"Ucieczka z Dannemory" - serial, który pokazuje świat zza krat. I pragnienie wolności
To czego możemy zazdrościć Amerykanom to pięknie rozwinięty rynek medialny. Tam każdy znajdzie coś dla siebie i możemy być pewni, że nawet najbardziej wykwintne gusta filmowo – serialowe będą zaspokojone. Gdybym zatem zadał wam pytanie – jak szybko w Polsce nakręcono by serial o ucieczce z więzienia, które miało miejsce 3 lata temu? No chyba nie za szybko. A tam proszę – świetny serial, z wielką dbałością o szczegóły jest już na miejscu i to zaledwie po 3 latach od wydarzeń oryginalnych. Serial „Ucieczka z Dannemory” to jeden z najwyżej cenionych seriali tego roku (jak czytamy w Internetach). Czy słusznie?
Za reżyserię tego widowiska wziął się Ben Stiller. Aktor, komik, którego kojarzymy z często żenujących filmów komediowo-familijnych. Ledwo jesteśmy w stanie wysiedzieć na nich przy niedzielnym kotlecie. Ale ma coś czego wielu może mu pozazdrościć – chęć, by być czymś więcej. Stiller co jakiś czas bierze udział w dziełach zupełnie innych. I za to wielki szacunek, bo jak widać zna się na robocie. Co po lekturach wielu jego dzieł wcale nie było takie oczywiste. W tym serialu udało mu się zbudować ciekawy klimat więziennej klaustrofobii i spotkania wielu uczuć związanych z pobytem za kratkami. Robi wrażenie delikatne prowadzenie kamery, ale także pytania o to czym jest dla skazanego na wieloletnie więzienie pojęcie wolności.
Sam serial opowiada historię z 2015 roku, gdy dwóch morderców uciekła z pilnie strzeżonego więzienia. Było to olbrzymie zaskoczenie dla wszystkich, całego systemu więziennictwa. Media i wszelakiej maści znawcy mieli mocno używane. Ale co ważne, sprawa była na tyle głośna, iż pisały o niej także nasze media. Natychmiast zrodziło się pytanie: jak to w ogóle możliwe. I jak zawsze odpowiedź jest tylko jedna- czynnik ludzki i polityka zarządcza. Ale co konkretnie – dowiecie się z serialu.
Czy jest to jeden z najlepszych seriali ubiegłego roku? No cóż – odnośnie złożoności przedstawionego problemu – tak. Napięcie i wciągająca fabuła – także, choć co do kilku tematów możemy mieć zastrzeżenia. Na pewno kolejną zaletą jest to, że wyprodukowano go kręcąc w oryginalnych miejscach. Inna rzecz – świetnie zostali dobrani aktorzy, a ich postacie to nie tylko ich ciemna strona natury. Warto obejrzeć!
Uwielbiam produkcje z motywem więzienia. A jak jeszcze zobaczyłem obsadę tego serialu, to już wiedziałem, że go muszę zobaczyć. Benicio del Toro chyba świetnie pasuje do roli skazańca. Za to utalentowany Paul Dano zalicza rolę wbrew swojemu emploi.
Jak tylko nadrobię zaległości z Netflix, pomyślę o prenumeracie HBO.