RE: Dyskryminacja mężczyzn w Polsce - konkretne przykłady
Zgadzam się co do częstych przypadków fałszywych oskarżeń o przemoc czy molestowanie dziecka, generalnie bardziej wierzy się kobiecie... no i granie dziećmi, żeby dosrać drugiej stronie... to jest masakra.
Jednocześnie kilka rzeczy w Twoim zestawieniu mnie uderzyło.
Piszesz o lekceważeniu męskich ofiar gwałtów i przemocy domowej, tymczasem z tego co zrozumiałam, to chodzi raczej o to, że mężczyźni rzadko to zgłaszają? Jeżeli mężczyzna wstydzi się zgłosić taką sprawę (kobiety zresztą też - ile gwałtów uchodzi płazem?), to jest to raczej problem społeczno-kulturowy i kwestia stereotypów, jakie większość z nas nosi w głowach. Tak samo samobójstwa - mężczyźni nie wytrzymują presji oczekiwań względem nich, ale proszę, nie podciągajmy tego pod przejaw dyskryminacji.
Na koniec piszesz:
Mężczyźni stanowią również zdecydowaną większość wśród bezdomnych, ofiar wypadków śmiertelnych w pracy, ofiar najgorszych przestępstw, jak morderstwa czy napady
Jeżeli mamy być sprawiedliwi, to pasowałoby wspomnieć, że jakieś 85-90% wymienionych przestępstw na mężczyznach dokonują... mężczyźni (rzut okiem na statystyki policyjne). Niezależnie od tego w moich oczach nie jest to w żaden sposób przejaw dyskryminacji.
Nie odbierz moich uwag jako ogólnego ataku na tematykę, nie piszę tego tylko dlatego, że jestem kobietą - tak samo wypunktowałabym feministkę, gdyby w moim mniemaniu próbowała coś "naciągnąć". Zresztą, jestem ciekawa jak inni panowie to postrzegają. No i chętnie (naprawdę!) coś jeszcze przeczytam Twojego.
Stereotypy, zwłaszcza jeśli są fałszywe również są przejawem dyskryminacji. Przykładowo, gdyby społeczeństwo nie podchodziło tak stereotypowo do kwestii przemocy domowej, mężczyźni jako ofiary chętnej szukaliby pomocy itd. W ostatnim czasie nawet polska policja podawała informację, że liczba mężczyzn zgłaszających przemoc ze strony partnerki w ostatnich latach wzrosła trzykrotnie. Ale nie dlatego, że kobiety nagle stały się bardziej agresywne, tylko po prostu podniosła się pewna świadomość społeczna w tym temacie i mężczyźni coraz mniej wstydzą się o tym mówić. Nadal nie jest jeszcze dobrze, ale jest pewien progres. W przyszłości być może będzie lepiej. :)
Co do męskich ofiar przestępstw, wypadków w pracy, bezdomności itd. to faktycznie bardziej są to"men's issues" niż dyskryminacja. Ale za dyskryminację można tu uznać to, że prawie w ogóle się o tym nie mówi. Istnieje coś takiego jak luka empatii (empathy gap), polega to na tym, że jeśli jest jakiś problem dotyczący kobiet, temat od razu przebija się w mediach. A jeśli coś dotyczy mężczyzn, prawie się o tym nie wspomina.
Karen Straughan podawała w jednym ze swoich filmów taki przykład. Normalnie nie pisze się o tym, że 93% ofiar wypadków śmiertelnych w pracy stanowią mężczyźni. Jednak kiedy ta dysproporcja nieznacznie się zmniejszyła od razu powstał artykuł w BC Paper, o tym jak to wzrost odsetka kobiet umierających w miejscu pracy jest dużym problemem. Tymczasem to nie liczba zgonów kobiet się zwiększyła, tylko ze względu na kryzys finansowy i wzrost bezrobocia spadła liczba wypadków po stronie mężczyzn. No ale to już trochę złożona kwestia, dobra na osobny artykuł. Pozdrawiam. ;)
Tak sobie myślę, że grupy, które niegdyś musiały mocno walczyć o swoje prawa, są teraz silniejsze, głośniejsze i bardziej wyczulone na wszelkie przejawy niesprawiedliwości (prawdziwe lub wyimaginowane), niż te, które jedynie próbują zachować status quo lub się przystosować. Prosty przykład z czarnoskórymi mieszkańcami USA, jaka tam jest histeria na punkcie politycznej poprawności. Podobnie jest z obecnym ruchem feministycznym - jest dobrze zorganizowany, głośny i czasami dość bojowo nastawiony. Pomijając wszelkie niedorzeczności tej absurdalnej dla mnie walki płci potrafię zrozumieć zacietrzewienie kobiet, widzę w nim poczucie krzywdy i strach przed powrotem starych czasów. Aczkolwiek na takich emocjach nikt jeszcze niczego trwałego i dobrego nie zbudował.