TOP TEN: Seriale (miejsca 5-1)
Przedmowa
Na wstępie chciałbym przypomnieć, że postanowiłem przenieść niepublikowane do tej pory teksty na Steemit z mojego zewnętrznego bloga. Co jakiś czas będę zatem wrzucał tutaj moje pierwsze posty, które publikowałem na http://zkusiorabani.pl. Mam większe zaufanie do blockchaina Steem niż do własnej strony internetowej :D
Wczoraj pojawiła się pierwsza część mojego rankingu najlepszych seriali, więc dziś pora na kontynuację!
Pasy zapięte? To zaczynajmy!
TOP TEN, czyli lista najlepszych seriali wg Kusiora (Cz.2)
5. Głowa rodziny (Family Guy, 1999-, twórca: Seth MacFarlane)
Serial animowany o typowej amerykańskiej rodzinie. Mamy tutaj trójkę dzieci: małego geniusza o imieniu Stewie; dojrzewającego tępawego nastolatka Chrisa; nie lubianą przez nikogo Meg z emo skłonnościami; pseudointeligenta, którym jest mówiący pies Brian; seksowną rodzicielkę Lois, która całkiem dobrze znosi totalne zepchnięcie jej życia do roli zwykłej kury domowej oraz Petera Griffina, bezmózgiego ojca i męża, którego pomysły nieraz omal nie doprowadziły do śmierci całej rodziny.
Ten serial jest genialny! Uwielbiam poczucie humoru Setha MacFarlane’a, który nie dość, że jest twórcą tego serialu, to jeszcze podkłada głos pod ponad połowę postaci w nim występujących. W tym dziele żart jest naprawdę żartem, gag gagiem, a czarny humor wylewa się wprost z ekranu. Wielokrotnie Seth rozpędzony w swych dowcipach ostro jedzie po bandzie, a niekiedy wylatuje za nią, co skutkuje głośnym wybuchem śmiechu oglądającego. Zapewne nie byłoby tego serialu, gdyby nie Simpsonowie, których też bardzo lubię. Jednak to w Family Guy poziom absurdu i dobrego humoru przekracza wszelkie granice.
Animacje mają to do siebie, że można w nich przedstawić niemal wszystko. Akcja może się rozgrywać w każdym miejscu i w każdym czasie, można tworzyć wszystko na co tylko pozwala wyobraźnia. I twórca tego serialu wykorzystuje to znakomicie! Każdy odcinek jest niepowtarzalny, każdy ogląda się znakomicie. Epizody są często parodią filmów, seriali, wydarzeń politycznych, życia celebrytów, po prostu wszystkiego! Dużo satysfakcji daje wyłapywanie takich smaczków jak nawiązania do znanych dzieł literatury, kultury czy historii.
Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że przy żadnym innym serialu nie uśmiałem się tyle co przy Family Guy! Jeśli czarny humor jest Ci nie obcy i lubisz tonę absurdów to serial zdecydowanie dla Ciebie!
4. Kumple (Skins, 2007-2013, twórcy: Bryan Elsley, Jamie Brittain)
W czasie, gdy uczęszczałem do szkoły średniej, pewien kolega z klasy polecił mi serial Skins. „Dobry serial, świetne przygody brytyjskich nastolatków, ładne dziewczyny tam są” – takimi słowami go zachwalał. Nie jestem jakimś fanem seriali dla młodzieży i o młodzieży. Wytwory typu Beverly Hills, 90210 raczej omijałem z daleka. Nawet naśmiewałem się troszkę z tych, którzy wielbili serie o „typowych amerykańskich nastolatkach”. Dlatego też podszedłem do Kumpli ze sporą rezerwą.
Opis serialu na stronie Filmweb.pl też mnie jakoś nie porwał, aczkolwiek ucieszył mnie fakt, iż jest to twór brytyjski (bardzo cenię sobie sporo brytyjskich produkcji). Ocenę widzów też miał dosyć niezłą, ale czasami ta wartość potrafi bardzo wprowadzić w błąd. Zacząłem jednak oglądać pierwszy odcinek. Już po paru minutach myślę sobie: „Całkiem spoko”. Postaci ciekawie wykreowane, bardzo naturalne dialogi, dobry humor. Fabuła wydawała się dosyć banalna i sztampowa – typowa raczej dla amerykańskich komedii. Nie zraziłem się jednak tym zbytnio i czekałem jak wszystko się rozwinie. No i kurczę się wciągnąłem w oglądanie. Z każdą chwilą coraz bardziej mi się podobał ten odcinek, zwłaszcza że okazywał się nie być o tym, o czym większość filmów młodzieżowych – o „bzykaniu”, ale o szeroko pojętych relacjach między grupą przyjaciół. Zabawne zakończenie tego odcinka wprawiło mnie w dobry humor, a jedną z postaci o imieniu Cassie obdarzyłem szybko dużą sympatią.
Serial jednak naprawdę zacząłem uwielbiać dopiero po obejrzeniu drugiego odcinka. Jego główną bohaterką była wspomniana wcześniej Cassie. Po tym epizodzie zakochałem się w niej i w całym serialu. Zostałem kupiony. Kolejne odcinki oglądałem z ogromną przyjemnością. Strasznie spodobało mi się odpowiednie wyważenie elementów komediowych z dramatycznymi. Losy tych młodych bohaterów okazywały się często bardzo pokręcone i nierzadko dosyć tragiczne. Wystarczyło zaledwie kilka odcinków, bym zżył się z całą paczką i tylko czekał kiedy będę mógł śledzić ich kolejne przygody.
Twórcy zdecydowali się na ciekawy, aczkolwiek budzący sporo kontrowersji zabieg. Po dwóch sezonach postanowili zmienić generację głównych bohaterów. Mamy więc całkiem nowe postacie (może z małymi wyjątkami), poznajemy ich i śledzimy ich losy. Po kolejnych dwóch sezonach mamy kolejną generację i wszystko się powtarza. Z jednej strony uniknięto w ten sposób „zużycia” bohaterów, wymyślania na siłę ich dalszych przygód, wprowadzono świeżość, lecz z drugiej żal zostawiać starych znajomych, z którymi człowiek się zżył. Zresztą i tak zarówno moim zdaniem, jak i zdaniem większości fanów tego serialu, nic nie umywa się do pierwszej generacji (aczkolwiek kolejne nie były wcale złe).
O ostatnim, siódmym sezonie nie będę pisał zbyt wiele. Krótko mówiąc, rozczarował mnie, nie tego się spodziewałem. Może jednak miałem zbyt duże oczekiwania i innego zwieńczenia całego serialu się spodziewałem… Za to jednak ostatnie odcinki poszczególnych generacji są po prostu genialne, a prym wiedzie tutaj moim zdaniem zakończenie sezonu szóstego, gdzie ostatnie kilka minut jest jednym wielkim wyciskaczem łez… Ach, na samą myśl rodzi się we mnie pragnienie, by poczuć ten smutek i wzruszenie raz jeszcze. Chciałbym znowu obejrzeć ten serial… Dlaczego doba ma tylko 24 godziny? Dlaczego?
3. Dr House (House M.D., 2004-2012, twórca: David Shore)
O fenomenie tego serialu niech świadczy to, że mój kolega, zafascynowany postacią głównego bohatera, przez kilka tygodni chodził po szkole udając, że kuleje i obrażał co chwilę ludzi (swoją drogą jak teraz tak myślę, to w zasadzie tylko kuleć przestał). Nie ma chyba sensu pisać o czym jest ten serial. Chyba nie ma osoby, która nie oglądała jakiegoś odcinka tego dzieła, albo przynajmniej o nim nie słyszała.
Za co ja uwielbiam Dr Housa? Właśnie przede wszystkim za wspaniałą kreację głównego bohatera. Medyczny geniusz będący jednocześnie cynicznym dupkiem, który potrafi jednocześnie kogoś obrazić i uratować mu życie, zapisał się już jako kultowa postać w świecie filmu. Bardzo doceniam również postać Wilsona, która jest dla mnie znakomitym zrównoważeniem charakteru głównego bohatera. Sceny, w których występuje ta dwójka, ich dialogi, wzajemne dogryzanie sobie, uprzykrzanie życia, które jest tylko przykrywką prawdziwej przyjaźni, są dla mnie mistrzostwem!
Ten serial uwielbiam również za niezwykłą muzykę, znakomicie dobraną ścieżkę dźwiękową. Nie było chyba takiego odcinka, w którym nie znalazłaby się piosenka, której potem szukałem w czeluściach Internetu i nie odsłuchiwałem po kilka razy. Poza tym bardzo lubię seriale medyczne, szczególnie jeśli zdarzają się bardzo nietypowe przypadki. Owszem, można mieć zastrzeżenia, że Dr House to zwykła podróba naszego „Na dobre i na złe”, ale i tak warto obejrzeć i spróbować rozgryźć jakie uczucia tak naprawdę skrywa tytułowy bohater.
2. Skazany na śmierć (Prison Break, 2005-2009, twórca: Paul Scheuring)
Uwielbiam tematykę więzienną w filmach i serialach! Zwłaszcza jeżeli ktoś tworzy skomplikowany plan ucieczki, a następnie dokonuje precyzyjnej realizacji, wymagającej ogromnej cierpliwości i konsekwencji (SKAZANI NA SHAWSHANK!!!) Nic więc dziwnego, że Prison Break porwał mnie od pierwszego odcinka. Mamy tutaj dwóch braci: jeden zostaje niesłusznie skazany na śmierć, a drugi postanawia, że go uwolni. Aby to zrobić dokonuje fejkowego napadu na bank i trafia do tego samego więzienia co brat – Fox River.
Pierwszy sezon to moim zdaniem mistrzostwo świata! Wspaniale odwzorowane więzienne realia, ciężki klimat, świetnie wykreowane postacie (T-Bag!), każda z wiarygodną historią, dzięki czemu serial wydaje się bardzo autentyczny. Do tego w tle polityczne gry na najwyższym poziomie, surowość świata, brutalność i sporo akcji. Ogląda się to rewelacyjnie i trudno się oderwać od oglądania, czekając na moment kulminacyjny w postaci ucieczki. Kolejne sezony, mimo iż moim zdaniem troszkę słabsze, mimo wszystko fundują niezwykłe emocje i świetną historię, z tajemniczą FIRMĄ w tle.
Oglądałem ten serial dwa razy, a pierwszy sezon z co najmniej trzy. I niecierpliwie czekam aż znajdę czas na obejrzenie Prison Break: Sequel, kontynuację historii o braciach, której pierwszy epizod miał premierę na początku kwietnia ubiegłego roku. Chociaż końcówkę czwartego sezonu uważam za najlepsze możliwe zakończenie całego serialu i definitywne zamknięcie, to jednak wielokrotnie się zastanawiałem „Czy, aby na pewno to co się stało jest prawdą?”. Nowy sezon Skazanego pokazuje, że takie rozważania nie były bezpodstawne. Mam tylko nadzieję, że kontynuacja trzyma poziom i nie okazała się zwykłym skokiem na kasę.
Serial Skazany na śmierć głęboko wrył mi się w głowę. Zainspirowany nim, chciałem sam znaleźć się w więzieniu, by na własnej skórze przekonać się jak tam jest. W tym celu wpadłem z bronią do banku. Strzeliłem w sufit, lecz niestety kula przebiła strop i trafiła mężczyznę, który piętro wyżej dokonywał prawdziwego napadu. Osiągnąłem swój cel – zostałem odesłany do więzienia. Zostałem nawet skazany na śmierć, bo chociaż rabuś został tylko niegroźnie postrzelony i po kilku dniach był już w pełni zdrowia, to jedna feministka będąca świadkiem całego zdarzenia, oskarżyła mnie o szowinizm, bo postrzeliłem mężczyznę, a żadnej kobiety nawet nie drasnąłem. Po miesiącu życia w więzieniu zginąłem więc na krześle elektrycznym. Pytasz jakim cudem to teraz opowiadam? Takim samym jak Bruce Willis grający detektywa Johna Hartigana w Sin City opowiedział swoją historię.
Opowieść o braciach Michaelu Scofieldzie i Lincolnie Burrows’ie momentami może i jest nieco przesadzona. Ten serial ma pewnie sporo wad (których z powodu zauroczenia pewnie nie dostrzegam). Jednak niesamowicie wciąga i dostarcza wielu mocnych wrażeń, polecam!
1. Zagubieni (Lost, 2004-2010, twórcy: J.J. Abrams, Jeffrey Lieber i in.)
Zwycięzca może być tylko jeden. Zagubieni to bezapelacyjnie najwspanialsze serialowe dzieło jakie było mi dane oglądać. Tfu, co ja mówię? Nie oglądać, a przeżywać! Z pozoru nieskomplikowany pomysł na serial: katastrofa samolotu i ocaleni walczą o przeżycie na tropikalnej wyspie. Jednak już od samego początku wiadomo, że ta wyspa nie jest normalną wyspą, że bohaterowie zmierzą się z czymś o wiele gorszym niż zaspokajaniem głodu. Nie chodzi mi tu jedynie o dziwne, paranormalne wręcz zjawiska, podróże w czasie, czy potwora w postaci czarnego dymu. Ten serial jest o wiele głębszy. Każdy z głównych bohaterów musi się zmierzyć z własną przeszłością, z bagażem złych doświadczeń, który targają ze sobą i próbują się go pozbyć. A wyspa wydaje się do tego wręcz stworzona!
Pamiętam jak oglądałem ten serial pierwszy raz w TVP1. Bodajże co czwartek po godzinie 20 emitowane były dwa epizody tego genialnego serialu. Każdy kończył się zostawiając jeszcze większy minf*ck w głowie. Czasami długo nie mogłem zasnąć, próbując przeanalizować co się przed chwilą odwaliło na ekranie mojego telewizora… Każdy odcinek zostawiał więcej pytań niż odpowiedzi, przez co przez następne dni w szkole ze znajomymi dyskutowaliśmy przez całe przerwy (i czasami na lekcjach) próbując szukać możliwych wyjaśnień. Wiem, że serial jest krytykowany (moim zdaniem bardzo niesłusznie), że po pierwszym sezonie robi się zbyt skomplikowany, przesadzony, że twórcy sami nie wiedzą co właściwie tworzą.
Najwięcej emocji wzbudza jednak zakończenie serialu, dla wielu osób zbyt słabe i niewyjaśniające w zasadzie nic. Dla mnie jednak to chyba jedno z najlepszych zakończeń serialowych ever. Bardzo dużo się zastanawiałem i nie mogłem wymyślić lepszego zakończenia tych wszystkich wątków. Moim zdaniem wyjaśnia ono bardzo wiele, a to co ciągle pozostaje zagadką, sprawia, że ten serial ciągle żyje i fani co chwilę zasypują się przeróżnymi wytłumaczeniami i interpretacjami.
Oglądałem ten serial dwa razy, od początku do końca, i za każdym razem ostatni epizod wzruszał mnie do łez i sprawiał, że nie mogłem się pogodzić iż to już koniec. Wspomnę jeszcze o cudownej muzyce, dobrej grze aktorskiej, wielowymiarowych bohaterach, z których żaden nie jest obojętny dla widza. Jeśli nie widziałeś, polecam! Jeśli widziałeś i masz podobne zdanie jak ja, widzę w Tobie brata (lub siostrę :D ). Jeśli natomiast oglądałeś i wcale Ci się nie spodobał, to… No dobra, masz do tego prawo, aczkolwiek wiedz, że Cię nie rozumiem :D
Z racji tego, że w rankingu nie zmieścił się żaden polski serial, chciałbym nagrodzić wyróżnieniem Alternatywy 4 i Stawkę większą niż życie. Te dwie kultowe już serie o mały włos nie weszły do TOP TEN. Długo się wahałem nad wyborem.
Tak właśnie przedstawia się mój osobisty ranking seriali. Masz teraz prawo odnieść się do niego, shejtować mnie lub też napisać czego według Ciebie w nim zabrakło. A teraz życzę miłego dnia lub nocy (zależy kiedy to czytasz) i do następnego razu!
Kadry z seriali użyto na podstawie prawa cytatu: http://www.prawoautorskie.pl/art-29-prawo-cytatu
Zapraszam na mojego bloga: http://zkusiorabani.pl/
oraz do polubienia strony na FB: https://www.facebook.com/zkusiorabani/
Jeśli tylko Ci się spodobało zostaw upvote i komentarz :) Będę niezmiernie wdzięczny :) Możesz także obserwować mój profil, by nie przegapić kolejnych postów!
Ciekawa lista, moze w koncu zaczne nadrabiac seriale bo narazie u mnie z tym lipa, tylko Gre o Tron i Strager Things ogladalem. Milo sie czytalo zostawiam followa
Dzięki :) Ja też muszę nowości nadrobić... Tak po cichu liczę, że w wakacje coś się uda w tym temacie podziałać :D
Dzięki za polecenie Lost, chyba czas najwyższy zobaczyć ten serial! Mój osobisty top 5:
Breaking Bad tylko znam, ale pozostałe są na mojej liście do obejrzenia.
Tak się prezentuje moja lista :)
Breaking Bad jest u mnie w top dyszce, Dexter i Twin Peaks są tuż za nią. Jeśli chodzi o ten ostatni serial, to jeszcze nie oglądałem 3 sezonu. Natomiast pozostałe dwie serie z Twojej listy chcę kiedyś zobaczyć.
Polecam obejrzeć.
Lost i Skazany na śmierć to klasyki od których zacząłem oglądać nowoczesne seriale. A to moje top 10(W chwili obecnej do dziesiątki weszło by też La Casa de Papel): https://steemit.com/polish/@josiu/top-35-seriali-by-josiu-miejsca-10-1
Ja też właśnie od tych dwóch produkcji w zasadzie zaczynałem :) Ale z nowościami jestem baardzo w tyle.
o tak, Zagubieni to najlepszy serial!! :)
Skazanego na śmierć też obejrzałam (dawno temu, każdy odcinek równo z premierą), pomimo że jest najbardziej absurdalnym serialem świata :D faktycznie T-Bag to genialna kreacja.
przez całe życie nie wiedziałam że Family Guy nazwali Głowa rodziny :o
Fajnie spotkać kolejnego fana Zagubionych :D
Z tej połowy oglądałem tylko Family Guy :)
Hmm, myślałem, że dla wielu Family Guy będzie właśnie nieznanym serialem...
Family Guy to klasyka, jak można tego nie znać :)
Moja pierwsza piątka to zdecydowanie:
Do Narcosów zachęca mnie brat więc pewnie obejrzę, a Wikingów nie mogę jakoś dokończyć.
Dzięki za komentarz!
Z wymienionych przez Ciebie tytułów nie widziałem tylko Sherlocka. A do Grey's Anatomy chcę kiedyś wrócić, bo nie oglądałem tego regularnie, ale bardzo mi się podobało. Oprócz więziennych klimatów lubię też te szpitalne (na ekranie oczywiście :D ).
Za pozycję LOST szanuję.
:) Czyżby kolejny LOSTmaniak? :D
Tak :) Nawet te późniejsze mi się nieźle podobały :) Bo te pierwsze... ufffffffffffffffffffffffff
Skazany na śmierć, od tego serialu jak leciał na polsacie oglądam inne produkcje zagraniczne. Lost mnie jakoś ominęło, ale chciał bym obejrzeć. Z powyższych seriali Dr House oglądałem też trochę. A reszty nie.
Oj czekało się na każdą niedzielę, gdy Prison Break leciał wieczorem na Polsacie :)
Zagubieni i Skazany na śmierć najlepsze seriale :) jeszcze można doliczyć Breaking Bad ;)
Widzę, że mamy podobny gust :D