CZY TAK BĘDĄ WYGLĄDAĆ MOJE PODRÓŻE SAMOLOTEM ?
Samolot to nie jest mój faworyt jeżeli chodzi o transport po Polsce. Nie latam często, brak mi doświadczenia w tym zakresie, ale jak już lecę to na grubo – z przygodami.
Historia zaczyna się kilka dni wcześniej, dowiaduję się, że biorę udział w konferencji w Szczecinie. Pierwsza moja myśl to “Jak ja się tam dostanę?”, przecież to drugi koniec Polski. Szybki przegląd możliwości:
Samochód – czas: 8 h
Pociąg – czas: 10 h
Samolot – czas: 5,5 h
Najlepszą opcją wydawał się samolot. Ze względu na brak bezpośredniego połączenia między Lublinem a Szczecinem konieczna była przesiadka w Warszawie. Siatka połączeń nie była wystarczająco dobra, przez co musiałem zostać w Szczecinie dzień dłużej.
Przelot do Szczecina przebiegł bez zakłóceń, nie mam w tym aspekcie żadnych zastrzeżeń. Przygoda zaczęła się w piątek rano w Szczecinie:
6:00
Pobudka! Szybki serwis, pakowanie i około 15 minut spaceru na busa, który zawiezie mnie na lotnisko.
7:10
Wyjeżdżam busem LOTu ze Szczecina na lotnisko w Goleniowie.
8:00
Jestem już na lotnisku, prawie bez kolejek przechodzę kontrolę bezpieczeństwa.
8:50
W okolicach tej godziny przylatuje Bombardier Dash 8 Q400, lekko opóźniony. O 8:55 powinniśmy wystartować. Już wiem, że będzie lekkie opóźnienie, ale ”luuuuuuz” mam 3 godziny na przesiadkę w Warszawie, bez problemu zdążę na lot do Lublina.
9:02
Dostajemy informację, że lot opóźniony jest o 30 minut. Z okien terminala widzimy, że obsługa naziemna wraz z obsługą samolotu majstrują coś przy jednym z silników, raz po raz pomachując do siebie.
9:25
Obsługa informuje nas, że wylot zostaje przesunięty o godzinę z przyczyn operacyjnych. Nie lubię tego określenia, powoduje ono we mnie poczucie, że ktoś coś zepsuł albo źle zorganizował. Przez jakiś czas fachowcy kręcą się jeszcze przy silniku. Po kilku minutach „Januszowania” całej załogi przy samolocie, zbierają cały sprzęt i wracają do terminala. Nadal nie wiemy co się dzieje.
10:00 – 10:30
Nie pamiętam dokładnie, która to była godzina. Dostajemy informację o nowej godzinie wylotu – 14:50. Powód? Problemy techniczne.
W tym momencie cały mój luz się kończy. Razem z kilkoma innymi pasażerami podchodzimy do obsługi z pytaniem “Co się stało?”. Nieoficjalnie dowiadujemy się, że coś uderzyło w samolot i czekamy na mechanika, który przyleci kolejnym lotem rejsowym z Warszawy i zrobi przegląd maszyny. Dostajemy nieoficjalną informację, że prawdopodobnie polecimy, ale nikt nie może nam tego zagwarantować. Ja i wielu moich współpasażerów o przesiadce w Warszawie możemy zapomnieć.
Plan B
Pani w punkcie informacyjnym LOTu, nie ma dla mnie dobrych wiadomości. Informuje mnie, że jedyną opcją dostania się do Lublina drogą powietrzną jest podróż w konfiguracji: Szczecin – Warszawa – Monachium – Lublin z wielogodzinnymi przesiadkami. Z przyczyn oczywistych grzecznie dziękuję za tę propozycję.
W międzyczasie dostajemy lakonicznie napisaną broszurę dotycząca reklamacji i bony na 30 zł do wykorzystania na lotnisku, co wystarcza na jedną kanapkę i kawę.
Plan C
Wypożyczę auto i pojadę bezpośrednio do Lublina – to jest plan! Dzwonię na infolinię z pytaniem o rekompensatę/zwrot kosztów w mojej sytuacji. Pani informuje, że dostanę zwrot za bilety i bliżej nieokreśloną rekompensatę. Olewam to! Zajmę się tym później. Dzwonię do wypożyczalni – brak aut. Dzwonię do innej- czas oczekiwania na samochód to około 2 godziny. Rezygnuję z tego pomysłu.
Plan D
Czekam na mój lot z nadzieją, że się odbędzie o 14:50 i wypożyczę auto w Warszawie.
Z tą myślą czekam na przylot mechanika. Razem z innymi pasażerami rozmawiamy o obowiązkach przewoźnika w takich sytuacjach. Okazuje się, że należy nam się rekompensata oraz zwrot poniesionych dodatkowo kosztów. Jedna z osób miała już kiedyś taką sytuację. Według jej relacji nie jest to łatwe, linie niechętnie wywiązują się z tego obowiązku.
Dyrektywa Unijna przewiduje rekompensatę 250-600€ – przy spełnieniu kilku warunków.
Na lotnisku udało mi się zdobyć całkiem wygodne krzesło, ale wszystko psuła bliskość toalet, które nie miały domykaczy. Nie muszę tłumaczyć jakie to aromaty roznosiły się po terminalu.
14:50
W końcu na lotnisko dociera mechanik! Dookoła samolotu zbiera się załoga i obsługa naziemna. Technik ogląda łopaty śmigła, przygląda się obudowie silnika, przeciera ją szmatką, zabiera “zabawki” i znika z pola widzenia.
W międzyczasie zgodnie z planem odprawiany jest kolejny rozkładowy lot Szczecin – Warszawa. My nadal nie mamy informacji odnośnie naszego.
15:10
W hali wyczuwalne jest już napięcie, przy bramce zbiera się grupa ludzi, po chwili pojedyncze osoby przechodzą odprawę. Zniecierpliwiony i zdenerwowany brakiem żadnego komunikatu staram się uzyskać jakieś informacje na temat naszego lotu. Dostaję odpowiedź, że lecimy i pocztą pantoflową przekazujemy sobie tę informację. Do momentu wyjścia na płytę lotniska nie przekazano oficjalnej informacji o rozpoczęciu boardingu.
15:20
W końcu na pokładzie!
~15:30
Wylot. Podczas lotu załoga informuje pasażerów o przesiadkach, na które jest szansa się załapać i kontynuować swoją podróż.
16:24
Koła dotykają płyty lotniska – z 6 godzinnym opóźnieniem jesteśmy w Warszawie.
Na lotnisku udaję się do punktu transferowego, żeby dowiedzieć się co dalej powinienem zrobić. Okazuje się, że mój bilet na lot do Lublina został zablokowany. Z tego co zrozumiałem, mogłem zostać potraktowany jakbym po prostu nie stawił się na lot.
Konieczne było wprowadzenie korekty, że owszem nie dotarłem na lotnisko na czas, ale stało się to z przyczyn niezależnych ode mnie. Pani informuje mnie o braku możliwości kontynuacji podróży i zgodnie z procedurami proponuje mi jedynie taxi na dworzec PKP. Pozostałe kwestie poleca rozwiązywać na drodze reklamacji. Dziękuję i idę sprawdzić rozkład i bilety na pociąg.
Ważne! Zawsze się zgłaszajcie w takich sytuacjach na lotnisku przesiadkowym, pomoże wam to uniknąć komplikacji w dochodzeniu swoich praw.
Plan E
Okazuje się, że bilety na najbliższy pociąg do Lublina są wyprzedane. Dociera do mnie, że jestem głodny, zmęczony i najzwyczajniej w świecie mam dosyć tego dnia. Kolejny bezpośredni pociąg do Lublina mam o 19:50 – niech to będzie już ostateczny plan.
Taxi z lotniska na Centralny, obiad, chwila odpoczynku.
Żeby nie było tak łatwo – pojawiają się problemy z zakupem biletu przez aplikację SkyCash – finalnie udaje się je kupić przez stronę internetową. Ta podróż chyba nie może być trudniejsza…
19:50
Wsiadam do pociągu, szczęśliwie o czasie. Nie jestem przesądny, ale 13 numer wagonu trochę mnie śmieszy.
Muszę się do czegoś przyznać… to jest moja pierwsza podróż pociągiem.
22:40
Lublin! Zostaje mi jeszcze przejazd z dworca do domu. Sił na odebranie auta z lotniskowego parkingu brakuje, więc zostawiam to na jutro (sobotę).
23:20
Koniec na dziś, po 16 godzinach podróży docieram do domu.
Rozumiem, że takie sytuacje się zdarzają. Może nie była ona typowa i prosta do ogarnięcia przez przewoźnika, jednak czuje jakiś niedosyt, za mało zaangażowania i dobrej woli ze strony organizatorów lotu – nie ma połączenia to „radź se Pan sam”. Takie podejście nie zachęca do ponownego skorzystania z ich usług.
Ta historia jeszcze się nie kończy, będę dochodził swoich praw u przewoźnika. Opisze wam cały proces, może komuś przyda się taka wiedza. Będę przechodził przez to pierwszy raz, więc jeżeli ktoś ma doświadczenie w podobnych sprawach, chętnie dowiem się jak było w Waszym przypadku.
Tymczasem,
dziękuję, dobranoc.