You are viewing a single comment's thread from:
RE: This post is for role play
Spojrzał jej w oczka, gdy już go trzymała tak blisko siebie. Zmrużył oczy, nie chciało jej się jeść po tym całym dniu? Przekręcił jedynie oczami, całując ją krótko i odsuwając się. Rozleniwiła się, rozumiał.
-Nie chciało mi się - szepnął po prostu. Przecież jeszcze cała noc przed nimi.
Kiwnęła głową i już tylko podniosła się i przeciagnela się porządnie. Przyjemnie było sobie pospać...
Poszła do łazienki i odświeżyła się, radośnie już sie przebierając. Jak tylko wróciła do pokoju to objęła go mocno za szyję i popatrzyła mu w oczy.
-Wybacz że jestem taka...no wiesz. Bez życia.
On tylko się przebrał. Nie napracował się dziś dużo. W porównaniu do jej pracy, obijał się. Ledwo się uszykował, kiedy go sobie złapała. Ich oczy się spotkały.
-Miałaś dużo pracy, możesz być zmęczona. I pewnie trudno było ci okłamać swojego faceta. Masz ciężko... To bez dwóch zdań trudniejsze niż moja relacja z Alice. - tylko mruknął, nie chciał roztrząsać tego tematu. Coraz bardziej czuł, że przy Alice nic takiego go nie trzyma. A jak jest z Mikasą i Bryanem? To nie jest zły koleś, chyba. -Idziemy coś zjeść?
Bryan nie był zły, to na pewno. Tylko jednak za bardzo się przejmował zdaniem ojca...a tu chodziło o jego życie. Skoro jego tata nie akceptował Mikasy to czemu w takim razie dalej z nią był? Na pewno coś do niej czuł, może nawet ją kochał. Ale w takiej sytuacji...Mikasa czuła się fatalnie. Nic dziwnego że poczuła coś do Levi'ego. Chociaż z samego początku łączyło ich tylko jedno.
Mikasa szybko uczesała sobie włosy i już tylko poszła z Levim jeść. Poczuła jaka jest głodna...
Kto by się spodziewał, że tak to będzie?
Levi wziął ją już tylko ładnie za rękę, zamknęli pokój i wyszli do hotelowej restauracji. Pomieszczenie było świątecznie udekorowane a tłum ludzi już brał jedzenie ze szwedzkiego stołu i zasiadali do posiłku. W tym momencie on zerknął jednak na Mikasę. Czy to w porządku? Ci wszyscy ludzie... Pamiętał, nie przepadała za ludzmi. Ścisnął jej dłoń mocniej, prowadząc by coś zjedli. Szybko się uwiną do siebie... Podał jej talerz i w sumie... Tak oto zaczęli spędzać wspólne święta. Tylko to się liczyło.
Przy nim była gotowa spędzić czas wśród ludzi. W końcu też tu byli po to żeby z rodziną porozmawiać i w świątecznym nastroju nacieszyć się swoim towarzystwem. Mikasa się przez to wszystko poczuła...inaczej. Może to była ta głupia magia świąt o której się zawsze mówi...
-Levi...też się czujesz...szczęśliwy? - Mruknęła nieśmiało.
Trochę już spędzili przy stole, no i w końcu odezwała się. Sam poczuł się spięty przy tych wszystkich osobach. Mimo hałasu spojrzał na nią, rozumiejąc co mówiła. Choć nie wie czym jest magia świąt. Nie doświadczył tego...
-Ciesze się, że spędzamy ze sobą czas. O to chodzi? - lekko pochylił głowę. Zauważył przy okazji że wielu ludzi poznawali się dopiero siadając przy stole. Wielu rozmawiało jakby znali się od lat.
Teoretycznie o to też chodziło...może nie umiał tego określić tak jak ona? Jej też brakowało słów. Kiwnęła głową i na chwilę się przybliżyła żeby go szybko pocałować w policzek.
-Wesołych świąt Levi - Szepnęła z delikatnym uśmiechem i już wróciła prędko do swojej ryby na talerzu.
Zerkał na nią chwilę, gdy ona już jadła. Naprawdę wyglądała na szczęśliwszą. Ślicznie się uśmiechała. Spojrzał na swoje jedzenie, zerknął na ludzi i westchnął cicho. Wypadałoby odpowiedzieć.
-Wesołych świąt - szepnął spokojnie, już jedząc. W trakcie zaczęto ich zagadywać. Levi nie miał większej ochoty na rozmowy, ale z grzeczności coś tam mówił. Aż faceci nie zaczęli zagadywać Mikasy.
-Więc to wasze pierwsze święta w takim miejsu? Niektórzy spotykają się tu co roku od lat... Fajne uczucie. - mruknął jeden, ciemnowłosy mężczyzna dobijający pięćdziesiątki. Drugi się nie zgodził.
-...Tak naprawdę nic nie zastąpi rodziny - młody chłopak rozmawiający z innymi ludzmi zdecydował się wtrącić. Dotąd jakoś bardzo nawet nie słuchał, miał swoich rozmówców. Spojrzał w ich strone. Blondyn o zielonych oczach chwile się w nich wpatrywał, jednak szybko został zagadany przez własne towarzystwo.