Przeczytane #2 Andrzej Chciuk - Atlantyda

in #polish5 years ago

Atlantyda podobno zatonęła w pomroce dziejów starożytnych. Trochę później zatonęły Kresy, w tym rodzinne miasto Brunona Schulza – Drohobycz. Znikły ślady polskości, żydowskie sklepiki, kościoły, targowiska, ale również przemysłowe oblicze miasta. Wszakże to tutaj zaczynano wydobywać ropę naftową. A o tym wszystkim pisze jeden z tuzów literatury emigracyjnej, Andrzej Chciuk. „Atlantyda” jest uznana za jego opus magnum.

atlantyda.jpg

Miałem szczęście chodzić na seminarium magisterskie do człowieka, który zjadł zęby na literaturze emigracyjnej. Ale żeby tak słodko nie było, człowiek ten większość swojej kolekcji dostawał od Służby Bezpieczeństwa. Ta zaś przeszukiwała mieszkania tych, na których rzeczony profesor donosił. Dzięki niemu jednak dowiedziałem się o Andrzeju Chciuku i po wielu latach w końcu sięgnąłem po „Atlantydę”.

Sięgnąłem i nie zawiodłem się. Przede wszystkim za sprawą plastycznych opisów kresowych miejsc i krajobrazów. Również za sprawą dowcipu, od którego skrzy się ta proza.

Dziekanem drohobyckim był ksiądz doktor Kazimierz Kotula. Na olbrzymiej rozlewającej się twarzy grubasa nosił maleńki cwikierek na złotym łańcuszku i chodząc z tacą w kościele – a temu nie dawał robić komu innemu, nawet gdy odprawiał sumę, przerywał mszę, zdejmował ornat i w komży szedł w kościół, torując sobie drogę potężnym brzuchem i nie mniej potężną tacą – każdego parafianina prześwietlał swym przenikliwym spojrzeniem krótkowidza i mówił „Bóg zapłać”.

Osobne miejsce na tej wyspie zajmuje Bruno Schulz, sportretowany jako niezwykły oryginał, wyrozumiały nauczyciel rysunku i pisarz, na temat którego plotkowały chyba wszystkie miejscowe baby. Bo dziwny przecież. I ma dziwne upodobania, do tego robi jakieś dziwne rzeczy. Nie spodziewajmy się jednak scenariusza z „Pokłosia”. Drohobycz to nie wyimaginowana Polska Grossa, Grabowskiego czy Bikontowej.

drohobycz.jpg

Wszystkie te antagonizmy miały w sobie coś operetkowego i nie były groźne, gdy się weźmie pod uwagę, że Mariańciu Wilk, który by przerwać przegrywany przez Junaka mecz, na boisko wpadł przebrany za Żyda i z doprawionymi pejsami, i w pożyczonym chałacie zaczął lać sędziego parasolem, by odium spadło na Żydów.

Wielonarodowe oblicze Kresów, w tym przypadku Drohobycza, polskie, żydowskie i ukraińskie, widać również w opisach relacji między kibicami i drużynami piłkarskimi. Widać tę rywalizację, narodowe szowinizmy, również żydowski i ukraiński, nie tylko polski, rzecz jasna, na wielu kartach wspomnień autora. Jednak ich charakter jest pogodny i słoneczny. Potem wybucha wojna i nic już nie jest takie samo. Póki co jednak, zanim Niemcy i Sowieci napadną na Polskę, widać ogromny żywioł wspomnień, za sprawą którego ożywają stare monochromatyczne fotografie. Ulicami Drohobycza chodzą przedziwne typy ludzkie, a autor żyje beztrosko niczym w wierszach Skamandrytów.

Sort:  

!tipuvote 0.3 hide

Kurcze, może jeszcze uda się zrobić to spotkanie książkowe przed przeprowadzką KBK... ;)

Musiałbym tylko wybrać autora. Dam Ci znać po weekendzie, jeśli na coś wpadnę. :)

Congratulations @sindarin! You have completed the following achievement on the Steem blockchain and have been rewarded with new badge(s) :

You received more than 250 upvotes. Your next target is to reach 500 upvotes.

You can view your badges on your Steem Board and compare to others on the Steem Ranking
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word STOP

Vote for @Steemitboard as a witness to get one more award and increased upvotes!

Coin Marketplace

STEEM 0.16
TRX 0.15
JST 0.028
BTC 58434.58
ETH 2303.84
USDT 1.00
SBD 2.47