RE: Leniwiec myśli (9): Chwile z życia w dżungli
Już dawno, dawno zrozumiałem, że zjedzenie czegoś poza domomem jest ryzykowne i często problematyczne. No bo tak, mam akurat ochotę na kaszę gryczaną na wodzie i soli (nie dlatego, że jestem ascetą tylko mam taką zachciankę. Kto mi na mieście takową zaproponuje? Przecież na niej nie ma zysku. Kiedy otoczony wózkami innych klientów przeciskam się do kasy z czterema tylko produktami, występuję w roli skrajnego biedaka. Obsługa z użyciem karty bezdotykowej to góra dwie sekundy. Dla takiego marketu jestem wrogiem numer 1. I Dobrze, niech tak zostanie. W jednej z moich podróży kupiłem bardzo dorodną sałatę którą się pożywiałem dwa dni. Myślałem wtedy, że jestem bardzo cwany (oszczędny) aż doszło do mnie, że pewnie była pędzona jak półkilogramowe truskawki z Izraela. I powstaje dylemat - w skrajnych sytuacjach czym lepiej się zatruć, kebabem czy pędzonką? Doszedłem do konkluzji, że wybór mamy dosyć kiepski, bo nawet orzechy które wegetarianie dodają do swych dań często pochodzą z Chin a szuszone owoce zanim wyschną pochłaniają toksyny z gleby i powietrza. Więc się już nie łudzę, pozostaje mi wybór mniejszego zła a najlepszy to najtrafniejszy to ten, zgodny z sugestią pewnej autorki książki pt. Chcesz żyć - nie jedz. Chyba jednak trzeba będzie poważnie potraktować temat odżywianie praną.
@trampmad masz rację z tym żywieniem się na mieście czy w supermakretach. WSZYSTKO jest pędzone na jakiejś chemii, ulepszane, poprawiane i nie ma przed tym ucieczki. No chyba, że założysz własną farmę jak planuje @suchy i tam będziesz sobie hodował czy uprawiał własne jedzenie.
Kwestia tych zanieczyszczeń wchłanianych z powietrza jest poważna? Są to ilości śladowe (które oczywiście regularnie przyjmowane też mają wpływ), czy jednak nie jest to aż tak straszne? Pytam, bo może się okazać, że nawet farma nie pomoże. 😉
W okolicy Krakowa z pewnością poważna. Z tym powietrzem jest jak z morzem.Nie tylko Fukushima jest zanieczyszczona, prądy morskie roznoszą radioaktywne już prądy wszędzie. Byłem świadkiem zniszczonych upraw w Bułgarsikich, przydomowych ogrodach. Więc jeśli warzywa szlag trafia to zdrowe być nie może. Masz rację twierdząc, że śladowe ilości toksyn nie muszą być bezpieczne,ale tak naprawdę to nie wiemy co się tam w powietrzu wyrabia ponieważ, nigdy nie ma stałego stężenia. Wiatry roznoszą toksyny również w liniach, na których akurat nie są prowadzone pomiary. Kiedy zeszłego roku była afera spowodowana smogiem, któryś z przedstawicieli rządu stwierdził, że w Polsce nie ma smogu i że zjawisko ma charakter socjologiczny. Nie ufam władzy w kwestii jak zdrowia tak i ochrony środowiska. Nie wiem jaka jest skala zagrożenia z powietrza - może jestem przewrażliwiony, ale skoro lodowce w Himalajach są zanieczyszczone to wesoło nie jest. Jeszcze dobrze, że mamy metody detoksykacji organizmu. Jako globalna społeczność, przyjeliśmy za najważnijszy parametr którym w życiu się posługujemy - zysk, więc musimy ponieść za to zbiorową karę w postaci utraty zdrowia. Więc niby wszystko jest OK - balans został zachowany.
@suchy dobrze kombinuje, zawsze lepiej jest coś robić niż nic nie robić.