RE: This post is for role play
Obejrzał legitymację, faktycznie... Pół roku temu miała osiemnaste urodziny. Masakra. Zarejestrował jej najważniejsze dane i raz jeszcze spojrzał na martwą dziewczynę. Umrzeć w swoich najlepszych latach... Szkoła. Bez wątpienia tam się wybiorą. Pokiwał, oddając portfel. Spojrzał też za Mikasą, westchnął nieco i spojrzał na mężczyzne.
-Dobra, działajcie tu jeszcze. Może coś jeszcze znajdziecie... Idę do niej - mruknął, ruszając już w stronę auta. -Sprawdzimy szkołę - rzucił gdy był jeszcze obok. Przeszedł pod taśmą i poszedł do auta, wsiadł i spojrzał na Mikasę. Byli dosyć daleko... Zerknął dla pewności w koło, w końcu sięgając dłonią do jej policzka. Zrobiła się bardzo blada. I chyba przed chwilą piła, miała wilgotne wargi, nadal były popękane po gorączce.
-Mikasa?
Mężczyzna kiwnął mu głową i już zajął się dalej swoją pracą.
Mikasa siedząc w aucie wbijała pusto wzrok w kierownicę. Nie że to ją przerosło, ale na widok czegoś takiego wiele osób poczułoby się gorzej. A fakt, że to była jeszcze dziewczyna...
Wzdrygnęła się na jego gest i spojrzała na niego powoli, jej oczy błyszczały jakby miała płakać.
-To tylko dziecko Levi - Szepnęła niewyraźnie i przygryzła jeszcze mocniej dolną wargę - Ja mogłam kiedyś tak zginąć - Wyznała mu drżącym głosem.
Rozumiał, do ludzkie, że tak się reagowało. Sam na swój sposób przeżywał. No i jeszcze to dziewczyna, a Mikasa przecież trochę przeżyła. Dlatego dla niej to jest trudniejsze. Gdyby nie byli wcale na widoku, po prostu by ją przytulił. A tak musiał się odsunąć, zabrał dłoń nim zdążył ją jakoś uspokoić. Choć jeszcze nie widział jej takiej...
-Wiem - szepnął wyraźnie przygnębiony, naprawdę chcąc jakoś ją wesprzeć. Chwycił ją za dłoń. -Pojedzmy do jej szkoły jak się uspokoisz. To dwie ulice stąd.
Zamrugała kilka razy, chcąc powstrzymać łzy. Na szczęście żadna się nie wydostała. Ścisnęła mocniej jego rękę i spróbowała uspokoić swój nerwowy oddech. Miała nadzieję że dorwą tego potwora. Spojrzała w końcu na Levi'ego i kiwnęła głową.
-Już...już mi lepiej. Przepraszam, to żałosne z mojej strony - Szepnęła, zła na siebie. Odpaliła już tylko auto bez słowa.
Spokojnie czekał, aż sie pozbiera. Kiedy ruszyli musiał zabrać dłoń... Zamyślił się trochę.
-Nie uważam że to żałosne... - napomknął jedynie, tak by wiedziała. Podał jej też dokładny adres placówki. Ta reakcja była zwyczajnie dosyć kobieca, chyba to nje było nic złego? Pokazywała emocje.
W tym zawodzie nie powinna się rozklejać przy czymś takim. Ale była mu wdzięczna za takie słowa. Chwilę spojrzała na niego i chociaż się nie uśmiechała to mógł zobaczyć że jego postawa jej pomagała. Już tylko pojechała w stronę szkoły i kiedy trafili to zatrzymała się przed budynkiem. Zwykłe liceum...nic specjalnego. Ani nie wyglądało na jakieś niskich lotów ani na jakieś super bogate. Miała nadzieję że czegoś się dowiedzą. Już tylko zamknęła drzwiczki i z Levim poszła w stronę wejścia.
-Nie mam żadnego pomysłu kto mógłby to być Levi...
Idąc z nią, przeczesał ręką mokre włosy i westchnął zrezygnowany.
-Jeśli za tymi morderstwami stoi jedna osoba, ofiary mogły być przypadkowe - mruknął smutno. Co za tym idzis trudno będzie wyczaić tego świra. -Może ktoś się ostatnio za nią kręcił i jej koledzy będą coś wiedzieć? - zerknął na nią, otwierając jej drzwi, wpuścił ją pierwszą. Szykował też odznakę, by ich przedstawić.
Mikasa spytała się gdzie znajdzie gabinet dyrektora i jak już się zorientowali gdzie iść to ruszyli, przy okazji się rozgladając. Budynek był zadbany, akurat były lekcje więc było też pusto i cicho. Mikasa rozglądała się z ciekawością jednak w końcu zapukała do drzwi gabinetu dyrektora i zajrzała ostrożnie.
-Dzień dobry...jesteśmy w sprawie waszej uczennicy. Julie Watson. Niestety, ale...ona nie żyje. Musimy przepytać jej kolegów z klasy.
Wieki nie był w szkole. Nawet z trudem szlo mu wspominanie swoich szkolnych lat... Sekretarka uniosła na nich wzrok, ale gdy usłyszała, że ich uczennica--
-O Boże... Rozumiem, proszę chwilę poczekac - starala się zachować profesjonalny spokój. Podeszła do pokoju obok i zapukała, proszac panią dyrektor. Szpilki zaczęły stukać o podłogę. Wyszła do nich i tym razem Levi powtórzył co się stało. Już zaraz sprawdzali plan lekcji jej klasy.