TA niedziela
Jest niedziela, godzina jedenasta trzydzieści. Zostało już tylko pół dnia.
Można by coś zrobić sensownego. Zamówić pizzę na przykład choć w niedzielę kiepsko z dowozem. Albo bezsensownego... Mógłbym wrócić do domu i dać w pysk tej upiornej babie z naprzeciwka. Tej co się trzęsie nad swoim yorkiem jakby ze szkła był a wszystkich dookoła objeżdża równo.
Bo oddychają za głośno.
źródło:Pixabay
Dyżur mam, ale co się może zdarzyć nowego? Podjechać do siebie... I niech się drze. Wzywa policję czy kogo tam ma w telefon wklepanego. Ech z przytupem tak... Wreszcie szczerze wygarnąć babsztylowi. Niech jędza zrozumie w końcu, że nie pępkiem świata jej zapchlony obszczymurek. Ani ona. Jakby tak ją zatkało na dobre... Padłaby albo poleciała pod krzyż zdrowaśki odmawiać... Błoga cisza...
Nawet siebie nie podejrzewałem o takie marzenia krwiożercze.
Ale ani pizzy, ani nie pojadę babsztyla usadzać. Na pizzę za wcześnie - jedenasta trzydzieści trzy. A baby tak prawdę powiedziawszy nie chce mi się gnoić. Żadna rozrywka. W dodatku właśnie herbatę sobie zrobiłem. W tym kubku co mi na urodziny dali niedawno. Pojemny, wygodny; w sam raz do kawy.
Ale dzisiaj herbata. A bo tak. Bo Jerzy grzebie w swojej szufladzie, porządki robi. I przypomniał sobie, że u szefa powinny być jakieś rarytasy spożywcze. Szef w Turcji, na urlop pojechał - to i nie widzi jak mu kradną. Się zastanawiam jak on tam... trochę szkoda człowieka. Języka nie zna... Kasy tyle co na karcie debetowej... A zabrał żonę i córki.
źródło:Pixabay
W sumie nie poradzisz.
Jeden trafi lepiej inny gorzej. Los już tak ma, że za nos wodzi. Turcja to taki dobry odpoczynek miał być. Miał. A herbatę trzeba mu przyznać ma szef dobrą. Koneser. Nawet mnie com kawie wierny skusiły jego zapasy. Drugi kubek piję.
Jerzy nadal szufladę porządkuje w skupieniu, każdy ołówek ostrzy długopisy układa kolorami... Gapię się na niego bezmyślnie. Może to i nie taki zły pomysł? Co mam w sumie do roboty? Raporty od dwóch dni na biurku szefa - nie ma komu ich dalej przekazać to i leżą. Porządny stosik danych, opracowań... Wnioski...
A u mnie na biurku i w nim pieprznik.
Dwunasta... To prawie pora na obiad. Poczekajmy jeszcze. Później będzie smaczniejsza. Gorąca pizza. Aż trudno zdecydować, którą by tu dzisiaj zamówić. Warto by coś extra.
No dobrze. Oceń Jurku, co mam w biurku? Kalendarze sprzed lat, wydruki maili, kromka chleba sucha jak pieprz... Oczywiście ołówki, długopisy i... o!
Główka zapałki w kolorze ciemnego fioletu.
Teraz już takich nie robią. Barwią je na czerwono. I chyba nie widziałem już dawno innego koloru wyjmując zapałkę z pudełka. A ten akurat odcień fioletu to kolor pokuty - adwent w kościele katolickim, pokora, post... Ot takie skojarzenie.
źródło:Pixabay
Czy gdybym ją teraz zapalił, tę zapałkę żar powstały w miejscu fioletu zniweczyłby jego pokutne przesłanie? Zresztą... Przesłanie jest czytelne jedynie dla tych, którzy wychowani w danej kulturze z marszu odczytują znaczenie koloru. Fiolet pokuta, czerń - żałoba.
Kubek mam czarny.
Z czerwonym napisem:"swój chłop". Czerwony zwykło się czytać jako kolor ostrzeżenia. Swój chłop ostrzega przed sobą? Przed nadmiernym zaufaniem do siebie? Do niezmienności świata? Herbatę sobie lepiej zrobię zamiast gdybać. Trzynasta siedemnaście.
W necie piszą, że siarka z zapałek jest trująca tylko w dużych ilościach. Znalazłem właśnie - ktoś tam się pytał o szkodliwość. Gotował zupę, wpadło mu całe pudełko i wylał wszystko. Z lęku, że trucizny dodał.
Ile to jest dużych ilościach?
źródło:Pixabay
Dziesięć pudełek? Sto? Tysiąc? Nawet gdybym chciał zdrapać i wsypać sobie do herbaty - nie ma gdzie kupić. Dzisiaj jeno Żabka czynna a tam zapałek nie uświadczysz. Gdyby nie to...
Mógłbym podjechać gdzieś do marketu, nakupić - ile tam mają. I tak z co czwartej zdrapać główkę kolorową. Wsypać zamieszać i czekać na efekt. Co czwarta zdrapka wygrywa - reklamują. Wygrałbym. Gdyby działało.
Gdyby nie - zawsze to jakieś zajęcie.
Kiedyś to w zapałkach był fosfor. Truje jak złoto. A ta nowa mieszanka? Chloran potasu, siarczek antymonu, siarka, barwniki i zmielone szkło. Szkło? Fuj...
Książka jakiś czas temu wyszła - historia dziewczyny więzionej za cara w Cytadeli Warszawskiej. Pisała listy do siostry (stąd wiedza o jej losach) i cierpliwie zbierała zapałki. Pół roku zbierała i się otruła. Tyle, że to były te dawne zapałki - z fosforem. No i piszą, że to nie była lekka śmierć. (Jakby jakakolwiek lekka była).
Czyli odpada.
Z okna też nie ma jak skoczyć - biuro na parterze a te sobki nad nami dokładnie wszystko pozamykały przed. weekendem. Siedzą pewnie teraz nad grillem piwko pijąc. I pewnie tak jest lepiej.
Już piętnasta. Pizza przyjechała - mamy tyle ile się dało wybrać; trzy duże każda na pół z inną. czyli praktycznie sześć rodzajów. Po półtorej na głowę. Jerzy zorganizował koniak... No kto miał mieć jak nie szef? Będzie uczta na sto dwa. Chyba zdążymy.
źródło:Pixabay
Swoją drogą... cicho jakoś. Nie wierzę, by na świecie nie mieli raportów; tych samych danych, nad którymi ślęczeliśmy w ostatnie dni. A media milczą. Hitem dnia jest pies Paris Hilton - uciekł jej przed tygodniem. Teraz go jakiś patrol wygarnął z krzaków w NY i wszystkie stacje szaleją; każdy chce szczegółów.
Jakby to była najważniejsza rzecz jaką ludzie poznać powinni.
De gustibus non disputandum est.
A tak o gustach mówiąc... Pierwszy raz piję koniak z pełnego, półlitrowego kubka. Gdyby to było kiedy indziej to może bym do Księgi Guinnessa trafił? Litr koniaku w dziesięć minut to, co by nie mówił - sprint na rekord.
Jerzy równie ostro z gwinta daje i już chyba na granicy. Mi też się powinien niedługo film urwać. Na to liczę. Ciemnawo coś jakby. Jakby coś.
źródło:Pixabay
A ja z herbaty, z fusów nie powróżyłem sobie. Z fusów nie powróżyłem sobie. Z fusów....
Post jest dopiskiem do wrzuconego wcześniej, napisanego w ramach 75 edycji Tematów Tygodnia, tekstu pt: Kubek z herbatą
TA niedziela... Zostało jeszcze/tylko pół dnia...
W pewnym serialu zostało 39 i pół tygodnia... Choć to nie całkiem to samo.
W moim życiu przeżyłam już takich połówek dnia, które miały być ostatnimi, kilkanaście, a może i kilkadziesiąt? I na razie nic. Ale pewnie kiedyś będzie ta ostatnia połówka dnia. Tylko dla mnie, czy dla całego świata?
Co robić? Coś mądrego, jakoś zbawić świat w ostatnich jego chwilach? Czy może najeść się, wyspać, wypić i zapalić?
Narkoza z pół litra koniaku... Panie doktorze, ale czy na pewno się obudzę???
A co to różnica...
!tipuvote 2
This post is supported by @tipU upvote funded by @cardboard :)
@tipU voting service + profit sharing tokens | For investors.
Twój post został podbity głosem @sp-group-up oraz głosami osób podpiętych pod nasz "TRAIL" o łącznej mocy ~0.17$. Zasady otrzymywania głosu z traila @sp-group-up znajdziesz w ostatnim raporcie tygodniowym z działalności @sp-group, w zakładce PROJEKTY.
@michalx2008x
Chcesz nas bliżej poznać? Porozmawiać? A może chcesz do nas dołączyć? Zapraszamy na nasz czat: https://discord.gg/rcvWrAD