Na zmianę moich nawyków żywieniowych wpłynął pobyt w Grecji, oczywiście nie od razu.
Przełom nastąpił, jak przypadkowo wpadła mi w ręce książka Michała Tombaka (pożyczyłam ją od turystki będącej tutaj na wakacjach).
Pomógł też fakt, że od dziecka jestem bardzo wybredna w jedzeniu i to się u mnie pogłębia z wiekiem ;) Potrafię iść w gości i nie tknąć niczego ze stołu a w lokalach najpierw dokonuję dokładnych oględzin (zwłaszcza toalet).
W końcu doszłam do wniosku, że skoro jestem w Grecji, gdzie klimat jest sprzyjający a w zimie nie ma pracy (na wyspach), to muszę to wykorzystać. Oczywiście nie umiałam tego zrobić bo wychowałam się na 13 pietrze wieżowca, jednak od czego są internety i książki? Dla chcącego nic trudnego - więc jako pedagog z wykształcenia stałam się pewnego rodzaju farmerką.
Efekt jest taki, że mało co kupuję i nie produkuję śmieci. Mam wielki ogród, sad i mały zwierzyniec oraz możliwość produkowania żywności przez cały rok.
Mam własne warzywa, owoce, nabiał (mleka nie piję ale sery uwielbiam) i mięso- które jem od czasu do czasu. Mam również oliwę z oliwek i oliwki kiszone oraz sporo wina w piwnicy.
Potrafię nie jeść mięsa długi czas ale nadchodzi taki dzień, że mi się zachce. Poza tym na długotrwałej diecie wege nie czuję się dobrze i tyję zamiast chudnąć ;)
Na moim blogu jest sporo przepisów wege, bardzo lubię wiele potraw wegetariańskich. Ale na soję a'la mięso mnie nie namówicie :D Raz spróbowałam i nie był to dobry pomysł ;)
A pro po karmienia zwierząt - wiecie, że można wychować wieprzka na zielsku? Można!
Mój kolejny plan to szklarnia, trzymajcie kciuki ;)