Kostarykańska gorączka złota cz. 1
Dziś postanowiliśmy przybliżyć Wam historię, o której mało kto słyszał. Bo czy ktokolwiek z Was wiedział, że w XIX i XX wieku niedaleko małego miasteczka San Mateo znajdowały się kopalnie złota, a najdłuższy z tuneli był głęboki na 7 km? No właśnie. Do zeszłego miesiąca my także nie mieliśmy o tym zielonego pojęcia.
Jak się tam znaleźliśmy?
Gabrielę już zdążyliście poznać z naszych poprzednich postów i to właśnie ona spytała nas czy mielibyśmy ochotę zobaczyć opuszczoną kopalnię złota. Bez namysłu zgodziliśmy się, bo uwielbiamy miejsca, które są nieodkryte, dziewicze i mogą poszczycić się ciekawą historią. Ten teren zdecydowanie do takich należy. Od słowa do słowa termin został ustalony na jedną z październikowych niedziel. Wraz z siostrą Gabrieli i kilkoma innymi osobami z miasteczka pojechaliśmy do Alberto Serrano Urbina, którego dziadek kupił działkę, gdzie odnalazł opuszczoną kopalnię złota.
Zwiedzanie zaczęliśmy od poznania historii tego miejsca, która tak nas zaciekawiła, że postanowiliśmy spotkać się prywatnie z Alberto, aby jeszcze raz wszystko nam opowiedział. Nagraliśmy to i opisaliśmy, póki co po polsku. Wersja angielska pojawi się wkrótce. Chcielibyśmy pomóc mu w promocji oraz przyciągnąć uwagę turystów, którzy szukają czegoś więcej niż utartych przewodnikowych szlaków.
Poniższy wpis będzie przeplatany historiami z życia rodziny Serrano Urbina, wspomnieniami dziadka Alberto oraz zdjęciami, które wykonaliśmy będąc na terenie kopalni.
Pod postem znajduje się nagranie całego wywiadu z Alberto. Jest ono po hiszpańsku, także bierzcie i słuchajcie jeśliście chętni 😊
Krótka historia o wydobyciu złota w Kostaryce
Gorączka złota rozpoczęła się w 1815 roku w prowincji Alajuela, 1.5h jazdy na zachód od San Jose, niedaleko małego miasteczka San Mateo na górzystych terenach Desmonte.
To właśnie wtedy Amerykanie postanowili skupić się na tym rejonie i rozpocząć wydobycie cennego kruszcu.
W tunelach pracowało mniej więcej 10 tys. osób, 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu. Nie było elektryczności, a po zachodzie słońca prace odbywały się po omacku w egipskich ciemnościach. Jako, że rząd Kostarykański w XIX wieku nie miał żadnej kontroli nad wydobyciem złota, z tego powodu nigdzie nie zostało zapisane dokąd było ono eksportowane oraz ile zostało wydobyte. Nieoficjalnie mówi się, że zostało nielegalnie wywiezione do USA.
Nie tylko Amerykanie postanowili się wzbogacić. Z okazji korzystali również miejscowi górnicy, którzy w miarę możliwości wynosili drobiny złota z tunelów. Ci, którzy mieli dłuższe fryzury, mielili grudki ziemi pełne złota i chowali je we włosach. Przy rutynowej kontroli, po zdjęciu czapki nie było nic widać. Inni kombinowali i przemycali złoto w torbach pod ubraniami, bądź chowali je w kieszeniach, tak, żeby nie rzucało się w oczy. Wiedzieli, że kiedyś ta kura znosząca złote jajka w końcu zdechnie, więc postanowili zainwestować zarobione na lewo pieniądze i kupowali ziemie w rejonach Cartago oraz San Jose, czyli w centralnej prowincji. Na zakupionych ziemiach powstawały plantacje kawy i tak górnicy zamienili się w farmerów. Kiedy złoty biznes przestał być dochodowy, to kawa zaczęła sprzedawać się świetnie, a gotówka wciąż płynęła.
Alberto wciąż pamięta opowieści swojego dziadka, który widział jak 6 mułów załadowanych złotem co jakiś czas opuszczało tereny kopalni, wraz z białym gringo na czele i kierowało się do portu w Puntarenas, oddalonego o około 60 km. Kiedy gringo wracał, kosze w których wcześniej znajdowało się złoto były pełne cukierków, które rozdawał dzieciom, w tym dziadkowi Alberto.
Dziadek, po osiągnięciu dojrzałości, otworzył sklep/restaurację/magazyn (Daniel nie był w stanie dokładnie przetłumaczyć z hiszpańskiego) i dostarczał jedzenie górnikom, m.in. fasolę i ryż. Pomagał mu w tym jego syn, czyli tata naszego Alberto.
W tym czasie powoli zmniejszała się ilość wydobywanego kruszcu, co w konsekwencji zaowocowało zmniejszeniem produkcji. Ostatecznie, właściciele nie byli wstanie spłacać udzielonego przez bank kredytu i nie mogli wykupić kolejnej licencji na wydobycie, co zakończyło się licytacją całego majątku oraz jego sprzedażą.
Jak wyglądało wydobycie złota w XIX wieku w Kostaryce
Do pogłębienia i kopania tuneli używano kilofa oraz łopat. W tym czasie nie było prądu, więc używano ręcznych wiertarek, którymi robiono dziury w skałach, aby potem umieścić tam dynamit i kontynuować prace. W tamtym stuleciu był to szczyt techniki. Do wzmocnienia ścian tuneli używano drewna, które zachowuje swoje właściwości na około 80 do 90 lat.
Rozłupane głazy wywożono taczkami na zewnątrz tunelu, gdzie je kruszono oraz mielono. Używano do tego maszyn hydraulicznych, napędzanych siłą wody z pobliskich rzek. Ostatnim etapem procesu bylo oddzielenie złota od pozostałych kamieni.
Jak wyglądało życie w XIX wieku w Kostaryce
Bazując na opowieściach dziadka, Alberto od razu stwierdził, że życie w tych czasach było bardzo surowe. Tylko najbogatsi mogli pozwolić sobie na buty czy kilka par spodni. Przeciętny mieszkaniec chodził boso, a jedne spodnie starczyły mu na całe życie.
Każdy miał swój kawałek ziemi, gdzie hodował m. in. kurczaki, banany czy ryż. Ludzie pomagali sobie nawzajem, dzielili jedzeniem, nie było takiego samolubstwa jak teraz.
Zakup ziemi
Można wierzyć, bądź nie, ale Jesus Cerrano Zamora, czyli dziadek Alberto wygrał pieniądze na loterii. Alberto do tej pory próbuje swojego szczęścia i wciąż kupuje losy. Po drodze na spotkanie z nami przyszedł z kilkoma. Można nawet usłyszeć na nagraniu nasz śmiech, kiedy wyciągnął je z kieszeni😊
Po wygranej, dziadek bez namysłu wybrał działkę, którą chciał kupić, bo wiedział, że to właśnie tam gdzieś znajduje się skarb. Wciąż pamiętał, gdzie dowoził jedzenie pracującym w pocie czoła górnikom.
Z czasów pamiętnej gorączki złota do dnia dzisiejszego przetrwały trzy otwarte tunele, które znajdują się na terenie Monte de Aguacate, czyli w wolnym tłumaczeniu w awokadowym lesie. Dwa tunele znajdują się na działce, która zakupił Jesus Cerrano Zamora. Szacuje się, że ich głębokość sięga od 2 do 3 km.
Dla uczczenia pamięci dziadka i jego pasji związanej z wydobywaniem złota, Alberto postanowił wyremontować i otworzyć jeden z tuneli z myślą o przyszłych turystach, który mieliśmy okazję odwiedzić.
Alberto wspomina, że kiedy był jeszcze małym chłopcem, dziadek zabrał go na spacer do tunelu, dokładnie tego samego, który odwiedziliśmy. Kiedy doszli do ogromnej wyrwy w ziemi, dziadek poprosił go, by wrzucił kamień. Kiedy ten w końcu odbił się od dna, mężczyzna oznajmił mu, że właśnie tam, wciąż znajdują się pokłady złota.
Czy wciąż wydobywa się złoto w Kostaryce? Jak wyglądały prace renowacyjne tunelu? Czy znajdziemy tam coś prócz złota? Jakie plany na przyszłość ma Alberto?
Odpowiedzi między innymi na te pytania poznacie w kolejnym artykule poświęconym temu miejscu. Jeśli nurtuje Was jakieś pytanie, które chcielibyście zadać Alberto, piszcie śmiało w komentarzach. Przy następnym spotkaniu zadamy je, a Wy w niedługim czasie otrzymacie przetłumaczoną odpowiedź.
Wywiad po hiszpańsku: KLIK
Do usłyszenia,
Suchy i Moniś
Podoba mi się. Czekam na dalszy ciąg.
Super wyprawa, mam nadzieję że nie każecie zbyt długo czekać na kolejną część.
Dlatego uwielbiam podróżować - nigdy nie przestajemy się uczyć tudzież dowiadywać nowych rzeczy =]
Również czekam na ciąg dalszy :)
czyli można powiedzieć, że:
znacie kogoś kto zna kogoś kto wygrał na loterii :D
wspaniale wam poszło to tłumaczenie :)
Alberto brzmi jak Alberto, i nawet Monisia słychać w kuchni!
Przesluchalas caly? Znasz hiszpanski? nawet kozy gdzies tam slychac :) na piatek kolejne spotkanie umowione :D
Bardzo dobry artykuł :) 100 % upvote i resteem. Zasłużone :)
Posted using Partiko Android
Dziękuję :)
This post has received a 5.61 % upvote from @boomerang.