RE: Czy kobieta może oświadczyć się mężczyźnie? [Pół żartem, pół serio]
Fajowy tekst i nawet mam refleksje!
Po pierwsze - małżeństwo jest formalnie umową obustronną gdyż obie strony muszą wypowiedzieć, co ślubują, tak jak i zadeklarować że biorą sobie siebie za męża/żonę. Właściwie to składają sobie wzajemnie tę same obietnice i zatwierdzają wzajemnie uczestnictwo w umowie.
Po drugie - przypuszczam, że wzajemne oświadczyny w jakimkolwiek związku (nieważne, czy homo czy hetero) chyba rzadko występują spontanicznie. Można założyć, że najczęściej ten rytuał będzie miał jednego pomysłodawcę a sam akt oświadczyn będzie formalnym ukoronowaniem pomysłu. Czy nie powinniśmy, więc przypuszczać, ze prawdziwe oświadczyny odbywają się w prywatnej rozmowie zakochanych, gdy jedna połówka deklaruje drugiej, że chciałaby związać się z nia węzłem małżeńskim, zaś te wzajemne oświadczyny są już raczej jakimś manifestem społecznym, który para chce wpleść w swoją miłość? Wzajemne oświadczyny to raczej efekt planu, u którego podstaw powinna leżeć jednostronna propozycja.
Nie przeszkadza mi to, niezależnie od tego, czy wychodzi to ładnie, czy brzydko, politycznie, czy intymnie. To nie jest moja sprawa, jak ktoś postrzega swój związek i co chciałby wyrazić przy okazji. Nawet nie wiem, czy jest to jakoś specjalnie lewackie. Pluralizm zakłada współistnienie różnych poglądów na tradycje i póki nikt nie chce mi reorganizować ekonomii, centralizować gospodarki, podnosic podatków, likwidować własności bądź zabraniać jakiegoś poglądu, to nie nazwę go lewakiem. Oczywiście, że pewne poglądy są po prostu głupie, ale akurat ten przypadek ciężko mi tak zaklasyfikować. Jest zbyt osobisty, zbyt estetyczny i ma zbyt mały wydźwięk społeczny - ideały, na których on wyrósł dopiero są warte oceny, ale to już inna baja.
Sam, będąc raczej prawicowcem, długo obserwowałem doniesienia z frontu walki z poprawnością polityczną i zauważyłem, że sceptycy powoli zaczynają zjadać własny ogon. Stają sie tak samo drażliwi, jak ich adwersarze - wszędzie szukają głębszej i niebezpiecznej treści, wszystko ich obraża i "triggeruje" do agresywnych wypowiedzi. To jest psucie sobie obrazu świata w mojej opinii i tak się nie będę bawił :D
Wreszcie, chciałbym odpowiedzieć na pytanie tytułowe - kobieta nie powinna się oświadczać mężczyźnie w mojej opinii. Moja opinia nie ma jednak podłoża tradycji i nie uwzględnia coraz mniej aktualnych tradycyjnych ról społecznych przypisanych do płci. Chodzi o czysty pragmatyzm - faceci znacznie gorzej radzą sobie z odmawianiem kobietom, niż kobiety z odmawianiem facetom. Zapewne spora część facetów, w przypadkach "napastowania" przez dziewczyny (z różnych względów) przezeń niechciane, zastanawiała się nad tym, jak elegancko odmówić by nie sprawić napastniczce przykrości. Laska w analogicznej sytuacji dałaby w pysk bez zbędnych wyrzutów i refleksji. Jesteśmy, jako chłopy, częsciej narażeni na damską odmowę, lepiej ją znosimy i łatwiej nam się po niej pozbierać. Zaś wdrukowane stereotypy szarmanckich postaw i sama atrakcyjność kobiecych propozycji sprawiaja, że znacznie trudniej jest nam odmówić wobec kobiecych awansów. Będąc w stałym związki nie musimy mieć ochoty na ślub i często nie mamy (kto by miał? ślub jest dla bab. My mamy ochotę na trójkąt z koleżanką ukochanej, na danie komuś po mordzie, na alkohol, na dinozaury, na mięso i narkotyki - nie czarujmy się, miłość do lubej,nawet jeśli prawdziwa, jest trochę obok i naokoło :D). Jednak w sytuacji oświadczyn ukochanej, która jest na lepszej pozycji, bo ona akurat może śluby całkiem lubić, nie będziemy w stanie odmówić i wpakujemy się w sytuację, której nie będziemy do końca chcieli. Męskie oświadczyny są obarczone jakąś gwarancją, że chłop naprawde wszystko przemyślał, czuje się wystarczająco nawygłupiany i faktycznie akceptuje małżeństwo jako sposób na dalsze i szczęśliwe życie. Damskie oświadczyny są po prostu nie fair. Pozdrawiam!