RE: This post is for role play
Spojrzała na niego, wątpiła czy uda się im jeszcze coś z niej wyciągnąć ale warto spróbować. Szeptem poprosiła nauczyciela o taką możliwość i po chwili stali na korytarzu z zapłakaną dziewczyną. Co chwilę wycierając sobie twarz rękawem koszuli, próbowała coś z siebie wydusić, wpierw podała im adres tego lokalu.
-J-Ja...n-nie miała chłopaka, a jeśli miała i o tym nie wiem to...musiała mieć powód! D-Dlaczego...mogłam z nią pójść - wyszlochała z trudem i jeszcze bardziej się rozryczała - M-Może by żyła! Nic się nie działo w barze, musiał ją zaatakować jakiś świr gdy była sama!
Najwyraźniej była na siebie o to zła ale chyba ani Mikasa ani Levi nie mieli kwalifikacji do tego by się nią zająć. Potrzebny jej psycholog. Mikasa pogłaskała ją szybko po ramieniu i pozwoliła jej już wrócić do sali. Jak już została sama z Levim to spojrzała na niego poważnie.
-To co...sprawdzamy bar?
No cóż... Żal mu było tych dziewczyn. Musiały być dobrymi przyjaciółkami... Szkoda, że niczego nie zauważyła. Choć jeśli Julie była calkiem przypadkową ofiarą wtedy nawet sprawca mógł się przed zabójstwem nią nie interesować. Pokiwał głową, już z nią wychodząc.
-Ciekaw jestem czy znaleźli gdzieś tam przy niej dragi... MTen morderca to pewnie jakiś ćpun. Opis innych znalezionych ofiar wskazywałby, że sprawca jest ten sam, no i znaleźli przy ofiarach narkotyki. To... Będzie trudna sprawa. Jesli w barze nic nie znajdziemy, będziemy w dupie - warknął, otwierając drzwiczki jej samochodu, by schronić się przed deszczem.
Mikasa sama czuła się podle, przekazywanie takich wieści nie było łatwe a musiała wtedy wyciągać też z tych ludzi wszystko co wiedzieli. W takich sytuacjach...to było okrutne. Ale inaczej nie mogli działać.
Kiedy schronili się w aucie to chwilę musiała się ogrzać, cholerny deszcz. Zaczęła pocierać sobie ramiona i zaczęła się rozglądać za tabletkami które gdzieś miała schowane na wszelki wypadek. W końcu po znalezieniu jakiegoś listka, łyknęła jedną i włączyła ogrzewanie. Odrazu lepiej...
-Daj mi tylko chwilę... - Szepnęła i pociągnęła nosem.
Obserwował ja przez dobrą chwilę. Bał się, że się bardziej rozchoruje. Sięgnął dłonią do jej czoła, musiał sprawdzić.
-Rozsądnym z mojej strony byłoby powiedzieć, że powinnaś jeszcze wygrzewać się w domu, nawet jeśli ciesze się, że przyszłaś dziś do pracy i jesteś tu obok - mruknął zmartwiony. Lepiej by jak najszybciej znaleźli tego świra, po prostu. Wtedy Mikasa mogłaby trochę odpocząć.
Na ten gest spojrzała na niego trochę zmęczona ale też zdziwiona. Miała na razie ciepłe czoło. Westchnęła cicho i sięgnęła po chusteczkę, żeby wysmarkać sobie nos. Był taki kochany...najchetniej by się do niego przytuliła chociaż pewnie by go odstraszyła. Oblizala powoli swoje spierzchnięte usta.
-Aż tak lubisz moje towarzystwo? - Wychrypiała nagle, miała rozbawiony głos - Możesz mi nie wierzyć, ale właściwie to sama chętnie bym spędziła z Tobą czas tak po prostu. Bez...no.
Miał nadzieje, że nie dostanie gorączki. Zabrał już dłoń, akurat się odezwała. Wpwtrywał się wtedy w jej usta. Ale uniósł wzrok wyżej, sluchając co mówi. Czy aż tak lubił jej towarzystwo? Było jakoś tak miło, godadywali się, a to mu się nie zdaża.
-Cóż... - mruknął, ale ona kontynuowała. Zamrugał, pochylając głowę. Chciała spędzić z nim czas? Czyli tak jak-- No bo czy to nie zadanie jej faceta? -Czy to jest jakaś propozycja? - nie wiedział co o tym myśleć. Jeśli by jej jakoś bardzo zależało, to może i na przykład gdzieś z nią wyszedł... Musi być samotna. Choc teraz ma tego swojego Bryana w domu.
Przygryzła sobie mocno dolną wargę, teraz trochę żałując że to powiedziała. Przecież mówił, że bez zobowiązań, a ona wyskakuje z czymś takim. Chociaż nie mogła po prostu przestać myśleć o tym jak ją obejmował i dotykał...
-J-Jeśli...j-jeśli będzie jakaś okazja i w ogóle to czemu nie? Znaczy rozumiesz, b-bo ja...t-to nie tak, ż-że ja... - Urwała i nagle warknęła coś na samą siebie. Jak jakaś nastolatka, godne pożałowania z jej strony. Wytarła sobie szybko krew która poleciała jej z ranki na ustach i nadal sobie je gryząc, spróbowała już tylko znaleźć na telefonie drogę do tego baru.
Patrzył na nią uważnie. Bardzo się zaczęła miotać. Westchnął, wbijając wzrok w szybę przy swojej stronie.
-Spokojnie, domyślam się że nie chodzi ci o żadne "randki". Jeśli będziesz chciała, będziemy mogli chyba gdzieś razem kiedyś wyjść. Narazie masz faceta w domu, więc się nim naciesz - mruknął wyrozumiale, ziewając ukradkiem. Wlepił wzrok w krople deszczu, zaraz jednak odrywając się od oparcia by zerknać jej na telefon. Jak z tą drogą?
Niczego już nie powiedziała na ten temat, bo co mogła? Wyraźnie skrępowana już tylko wstukała adres i podała Leviemu w ciszy telefon.
-Mów gdzie mam skręcać - poprosiła tylko i już wyjechała ze szkolnego parkingu. Nie chciała już rozmawiać o tym. Ona nigdy nigdzie nie wychodziła, nawet do kina nie chodziła bo nie miała po prostu z kim. On pewnie nigdy niczego nie zaproponuje, a tym bardziej ona.