Koszalińska "Giełda" - czyli handel rodem z amerykańskich filmów
Mój początek niedzieli
Jest niedziela 07.01.2018r. godzina 8:00. W Koszalinie pierwsze mocniejsze mrozy, a ja wraz z setkami mieszkańców wybieramy się na coniedzielne "giełdowanie". Docierając na miejsce widzę sporo ludzi którzy przeszukują wystawione kartony pełne różnych rzeczy w poszukiwaniu rzeczy którymi są zainteresowani lub po prostu będą mogli coś na nich zarobić. Szukając czegoś ciekawego wpadłem na pomysł, żeby napisać wam nieco o tym wspaniałym miejscu i tajemniczych rzeczach.
Pewnie jesteście ciekawi i zapytacie się mnie:
Czemu tak rano tam poszedłeś, chciało Ci się wstawiać i iść jak jest tak zimno ?
Pozostaje mi przytoczyć tylko proste przysłowie (wytłumaczenie dalej):
Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje
Miejsce i historia
Sama giełda mieści się przy ulicy Orląt Lwowskich w Koszalinie i niesie ze sobą długą tradycję sięgającą na pewno ponad 20lat (nie mogę znaleźć informacji kiedy powstała). Miejsce które jest wyznaczone na giełdę nie służy tylko do samego handlu, lecz jest jednocześnie placem manewrowym ze względu na swój duży obszar i jest też miejscem różnych imprez kulturalnych jak np. juwenalia, koncerty itp. Poniżej zamieszczam mapę google z rzeczywistym obszarem który obejmuje giełda i możecie postarać wyobrazić sobie jakie jest to wielkie używając skali w rogu - można się trochę nachodzić.
Przedmioty i ich pochodzenie
Na giełdzie ludzie handlują dosłownie wszystkim czym się da, od warzyw po elektronikę i różnego rodzaju antyki. Towar w 80% pochodzi z zagranicy, gdzie ludzie robią wysprzedaże domowe i wystawiają niepotrzebne rzeczy przed dom. Z rozmów z handlarzami wiem, że istnieją dosłownie "mafie" które kontrolują sprzedaże ludzi na poszczególnych dzielnicach miast. Działa to na takiej zasadzie, że ktoś się ogłasza w internecie lub specjalnej gazecie od takich rzeczy że organizuję wyprzedaż, a ludzie dzwonią i biorą wszystko hurtem jak leci za wcześniej ustaloną sumę. Bardzo często sami kupujący nie wiedzą co kupują i czym handlują, co może przynieść duże korzyści jeżeli ktoś zna się na jakichś przedmiotach. Sam nie raz na tym skorzystałem, kupując np. klawiaturę mechaniczną za 30zł która wygląda tak niepozornie a różni się sporo ceną ze zwykła klawiaturą membranową. Cała sprzedawana elektronika pochodzi głównie z państw skandynawskich z odzysku lub "recyklingu" jak to mówią handlarze. Dużo sprzętu często się nawet nie włącza z czego cena jest też bardzo atrakcyjna, a czasami po podłączeniu ładowarki drogi sprzęt potrafi zadziałać. Nawiązując do przytoczonego wcześniej cytatu jest w nim dużo prawdy. Na giełdzie te przysłowie sprawdza się prawie w 100%. Pierwsze stanowiska wystawiają się już o godzinie 6:00 i dysponują wtedy najlepszym towarem. Czym późniejsza godzina to najlepsze "perełki" znikają i ktoś inny cieszy się nową zdobyczą.
Zdjęcia
Poniżej przedstawiam wam kilka zdjęć które udało mi się zrobić przednim aparatem, bo tylni jest popsuty. Znalazłem także 2 zdjęcia na internecie z okresu letniego w którym ciężko jest przejść przez alejki z powodu dużej ilości kupujących.
Bywałem na podobnej giełdzie w Lubinie, mam zamiar wybrać się na podobną we Wrocławiu. Rodzice kupili ostatnio nieuzywaną, ale wiekową sokowirówkę za 20 zł :)
Jak mówimy o takich rzeczach to kupiliśmy po 20 zł 2 sztuki takich syfonów co robią gazowane picie. Sam nabój z gazem od tej maszyny jest droższy :)
Saturator jak dobrze pamiętam :)
Saturator a raczej wózek z saturatorem, to sprzęt do ulicznej sprzedaży wody sodowej. Syfon służył do zastosowań domowych:
.
Źródło: wikipedia.
W zasadzie mówię o tym jak się mówiło o tych sprzętach w języku potocznym, bo technicznie, po zastanowieniu, syfon też chyba można uznać za saturator (urządzenie do nasycania cieczy gazem). Czyli można powiedzieć, że masz rację :-).