Nieciekawe czasy dla graczy – dlaczego nie należy traktować gier jako usług.
Jest takie stare chińskie przysłowie: „obyś żył w ciekawych czasach”, no i niestety w takich chyba nam – graczom przyszło żyć. Chociaż nie, to jednak są bardzo nieciekawe czasy…
Gra Jako Usługa
Nie wiem czy jesteście, Drodzy, zaznajomieni z wykutym nie tak dawno, przez producentów (a właściwie wydawców – curse you, EA) gier, pojęciem Games As Service (GAS) - Gry Jako Usługa.
W skrócie, chodzi o to, że NIEKTÓRZY (na szczęście, nie wszyscy) twórcy z branży rozrywki elektronicznej, uznali, że ich dzieł kultury (jakimi niewątpliwie są gry komputerowe właśnie), nie należy już uważać za dzieło, czy jak ktoś woli, produkt, ale za usługę.
Jakie ma to znaczenie dla konsumenta? Ano takie, że płacąc za dany tytuł de facto nie kupujemy już gry, w takim rozumieniu, do jakiego przywykliśmy, czyli nie uzyskujemy licencji na korzystanie z gotowego, pełnowartościowego produktu, ale przeciwnie, dostępujemy jedynie łaski producenta, że umożliwia nam korzystanie z tego, co aktualnie kod gry ma do zaoferowania, a co może się zmienić w toku korzystania o 180 stopni.
Co najważniejsze jednak, skoro gra nie jest już produktem końcowym, a usługą, ABSOLUTNIE NIEWYSTARCZAJĄCYM, zdaniem tej części gamedevu jest, by konsument zapłacił tylko raz, z góry, jak miałoby to miejsce zakupie produktu. Skoro jest to usługa, to powinna być odpłatna, w miarę korzystania.
I tak dochodzimy do sedna problemu – monetyzacji gier.
Płać By Wygrać.
Każdy, choć trochę zainteresowany grami wideo, słyszał o skandalu, jaki towarzyszył premierze najnowszej, bardzo oczekiwanej przez fanów gry z uniwersum Gwiezdnych Wojen – Battlefronta 2.
EA – wydawca gry, uznał, że ustalona na poziomie 250,00 zł cena detaliczna za kopię gry, w żaden sposób go nie satysfakcjonuje, więc wprowadził do gry, wypróbowaną już wcześniej, metodę zarabiania – generowane losowo (RNG) zasobniki z kartami (lootboxy), które dawały grającym szczególne umiejętności, wymagane do rozwoju postaci i dające im wymierną przewagę nad innymi w grze. Zasobniki te można było nabyć albo za walutę dostępną w grze, albo – UWAGA – za prawdziwe pieniądze.
Cały wic polega jednak na tym, że sposoby zarabiania wirtualnej waluty zostały specjalnie tak pomyślane, by uczynić to maksymalnie utrudnionym (np. przez sztuczne windowanie cen, dostępnych do odblokowania postaci czy przedmiotów, albo też ograniczenia czasowe zarabiania kredytów w trybie Arcade - tzw. cooldown), a tym samym spowodować, by zakup lootboxów za prawdziwe pieniądze stał się bardziej kuszący.
Protest Grających.
Wobec powyższych praktyk, gracze podjęli ogólnoświatowy protest, bojkotując grę, np. przez masowe anulowanie preorderów. EA w obawie przed stratą zysków (gra kosztowała ponoć około 235 mln dolarów, co czyni ją trzecią najdroższą produkcją w historii gier wideo), podjęła szereg chwytów marketingowych, najpierw obniżając ceny odblokowania bohaterów o 75% (ale jednocześnie zmniejszając o 75% możliwe do uzyskania w grze kredyty – sic!), a ostatnio, tymczasowo zamrażając możliwość kupowania lootboxów za prawdziwe pieniądze.
No właśnie - tymczasowo - bo ja osobiście jestem pewien, że jak kurz opadnie, opcje te wrócą "ze zdwojoną siłą".
Krajobraz po bitwie.
Niestety, moim zdaniem, doszliśmy do kresu pewnej epoki w grach. Pięknej epoki, oznaczającej się wspaniałymi, pełnymi inspiracji tytułami,które teraz zostaną zastąpione maszynkami to robienia pieniędzy, pod pretekstem tego, że gry to nie produkt, gry to usługa.
Byliśmy do tego przygotowywani przez długi czas, najpierw przez płatne DLC (downloadable content) – zawartość wycinaną z gier i sprzedawaną później graczom jako osobne rozszerzenia (vide np. Mass Effect 3).
Później, przez zmianę w nazewnictwie – swoistą nowomowę. Zauważyliście, że nowe gry zaczęto nazywać w skrócie IP?
Jest to powszechnie stosowany zwrot np. przez dziennikarzy „growych”, (np. redakcję TVGry). Co ten skrót oznacza?
Ano, Intellectual Property. Czyli własność intelektualna. Niby nic, ale miało to nasz oswajać z myślą, że gra którą kupiliśmy tak naprawdę do nas nie należy i właściciel praw do marki może z nią – w tym kopią którą mamy na dysku, zrobić co chce!!!
Może zmieniać dowolnie zawartość, pewne funkcje dodać inne odebrać, jeszcze inne uczynić płatnymi, a zważywszy, że obecnie praktycznie każda nowa gra wymaga dostępu do Internetu, nic z tym nie możemy zrobić.
Dla mnie, jako orędownika wolności, w tym tej gospodarczej, taka sytuacja jest nie do przyjęcia. Uważam, że gdy ktoś zapłacił pełną cenę, to powinien móc ze swoją kopią gry robić co mu się żywnie podoba, tak jak to do tej pory było.
Mogłem grę odsprzedać, zainstalować na tylu komputerach, na ilu mi się podobało (oczywiście w granicach prawa), itp…
A teraz? Żyjemy w tak porąbanych czasach, że to co było normalne, stało się zabronione…
Konkluzja?
Nie będzie takiej, czas wolności elektronicznej rozrywki mija bezpowrotnie, a my będziemy z rozrzewnieniem wspominać wspaniale, złote czasy gier, w których przyszło nam żyć…
Mam jednak nadzieję, że nie będę złym prorokiem i developerzy pójdą po rozum do głowy. Jednak dotychczasowe przyzwolenie graczy na takie złe praktyki, pod płaszczykiem ochrony własności intelektualnej, nie wróżą za dobrze.
Jeżeli dotrwaliście do tego miejsca, to dzięki za cierpliwość, Pozdrowienia!!
Zdjęcie, to mój egzemplarz Battlefronta 1, „dwójki” jednak na pewno nie kupię…
Ten skarb został odkryty dzięki OCD Team! Odpisz na ten komentarz jeśli zezwalasz na podzielenie się nim z innymi! Akceptując to masz szanse na otrzymanie dodatkowej nagrody i jedno z twoich zdjęć z artykułu może zostać wykorzystane w naszej kompilacji postów! Możesz śledzić @ocd - i dowiedzieć się więcej na temat projektu i zobaczyć inne skarby! Dążymy do przejrzystości.
Nie wiem, czy to skarb, ale pewnie że się zgadzam;)
Gratuluje OCD :)
Dzięki, fajnie wiedzieć, że ktoś to przeczyta - bardzo mi na tym zależy, żeby przekaz dotarł do jak największego grona osób.
Chociaż, ten tekst to było swoiste wylanie żółci, bo ostatnio bardzo się zainteresowałem tym tematem (może trochę za bardzo;P) a niemożebnie irytowało mnie to, jak potraktowano grę umieszczoną w jednym z moich ukochanych fikcyjnych uniwersów...
Ale jednak, wbrew wszelkiej nadziei, sumienie graczy ruszyło i jesteśmy świadkami pięknego "pospolitego ruszenia ", w którym po prostu musiałem wziąć udział - stąd "artykuł".
Congratulations @stormtossed! You have completed some achievement on Steemit and have been rewarded with new badge(s) :
Award for the number of upvotes received
Click on any badge to view your own Board of Honor on SteemitBoard.
For more information about SteemitBoard, click here
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word
STOP