"Amy" (VOD TVP) - świetny dokument o wielkiej artystce, którą zniszczyli "przyjaciele"
TVP Kultura i TVP Historia. Na co dzień nie oglądam, bo albo nie mam czasu, albo mam tak dużą awersję do TVP, że nie mogę się przełamać. Ale mam na to dziwny sposób, który polecam wszystkim, bo czasem naprawdę warto. Biorę stronę Upflix.pl, piszą tam o nowościach w serwisach VOD. Jednym z nich jest VOD TVP. No i tak się człowiek dowiaduje o świetnych nowościach, które były na tych kanałach emitowane i teraz można je przez krótki czas także obejrzeć za free na koncie, które trzeba wcześniej utworzyć.
Tak właśnie znalazłem film dokumentalny, który chciałem obejrzeć jakiś czas temu. Mianowicie „Amy”. To sylwetka wielkiej gwiazdy Amy Winehouse, która niestety dołączyła do słynnego kluby „27”, czyli gwiazd, które w tym wieku wykorkowały przez nazwijmy to „niehigieniczny tryb życia”.
Amy Winehouse była osobą o zjawiskowym głosie. Bardzo wyróżniała się na tle współczesnego muzycznego dziadostwa. Bardzo podkreślała, że jej idolami są raczej osoby, które karierę mają już dawno za sobą. To bardzo imponuje widzowi, gdy nastolatka (taką ją poznajemy) jest tak dojrzała muzycznie.
Zatem kariera ma u niej stać otworem. Niestety, bagaż życiowych doświadczeń połączony z hienami żerującymi na wschodzącej gwieździe wszystko to dosłownie zabił. I co jest wielką siłą tego dokumentu, autorzy sugerują, że wcale tak być nie musiało. Wystarczyło kilka dobrych decyzji, dobrych ludzi wokół, byśmy wciąż mogli cieszyć się kolejnymi wzniosłymi przebojami.
Twórcy znakomicie wychwycili zmianę społeczną jaka nastąpiła pod koniec I dekady XXI wieku. Każdy stawał się dziennikarzem, zanikała prywatność. Brak intymności i media które poczuły krew – ta mieszanka była dla tej młodej kobiety wyjątkowo szkodliwa. I bolesna, bo widać było, że wybory, które dokonywała nie były tylko i wyłącznie jej decyzjami.
Film jest bardzo smutny. Powoli oswajamy się z myślą, że ta fajna osoba umrze. Że odejdzie od nas wielki talent. Że nie będzie razem z nami persony autentycznie twórczej, podkreślającej niezwykłą wieź, która łączy nas z jej twórczością. Widzimy ten upadek. I to do końca żerowanie na jej osobie. Ojciec, kochankowie, przemysł muzyczny. A przecież tak być nie musiało.
Twórcy zastosowali bardzo ciekawy zabieg, chyba coraz popularniejszy w tego typu filmach. Otóż zrezygnowano z „gadających głów”. Pojawiają się one w tle archiwalnych nagrań, co znakomicie dynamizuje opowieść. Nie czyni jej „nudną”. I lepiej widzimy też powolne staczanie się Amy.
Bardzo dobry film. Można obejrzeć pod tym linkiem do 15 marca: https://vod.tvp.pl/website/amy,40103161
Tak mi było jej szkoda po obejrzeniu tego filmu. Jej ojciec zasługuje na miano najgorszego starego ever.
Tak jest! No i te "miłosne mendy", które na niej żerowały. To było takie irytujące wręcz