RE: Nowotwory u psów i kotów - leczyć, ratować za wszelką cenę... czy odpuścić
Nie tak dawno musiałem uśpić mojego kota, okazało się że ma guzy na nerkach i ogólnie jego stan był już bardzo zły. Choroba postępowała bardzo szybko, tak na prawdę na początku myślałem, że to tylko zatrucie pokarmowe i stąd kot nie miał apetytu, praktycznie tylko pił, ale z czasem jak zapadły mu się boki i pojechaliśmy do weterynarza, to diagnoza była tylko jedna. Oczywiście weterynarz przedstawił nam opcję chemioterapii, ale co jest przy tym ważne, to że kot będzie wydalał z siebie tę chemię, każdą możliwą drogą. Ze względu na ciążę żony oraz obecność córki w domu, zdecydowaliśmy się, że będzie to zbyt ryzykowne dla naszego zdrowia, aby leczyć go w domu.
Oprócz tego jakiś czas temu miałem w domu kilka szczurów, u każdego z nich po jakimś czasie pojawiały się guzy. We Wrocławiu jest jedna klinika, która zajmowała się wycinaniem nowotworów i ogólnie każda z operacji była udana. Niemniej jednak doświadczenie pokazało, że niedługo potem pojawiały się nowe guzy i koniec końców szczurki były usypiane. Z perspektywy czasu, wiem że było to niepotrzebne męczenie zwierząt.
Zwierzę nie musi na siłę żyć, trwać w bólu bo nam jest go szkoda. Jak widzę w sieci te umęczone koty z pieluchami, karmione na siłę, te zbiórki kasy na leczenie beznadziejnego przypadku to serce mi krwawi... Pytam PO CO? Ileż jeszcze ma trwać ta udręka chorego kota czy psa, to ratowanie bez sensu, to pomnażanie tego cierpienia, przedłużanie agonii. I to "walcz koteczku" - o co? - pytam.
O to, żeby opiekuna odciążyć od najgorzej decyzji :( przykre ale na tym polega odpowiedzialność. Dać odejść z godnością, jeśli się kocha. Co ciekawe, do ludzi tej "humanitarnej" zasady nie stosujemy. Taki paradoks. Może to utrudnia opiekunom ostateczną decyzję.