miałam 15 lat, gdy zakończyłam swoją historie z mięsem raz na zawsze. i decyzja ta oparta była w sumie na jednym doświadczeniu empatii, ale trzyma mnie do dzisiaj.
nie miałam jeszcze wtedy ani takiej wiedzy, ani takiej świadomości, jak teraz.
ale gdy dziś, tak na chłodno patrze na ten cały przemysł, to ja naprawdę nie wiem co to ma wspólnego z "jedzeniem".
a tak to wygląda w 90% tych miejsc masowego przemysłu mięsnego czy mlecznego, (który jest tematem pokrewnym.)
miejsc pracy, które raczej nie pogłębiają empatii, nie uwrażliwiają, gdzie w strasznych warunkach giną zwierzęta, wcześniej torturowane, nad którymi się znęcano wyładowując na nie własne frustracje.. w sumie współczuję ludziom takiej pracy.
kiedyś zglebiłam temat i poczytałam tez jak wyglądają farmy eco:
tak czy inaczej, nie wyobrażam sobie dzisiaj, mieć na talerzu ścięgien, chrząstek, nóżek, mięśni i ozorków, bo to dla mnie po prostu fragmenty zwierząt, a nie posiłek.
o ileż piękniejsze, zdrowsze i bardziej kolorowe jest to co proponuje kuchnia roślinna.
ale nigdy nikogo nie namawiałam, nie próbowałam zmieniać ludzkich decyzji. nawet wśród bliskich mam osoby mięsożerne i żyjemy sobie w zgodzie, nikt nikomu nie zagląda do miski (czy blendera :)
warto tylko, by ludzie byli bardziej świadomi, czym karmione są zwierzęta, a w drugim obiegu - człowiek.
i do czego, do jakiego procederu ludzie przykładają rękę, choćby mimowolnie, i napędzają ten chory przemysł dalej.
tak jak napisałeś, nawet mała przerwa, stopniowe eliminowanie mięsa z jadłospisu- zmniejszenie jego spożycia, jest zmianą na lepsze.
każdy robi to, na co pozwala mu jego świadomość, a tę zawsze warto pogłębiać.
Jak najbardziej. Pamiętajmy, że smak mięsa uzależnia a odwyk musi trwać. Z czasem łaknienie, nie tylko na mięso zanika a zmysł smaku się wyostrza. Mniej jemy.