Na xenomorfy patrzę jak naukowcy z filmu. Fascynacja niezmienna mimo upływu lat.
Jestem poszukiwaczem.
Potrafię znaleźć nowe książki, które mnie zainteresują, muzykę, która zaciekawi, ludzi którzy odmienią życie, jednak żadne dzieło filmowe nie ma tak fascynującej kreatury jak xenomorfy. Czyste piękno, które się nie starzeje.
Brutalna siła to tylko fasada. Siła obcego tkwi w tym, że nie ma w nim fałszu. Ani odrobiny. On walczy o życie i tylko to go interesuje. W świecie pełnym intryg, knucia za plecami, szukania atencji kinowy obcy i jego system wartości bazujący na instynkcie przetrwania sprawiają, że jest czysty. Pozbawiony wad, które ma każdy z nas.
Nasz mroczny pasażer jest dużo bardziej niebezpieczny niż obcy w filmie Ridleya Scota. Jesteśmy cywilizowani do czasu, bo wystarczy że na tydzień zabraknie jedzenia w sklepach i ten ład upadnie. O naszym "cywilizowaniu" decyduje po pierwsze miejsce gdzie się urodziliśmy, a nie istota człowieka. My mieliśmy to szczęście przyjść na świat w epoce względnego spokoju w tej części Europy. Dziecko, które dziś przyszło na świat w radykalnej rodzinie gdzieś na bliskim wschodzie tego szczęścia nie ma.
Efekt Lucyfera od dawna przeraża psychologów. Udowadnia, że każdy z nas, pod wpływem odpowiednich okoliczności jest w stanie posunąć się do okrucieństwa. Nie potrzeba do tego traumy, umysłu socjopaty czy innych anomalnych czynników, by przekroczyć granice człowieczeństwa.
Człowiek jest ludzki w ludzkich warunkach jak to mawiał Gustaw Herling Grudziński. To przeraża bardziej niż obcy na ekranie...
Pozdrawiam
Bardzo interesujące rozwinięcie, dziękuję!
Dokładnie tak! W 2 części pada takie zdanie: Nie wiem, który gatunek jest gorszy... Oni nie zabijają się dla pieniędzy.
Najbardziej przeraziła mnie wizja xenomorfa z cechami ludzkimi z 4 części - ten stwór był prawdziwie koszmarny. Połączenie perfekcyjnej maszyny do zabijania z ludzkimi przywarami... Pamiętam scenę, w której z widoczną satysfakcją zadaje ból Annalee grzebiąc w jej wnętrznościach...
Na temat naszego gatunku możnaby rozmawiać godzinami. Myślę, że za bardzo odpłynęliśmy w wyidealizowaną wizję człowieczeństwa zapominając, jakie są nasze korzenie. Za bardzo wypieramy naturę spychając ją do podziemia, w cień. Nie twierdzę, że pownniśmy się jej dać bez reszty owładnąć, ale uszanujmy, bo to nasza spuścizna. I bardzo często mądrze gada, gdzieś tam w nas, w trzewiach. Tylko my jej nie słuchamy ślepo zapatrzeni w intelekt.