Stephen Hawking - Bankiet dla podróżników w czasie
Dokładnie w samo południe 28 czerwca 2009 roku na uniwersytecie w Cambridge odbyło się jedno z najbardziej kuriozalnych przyjęć w całej dotychczasowej historii ludzkości. Profesor Stephen Hawking urządził uroczysty bankiet dla podróżników w czasie – bynajmniej, nie był to jedynie przejaw osobliwego poczucia humoru wielkiego naukowca, a zmyślny eksperyment z pogranicza nauk fizycznych i społecznych.
Przygotowania związane z uroczystością starano się utrzymać w największej tajemnicy do chwili... jej zakończenia. Było to bardzo ważne, ponieważ nikt niepowołany, rezydujący w teraźniejszości lub przeszłości, nie mógł się dowiedzieć o jej organizacji, gdyż mogłoby to skazać misternie utkany plan na porażkę.
Żadne dobre przyjęcie nie może obyć się bez eleganckiego zaproszenia, które w tym przypadku oczywiście zamierzano zaprezentować światu po zakończeniu bankietu, a głosiło ono:
Takie przygotowanie tego dziwacznego wydarzenia dały uczonemu dużą dozę pewności, iż każdy potencjalny podróżnik w czasie (a przynajmniej choćby jakaś ich część) pojawiłby się tam o wyznaczonej porze – oczywiście pod warunkiem, że podróże w czasie (a dokładniej – w przeszłość) są możliwe.
Na chwilę przed godziną „zero” wszystko było dopięte na ostatni guzik. Szampan chłodził się w kubełkach, przekąski kusiły świeżością, a balony z helem cierpliwie czekały na wyjątkowych gości, których powitać miał imponujący transparent z napisem „Witamy podróżników w czasie!”. Zegar nieubłaganie odliczał ostatnie sekundy do dwunastej a, kto wie, być może profesor Hawking stawiał właśnie kropkę na końcu swego uroczystego powitania, albo w głębi serca chichotał radośnie na myśl o poincie inteligentnego żarciku, który wplótł w wiekopomną przemowę, którą mógłby przeczytać głosem – nie bójmy się marzyć – samego Christophera Lloyda.
3...
2...
1...
Gong zegara w auli właśnie wybił dwunastą. Klamka drzwi wejściowych za nic w świecie nie chciała drgnąć, a korki w butelkach z szampanem mimo iż piekliły się, gotowe do radosnej podróży w przestrzeni, zdążyły chyba zdać sobie sprawę, że nikt ich dzisiaj nie uwolni.
Nikt nie przyszedł. Profesor Hawking postanowił poczekać jeszcze trochę na ewentualnych spóźnialskich – wszak kto wie, może i w tunelach czasoprzestrzennych natrafić można na korek albo, co gorsza, międzywymiarowego niedzielnego „kierowcę”? Niestety, w końcu nawet i sam organizator postanowił skapitulować i opuścić bankiet – a jakże – po angielsku.
Nasuwa się pytanie: czy dało nam to ostateczny dowód na to, iż podróże w czasie są niemożliwe? Niekoniecznie, możemy bowiem zaryzykować stwierdzenie, jakoby w odległej przyszłości, po historii tego zadziwiającego eksperymentu nie pozostała nawet najmniejsza notka, uniemożliwiając tym samym komukolwiek pojawienie się na bankiecie.
Dlatego też, w myśl idei głoszącej, że co wrzucimy do blockchaina, zostanie w nim na zawsze, być może ja, prosty kronikarz, zmieniam właśnie losy historii, pozwalając tą krótką notką przesłać jej echo w eter wieczności? ;)
Krótki klip telewizji Discovery Channel na temat opisanego wydarzenia:
<a href=”
Copyright © 2018 by rtyminski vel s1n34t3r.
A może podróżnicy w czasie mają swój kodeks, według którego nie mogą się ujawniać?
(Przepraszam za tak późną odpowiedź - dużo się ostatnio u mnie dzieje, a poza tym nie pomaga również fakt, iż Steemit nie informuje w jakikolwiek sposób o nadsyłanych komentarzach)
Mnie również przeszło to przez myśl - troszkę jak dyrektywa pierwsza (prime directive) w uniwersum Star Trek, która zabrania kontaktów i interakcji z gatunkami, których stadium rozwoju technologicznego znajduje się poniżej określonego pułapu. Kto wie, może faktycznie w przyszłości zdano sobie sprawę z niebezpieczeństw takich podróży w tak (potencjalnie) odległe epoki, jak ta nam współczesna - a może i na własnej skórze przekonali się o ich tragicznych skutkach?
Możemy tylko gdybać...