Żal jak zwykle facetów, bardziej szczęśliwi stali przed sklepami albo siedzieli na ławkach. Tym z mniejszą ilością farta pozostawało wejście do sklepu z ubraniami, chodzenie za partnerką, a w najgorszym wydaniu zastępowanie psiapsiółki do zakupów.
A mnie się tam udało dorwać fajną promocję -50%. Ale wiedziałem co chcę. Już wcześniej na to polowałem. Zamówiłem tylko przez internet, wszedłem do sklepu, przymierzyłem, podpisałem odbiór i wyszedłem :D
Ano tak jest najłatwiej - gorzej jak trzeba manewrować między wieszakami, innymi kupującymi i obsługą, która musi dbać o sklep w czasie wyprzedaży ;p