You are viewing a single comment's thread from:
RE: This post is for role play
Gdyby jeszcze było coś w tym małym miasteczku było w okolicy. Więc zdecydował się wrócić. Zajrzał do lokalu, jednak jej nie znalazł. Musi tak za nią latać? Zamówił jakiegoś zwykłego hamburgera, to jeszcze przełknie. Skusił się też na kawę i ciastko. Wziął na wynos i poszedł do jej auta. Więc jada w aucie. Zapukał w szybkę od swojej strony i otworzył drzwi.
-Jestem tu w ogóle mile widziany? Te miasteczko to straszna dziura... - niby zapytał, ale wsiadł i tak. Jeszcze przyszłoby jej do głowy go tu zostawić. Zrezygnowany wyciągnął kanapkę.
Trochę zdziwiona spojrzała na niego. No proszę...nie znalazł sobie żadnej bogatej restauracji? Wzruszyła ramionami i wzięła kolejnego gryza hamburgera. Właściwie to dlaczego w ogóle chciał z nią siedzieć w tym aucie...przecież miał lokal dla siebie. No chyba, że nie lubi, ale w to wątpiła.
-Jak ci nie przeszkadza moje towarzystwo to śmiało sobie możesz tutaj siedzieć.
Był przepełniony. Miał się cisnąć z tymi wszystkimi ludzmi? Tak, nie przepadał. Nie w fas foodzie.
-Nie rozumiem... Czemu ma mi przeszkadzać? - nie czaił o co jej chodzi. Wziął burgera w ręce i zaczął jeść.
Wywróciła oczami i spojrzała na niego jak na debila. Naprawdę pytał się o coś takiego? Ale już go zignorowała i zajęła się swoim jedzeniem. Nie muszą przecież rozmawiać. Mógł jednak zauważyć, że była raczej przybita. Cały czas myślała o tej wiadomości, którą jej wysłał Bryan. Znowu będzie siedziała sama w domu. Nie rozumiała już czemu po prostu się z nią nie rozstanie w tej sytuacji.
Uniósł brew, z pełną buzią. Choć mu nie odpowiedziała... Westchnął ciężko, przełykając.
-No co? O co znowu chodzi? - niby bez przejęcia, choć wlepił w nią pytające spojrzenie. Była skomplikowana. -Co za babsko... - szepnął nieco rozbawiony. Nie był święty, ale czy nie mógł pomarudzić?
-Oh, ja babsko? A ty niby co, święty?! Bezczelny, nieprzyjemny i jeszcze bez empatii. Nic tylko powiedzieć "co za mikrus" - Warknęła nieprzyjemnie i odłożyła już kanapkę na kolana. Teraz to miała jeszcze większą ochotę się napić. I pewnie jak tylko wróci do domu to zrobi to odrazu. Odstawi go do centrali, on pewnie z chęcią się wszystkim zajmie sam - Twoja żona musi Cię naprawdę kochać!
Chociaż jak o tym pomyślała to na cholerę to powiedziała...no pewnie go kocha. Jak o nią dba, jak wraca do domu. Jeśli jej nie ignoruje...westchnęła ciężko do samej siebie i wbiła wzrok w szybę.
-Taa-- Choć tego "mikrusa" nie musiałaś dodawać... - pierw chciał się ze wszystkim zgodzić, choć akurat to zabolało. Spojrzał na hamburgera chcąc wziąć kolejnego gryza. Ale wyskoczyła z jego żoną. Spojrzał na nią zdziwiony. Naprawdę, jaki ona ma problem? Wrócił wzrokiem do kanapki. -Raczej moje pieniądze - szepnął pod nosem, mając zamiar dokończyć jedzdnie. Doprawdy... Ale nie jest jakoś źle. Nie zrezygnuje ze współpracy póki ona tego nie zrobi.
Ona też nie miała zamiaru zrezygnować. Siedziała tak i wpatrywała się w swojego podwójnego hamburgera jakby to on był sprawcą tego wszystkiego. Chwilę tak siedziała, ale w końcu zanim wzięła kolejnego gryza kanapki to westchnęła ciężko.
-Cóż...miło poznać Levi - Szepnęła i już dojadła do końca i hamburgera i frytki które miała z boku. Tempo akurat miała ładne, ale była przyzwyczajona do takiego jedzenia.
Cóż, lepiej późno niż wcale. Westchnął ciężko, była trudnym człowiekiem. Jak on. To zabawne, chyba się razem pozabijają. A jednak bardzo prawdopodobne że trochę wspólnie popracują.
-Panią również, pani porucznik - prychnął, by czasem znowu się nie doczepiła o te wyższe stanowisko i w ogóle... Był całkiem poważny tak do niej mówiąc. Skoro unikną niepotrzebnych dyskusji, to mu to obojętne. Może nawet zwracać się do niej niczym do królowej. Jeśli buduje tym jej ego to niech się wypcha i cieszy. Jeśli o wypychanie chodzi, zapchał się hamburgerem i wypił kawę. Na ciastko nie miał siły. -Masz jakiś plan co robimy dalej?