co osób, które odpowiadają za programy nauczania.
Nie do końca właśnie wiem czym jest ten TIK. I nie mam możliwości bezpośrednich obserwacji :-). Przy okazji spróbuję się podpytać.
No właśnie tego typu anegdoty niestety jeszcze o jakiejś osobie lub osobach z praktycznie każdego grona nauczycieli można zbierać i opowiadać.
Ten cały TIK wziął się od sformułowania stosowanego w papierach do awansu zawodowego. Jest tam taki § 8 ust. 2 pkt. 2 Wykorzystywanie w pracy technologii informacyjnej i komunikacyjnej. No i do dyplomowania każdy nauczyciel musi na piśmie się wykazać, jak to się w pracy zawodowej wykazuje. Moje obie dyrekcje tak się jakoś do tego TIKu przyzwyczaiły, że przeróżne szkolenia związane z nowymi technologiami tak były nazywane TIK tu, TIK tam. ;)
No to wśród nich akurat z wykorzystaniem nowych technologii jest chyba bardzo dobrze. W sensie umiejętności i chęci - nie wiem dokładnie jak z możliwościami np. sprzętowymi - choć słyszałem o tablicach multimedialnych, rzutnikach i komputerach dla nauczyciela w każdej sali lekcyjnej. Tyle, że to wszystko (komputery zwłaszcza) nie zawsze chce działać (i internet wolny).
A co do arkuszy sprawdzianów z podręczników, to ktoś narzekał, że nie może praktycznie z nich korzystać (choćby chciał) i musi robić swoje sprawdziany - bo w podręcznikowych jest prawie zawsze przynajmniej jeden błąd. :-)
Pewnie zależy od wydawnictwa. Dla mnie często polecenia nie były odpowiednio sformułowane w stosunku do tego, co miała zawierać odpowiedź ucznia, albo w pytaniach testowych były odpowiedzi jednoznaczne, gdy uczeń wie mało, ale budzące watpliowści, gdy nie daj pan ma szerszą wiedzę. :)
No i ja pisałam swoje sprawdziany, bo jak się na lekcjach pokazywało jakieś nieprzewidziane przez podręcznik filmy, to nie dla zabicia czasu, ale żeby pewne rzeczy w główkach zostały.