RE: Komputer, Internet, a gdzieś tam ja…
Ja swojego pierwszego PC-ta zdobyłem, gdy skończyłem 18 lat. Był używany i miał parametry, które obecnie mogą wzbudzić uśmiech na twarzy (Pentium 1, 133 MHz). Pomimo późnego startu to informatykę miałem całkiem dobrze obcykaną, gdyż na sucho przed 18-stką przyswajałem wiedzę z książek i gazet o tematyce IT. Całość wyglądała bardzo podobnie do Ciebie, także umawianie się ze znajomymi na wspólne granie, może tylko gry były nieco starsze ;) Dzieciństwo miałem super, spędzałem je grając w piłkę, kopiąc się w rzekach i stawach, latając po łąkach i lasach, a także jeżdżąc na rowerze. To były piękne czasy.
Co do pytań: "Czy komputer i Internet sprawiły, że zatraciłem siebie samego? A może przeciwnie i sprawiły, że mogłem się rozwijać w zgodzie ze sobą?" to wydaje mi się, że wszystko tak naprawdę zależy od naszych celów, jeżeli są jasne i wiemy czego chcemy to bez względu, czy narzędzia są, czy ich nie ma, to cel uświęca środki. Narzędzia się znajdą, a cel zostanie osiągnięty. Ważne by wiedzieć co chce się robić, a później to robić.
Tylko jest teraz problem z najmłodszym pokoleniem. Trudno, żeby kilkuletnie dziecko miało już jakieś wyznaczone cele. Raczej traktują komputer czy telefon jako źródło rozrywki, które pochłania większość czasu. Wyobrażam sobie, że rodzic ma obecnie trudne zadanie, by potrafić pokazać dziecku coś innego niż gry.
Oczywiście, komputer to narzędzie i może być użyty zarówno do czegoś dobrego jak i złego. Może nam istotnie pomóc przy realizacji naszych celów.
Ostatnie zdanie w Twoim komentarzu od razy przybliżyło mi w głowie obraz Laski z "Chłopaki nie płaczą" :D Ale im bardziej jestem starszy, tym bardziej zgadzam się z taką filozofią.