You are viewing a single comment's thread from:
RE: LGBT od morza do morza
Zresztą czasem trzeba celować wysoko, by osiągnąć coś co jest niżej.
Zgadza się. Ja nie mówię, że nie można mieć "imperialnych celów". Stwierdzam tylko, że głośne krzyczenie o nich na ulicy jest zwykle nieskuteczne, bo większość zaczyna takich ludzi traktować jak wariatów. Co do niewolnictwa, to zdaje się, że nie zniesiono go w wyniku marszów... ;)
Nie zniesiono w wyniku marszów, ale mogą one budować nastroje społeczne i zwiększać szanse na akceptację odpowiednich zmian gdy już się pojawią. Zresztą wystarczy wspomnieć o tym co było w USA po zniesieniu niewolnictwa - Martin Luther King, Malcolm X itd. (i ponownie, nie zrownuje w żadnym wypadku tamtych sytuacji do obecnych marszów LGBT na każdej płaszczyznie). Ci ludzie też mogli by zostać nazwani wariatami i właściwie byli nawet zabijani, a głównie po prostu "gadali na ulicy o nierealnych zmianach". Na pewno nie mniej realnych niż te o małżeństwach LGBT. Nie przesadzajmy z wariatami, to nie to że chcą zestrzelenia księżyca. Gandhi też byłby wariatem ze swoim pacyfizmem. Przecież to nie ma szans z siłami zbrojnymi, z armią z bronią albo chociaż kijami, a zobacz co zrobił dla Indii. (i poraz trzeci, żeby ktoś kto przeczyta kiedyś ten komentarz źle nie zrozumiał - nie zrownuje donioslosci Gandhiego i tamtej sytuacji geopolitycznej z marszami LGBT, to tylko przykład)