RE: This post is for role play
Klasa wyraźnie odetchnęła z ulgą na widok obcych, można się było spodziewać takiej reakcji. Kilka osób już bezceremonialnie wyciągnęła telefony i zaczęła coś w nich pisać. Mikasa zmarszczyła na ten widok czoło jednak spojrzała na nauczyciela i wystawiła swoją odznakę.
-Przychodzimy w sprawie Julie Watson - Zaczęła na co niektóre osoby już wbiły w nią i w Levi'ego zainteresowane spojrzenia chociaż nadal panował hałas - Niestety, ale została zamordowana.
Wtedy zapanowała kompletna cisza. Osoby które miały wzrok wbity w telefon nagle wyjrzały zza nich. Niektóre dziewczyny zasłoniły usta dłonią, a chłopcy wbili pusty wzrok w ławkę. Mikasa przyjrzała się temu widokowi, jak widać to szok. Chociaż nie oznaczał on że faktycznie każdy musiał ją lubić. Chrząknęła cicho i przeniosła swój wzrok na nauczyciela który z niedowierzaniem kręcił do samego siebie głową, mamrocząc coś pod nosem.
-Kto się z nią najbardziej przyjaźnił? Może miała chłopaka?
Młodzież zaczęła patrzeć po sobie a wszystkie spojrzenia nagle utkwiły w jednej dziewczynie. Nieco wystraszona się podniosła, dłonie jej się trzęsły.
-J-Ja...my się przyjaźnimy...znaczy przyjaźniłyśmy...co jej się stało?! - Wyszeptała łamiącym się głosem. Znowu spojrzenia wróciły do Mikasy.
-Została zamordowana jak już wspomniałam. Czy ktoś z was wie jakie miała plany wczoraj? Może była jakaś impreza?
Nagle wszyscy zgodnie kiwnęli głową.
-Tu niedaleko! Wszyscy byliśmy, ona też! Tylko...chyba wracała sama co nie? - Znowu zgodne mruknięcie - Mówiła że ma jakieś plany więc długo nie będzie siedzieć. To było w takim barze w stylu lat 70. Znany taki... - Dziewczyna wbiła wzrok w ławkę i zaczęła szlochać nagle. Usiadła z powrotem, zakrywając buzie dłońmi.
Mikasa dobrze wszystko wyjaśniala, więc Levi u jej boku siedział cicho, z zalożonymi rękami na torsie. Obserwowal bacznie każdego, słuchając tego co wiedzieli. Jej przyjaciółka chyba się calkiem rozkleiła. Levi chwycił Mikasę na chwilę za ramię, by zwrócić na siebie uwagę.
-Może pogadamy z nią już na korytarzu, bez całej klasy? - zasugerował szeptem. Sprawdza tez ten bar. Jeśli był monitoring może będzie tam ktoś podejrzany.
Spojrzała na niego, wątpiła czy uda się im jeszcze coś z niej wyciągnąć ale warto spróbować. Szeptem poprosiła nauczyciela o taką możliwość i po chwili stali na korytarzu z zapłakaną dziewczyną. Co chwilę wycierając sobie twarz rękawem koszuli, próbowała coś z siebie wydusić, wpierw podała im adres tego lokalu.
-J-Ja...n-nie miała chłopaka, a jeśli miała i o tym nie wiem to...musiała mieć powód! D-Dlaczego...mogłam z nią pójść - wyszlochała z trudem i jeszcze bardziej się rozryczała - M-Może by żyła! Nic się nie działo w barze, musiał ją zaatakować jakiś świr gdy była sama!
Najwyraźniej była na siebie o to zła ale chyba ani Mikasa ani Levi nie mieli kwalifikacji do tego by się nią zająć. Potrzebny jej psycholog. Mikasa pogłaskała ją szybko po ramieniu i pozwoliła jej już wrócić do sali. Jak już została sama z Levim to spojrzała na niego poważnie.
-To co...sprawdzamy bar?
No cóż... Żal mu było tych dziewczyn. Musiały być dobrymi przyjaciółkami... Szkoda, że niczego nie zauważyła. Choć jeśli Julie była calkiem przypadkową ofiarą wtedy nawet sprawca mógł się przed zabójstwem nią nie interesować. Pokiwał głową, już z nią wychodząc.
-Ciekaw jestem czy znaleźli gdzieś tam przy niej dragi... MTen morderca to pewnie jakiś ćpun. Opis innych znalezionych ofiar wskazywałby, że sprawca jest ten sam, no i znaleźli przy ofiarach narkotyki. To... Będzie trudna sprawa. Jesli w barze nic nie znajdziemy, będziemy w dupie - warknął, otwierając drzwiczki jej samochodu, by schronić się przed deszczem.
Mikasa sama czuła się podle, przekazywanie takich wieści nie było łatwe a musiała wtedy wyciągać też z tych ludzi wszystko co wiedzieli. W takich sytuacjach...to było okrutne. Ale inaczej nie mogli działać.
Kiedy schronili się w aucie to chwilę musiała się ogrzać, cholerny deszcz. Zaczęła pocierać sobie ramiona i zaczęła się rozglądać za tabletkami które gdzieś miała schowane na wszelki wypadek. W końcu po znalezieniu jakiegoś listka, łyknęła jedną i włączyła ogrzewanie. Odrazu lepiej...
-Daj mi tylko chwilę... - Szepnęła i pociągnęła nosem.
Obserwował ja przez dobrą chwilę. Bał się, że się bardziej rozchoruje. Sięgnął dłonią do jej czoła, musiał sprawdzić.
-Rozsądnym z mojej strony byłoby powiedzieć, że powinnaś jeszcze wygrzewać się w domu, nawet jeśli ciesze się, że przyszłaś dziś do pracy i jesteś tu obok - mruknął zmartwiony. Lepiej by jak najszybciej znaleźli tego świra, po prostu. Wtedy Mikasa mogłaby trochę odpocząć.
Na ten gest spojrzała na niego trochę zmęczona ale też zdziwiona. Miała na razie ciepłe czoło. Westchnęła cicho i sięgnęła po chusteczkę, żeby wysmarkać sobie nos. Był taki kochany...najchetniej by się do niego przytuliła chociaż pewnie by go odstraszyła. Oblizala powoli swoje spierzchnięte usta.
-Aż tak lubisz moje towarzystwo? - Wychrypiała nagle, miała rozbawiony głos - Możesz mi nie wierzyć, ale właściwie to sama chętnie bym spędziła z Tobą czas tak po prostu. Bez...no.
Miał nadzieje, że nie dostanie gorączki. Zabrał już dłoń, akurat się odezwała. Wpwtrywał się wtedy w jej usta. Ale uniósł wzrok wyżej, sluchając co mówi. Czy aż tak lubił jej towarzystwo? Było jakoś tak miło, godadywali się, a to mu się nie zdaża.
-Cóż... - mruknął, ale ona kontynuowała. Zamrugał, pochylając głowę. Chciała spędzić z nim czas? Czyli tak jak-- No bo czy to nie zadanie jej faceta? -Czy to jest jakaś propozycja? - nie wiedział co o tym myśleć. Jeśli by jej jakoś bardzo zależało, to może i na przykład gdzieś z nią wyszedł... Musi być samotna. Choc teraz ma tego swojego Bryana w domu.
Przygryzła sobie mocno dolną wargę, teraz trochę żałując że to powiedziała. Przecież mówił, że bez zobowiązań, a ona wyskakuje z czymś takim. Chociaż nie mogła po prostu przestać myśleć o tym jak ją obejmował i dotykał...
-J-Jeśli...j-jeśli będzie jakaś okazja i w ogóle to czemu nie? Znaczy rozumiesz, b-bo ja...t-to nie tak, ż-że ja... - Urwała i nagle warknęła coś na samą siebie. Jak jakaś nastolatka, godne pożałowania z jej strony. Wytarła sobie szybko krew która poleciała jej z ranki na ustach i nadal sobie je gryząc, spróbowała już tylko znaleźć na telefonie drogę do tego baru.