RE: "Zabójcy" w komunikacji; brudna 12-stka Gordona
Jestem zmieszany tym artykułem.
Z jednej strony pokazuje on bariery językowe, które rzeczywiście - zapewne w czasie trwania kłótni - komplikują rozmowę. Zamiast skupiać się na realnym problemie, to dyskutanci zaczynają interpretować usłyszane komunikaty, co konsekwencją - o ile dobrze załapałem - jest pogłębianie konfliktu, bo ludzie - w uproszczeniu - zaczynają się denerwować tym, co usłyszeli.
Z drugiej strony widzę tutaj wytypowane komunikaty, takie jak:
- stawianie diagnoz;
- nadawanie etykiet;
- pochwała połączona z oceną;
- udzielanie rad;
- wszystkie podpunkty z C.
Tak sobie myślę, na chłopski rozum, i kurde - nie da się tych komunikatów usunąć z naszego życia. Moim zdaniem byłoby to nawet niewłaściwie. No bo, dajmy na to, mam partnerkę, która się opieprza cały dzień. Nie pomaga mi w obowiązkach domowych, obija się. No to mogę wałkować super świadome komunikaty, żeby nie daj Boże przypadkiem nie zastosować jakieś manipulacji czy czegoś, co nagle spowoduje u niej smutek czy coś. Jednak - nadal - będzie ona leniwa. Trzeba byłoby być ślepym, żeby tego nie zauważyć. W końcu i tak ona wyczuje, co o niej myślę. Albo praca - ktoś wielokrotnie popełnia błąd i zostaje zwolniony. W tym konkretnym przypadku dostanie etykietę gościa niekompetentnego, bo po prostu zawalił sprawę. Jeżeli ktoś zazwyczaj sobie jaja robi i rzuca żarcikami na prawo i lewo, to logiczne jest, że ktoś w końcu powie, że jest żartownisiem. I jak tego nie zmieni, to ta etykieta zostanie głębiej zakorzeniona w nim, bo ludzie tak będą go postrzegać.
Pochwała. Jeżeli widzę, że ktoś dobrze robi robotę, to nawet chcę mu powiedzieć, że jest teraz super. Jeżeli to jakaś ukryta manipulacja - raczej nazwałbym to sugestią, bo sądzę, że zazwyczaj ludzie świadomie nie rozważają czy teraz, nagle wcielą się w rolę manipulatora, ażeby cosik sobie ugrać - to... Wychodzi na to, że zdecydowana większość ludzi to manipulatorzy. Przecież kierownik zapewne, chcąc pochwalić pracownika, nie będzie tworzyć analitycznej wypowiedzi, gdzie dokładnie podkreśli pozytywne zachowanie swojego podopiecznego. Pewnie będzie szkoda na to czasu - to powie po prostu: "dobra robota" albo "no to teraz jesteś super, Kowalski". I, rzeczywiście, opłaca się Kowalskiemu powtarzać to konkretne pozytywne zachowanie w pracy. Chyba tak samo jest z dziećmi. Jak robią coś produktywnego i pozytywnego - i chcemy, żeby to powtarzały, no bo: życie - to powiemy, że są teraz super. Nie wiem jak inaczej zakomunikować to dziecku, bo wydaje mi się, że bardzo młody człowiek raczej nie załapie złożonego komunikatu chwalącego, odwołującego się do jego intelektu. Raczej rodzic będzie chciał - świadomie czy bądź nieświadomie - odwołać właśnie do jego emocji. Zrobił Piotruś coś dobrze; powiemy, że jest dobry - poczuje się dobrze. Być może będzie dalej robił dobre rzeczy. Nawet w przypadku dorosłych. Jeżeli partnerka powie mi, że jestem super, bo naprawiłem kran - no to - jest to sytuacja win-win, moim zdaniem. Powinno mi zależeć na powtarzaniu czynności naprawienia kranu - no bo zostałem teraz w mroczny i zły sposób zmanipulowany, kobieta oplotła mnie nitkami - bo:
- Oszczędzimy pieniądze na wzywaniu fachowca;
- Chcąc/ nie chcąc rozwinę w jakimś stopniu umiejętność naprawiania tego konkretnego kranu;
- W oczach partnerki wyjdę na gościa, który może ubrudzić sobie rączki i potrafi naprawiać ten konkretny kran. A mi powinno zależeć, aby tak mnie postrzegała, bo wtedy zapewne przyjdzie do mnie z innymi problemami. Jestem użyteczny.
Głównie chodzi mi oto, że unikanie tych 12 barier prowadzi do omijania, moim zdaniem, samych negatywnych emocji. Wskazanie tych barier ma prowadzić do ograniczenia wyrządzania komuś krzywdy, wprawiania go w zły nastrój, świadomej/ nieświadomej manipulacji. Jednak to jak porywanie się z motyką na słońce. Załóżmy, że nagle każdy człowiek w perfekcyjny sposób wykorzystuje poprawne komunikaty. Odpowiedzi przestają generować negatywne reakcje albo w cudowny sposób ograniczają je do minimum. Niespodziewanie przychodzi do takich ogarniętych ludzi barbarzyńca. Zaczyna ich cisnąć, to oni... No właśnie, co? Pojawią się u nich negatywne emocje w wysokim stężeniu, to jak ci ogarnięci ludzie mają teraz się opanować? Zanim ich rozczochrane głowy odzyskają spokój, pewnie ten barbarzyńca zdąży już osiągnąć swój cel i wrócić do puszczy.
Sęk w tym, że fajnie jest znać te bariery i posiadać świadomość, kiedy zaczynamy odchodzić od źródła problemu, a zaczynamy się kłócić z powodu takiego, że teraz czujemy się źle. Jednakże - na moje oko usunięcie tych barier jest po prostu niemożliwe, bo to oznaczałoby wypalenie czegoś, co dała nam natura.
W Orwellu aparat państwa inwigilował, gnębił i ogłupiał wszystkich na każdym kroku. Pójście w drugą skrajność spowodowałoby równie ponurą przyszłość.
Sam artykuł jest fajnie napisany. Przyjemnie mi się go czytało, dzięki za włożoną pracę i liczę na więcej!