RE: Kryzys klimatyczny - po co się starać skoro nasz los jest przypieczętowany?
Byłem wczoraj na pokazie pewnego dokumentu na temat zmian klimatycznych i aktywizmu, po którym wywiązała się ciekawa dyskusja. Padło tam bardzo fajne stwierdzenie, że jedyna rzecz jaka musi się zmienić to tylko 7mld ludzi, którzy zdają sobie sprawę z tego, że sami są odpowiedzialni za siebie, wszystko by się ułożyło w 30dni :)
Oczywiście tytuł mojego wpisu jest trochę w sarkastycznym tonie, jako, że procesy zmian i rozwoju nie przebiegają liniowo to nic nie jest jeszcze stracone. Uważam, że nie można się poddawać aż do końca.
Co do polityków to będą mniej i mniej potrzebni w zdecentralizowanym świecie, już teraz absurdy zachodzące na poziomie władz są tak wyraźnym sygnałem, żeby po prostu odpuścić sobie to bagno. Ciekawe kim będą rządzić przy frekwencji wyborczej na poziomie 5%... Jedynie jakieś ciało o globalnym wpływie (globalna demokracja bezpośrednia zrównująca w prawach wszystkich Ziemian?) może mieć jakąś rację bytu z politycznego punktu widzenia. Ah, utopie :) Ale poteoretyzować warto.
Dzięki za Twój głos.
Zdecentralizowany świat? Wątpię.
Posted using Partiko Android
Wychodzę z założenia, że jeśli naprawdę mamy przetrwać jako gatunek i wskoczyć do kolejnego etapu, to coś poważnego musi się zmienić (poważne zmiany miały już miejsce na przestrzeni dziejów). A decentralizacja wydaje mi się najsensowniejszym pomysłem z jakim się zetknąłem.
Ok, w zasadzie się zgadzam, chociaż zależy w czym ta decentralizacja i jak daleko posunięta. Ale bardziej chodziło mi i to że nie widzę by świat zmierzał w tym kierunku. Wręcz przeciwnie niestety.
Posted using Partiko Android