Tomasz Mackiewicz- pakistańska ofiara czy górski męczennik
Od kiedy ogłoszono przerwanie akcji ratunkowej, jest to głośny temat, w związku z czym chciałbym wyrazić też swoje zdanie na temat sytuacji w której znalazł się Tomasz Mackiewicz.
Współczuję Ale z drugiej strony nie rozumiem oburzenia na Pakistańczyków - czemu mają oni jako biedny kraj pokrywać akcje ratunkowe wynikające z zachcianki sportowców ze znacznie bogatszych krajów jak Francja, Niemcy, Polska itp? Jeżeli kogokolwiek winić to jedynie władze obu krajów że nie zareagowały dostatecznie szybko (inna sprawa że moim zdaniem po uratowaniu powinni oni mieć przez MSZ wystawione rachunki)
Hitem jest tekst prezesa polskiego związku alpinistów:
"Piotr Pustelnik, prezes Polskiego Związku Alpinizmu, w rozmowie ze Sport.pl mówi wprost: "Mam do Pakistańczyków ogromny żal. Kim trzeba być, żeby przedkładać banknoty nad życie?"
Pustelnik przyznał, że "Pakistańczycy wydusiliby te pieniądze". "(...) takie mechanizmy nimi kierują. W 1992 roku poznałem je na własnej skórze. Nie zapłacono "za rachunek" i gdy kolejnym razem pojawiłem się na tej ziemi, powiedziano mi, że mam długi i należy je uregulować przed wyprawą. Nie mają w sobie za grosz empatii" – powiedział prezes Polskiego Związku Alpinizmu dziennikarzom Sport.pl. "
Czy koleś serio nie widzi jak roszczeniowy jest? Oburzenie że zażądali pokrycia poniesionych kosztów? Może by pomyślał że właśnie przez takie przypadki jak on, teraz odmówiono pomocy Mackiewiczowi bez gwarancji. Bo jak wcześniej udzielano od razu to byli przez himalaistów po prostu wykorzystywani.
Koszt takiej akcji to 50 000$.
Link do artykułu: http://natemat.pl/228439,byl-jeden-sposob-by-wczesniej-ratowac-mackiewicza-wazniejsze-byly-pieniadze
Przemyślenia inspirowane akapem
Rozumiem rozgoryczenie Pana Pustelnika, ale też rozumiem roszczenia Pakistańczyków. Dla nich taka akcja to praca. Mogą zażądać aby była opłacona z góry. Cieszy szybka reakcja ambasady - nie rozumiem Francuzów którzy nie podjęli żadnych działań w kierunku pomocy swojej obywatelce. Śmieszą mnie komentarze ludzi mówiących o tym że akcja jest niepotrzebna bo szli tam na własne ryzyko. Codziennie jeździmy samochodami. Czy w związku z tym że ponosimy tego ryzyko nie powinniśmy otrzymywać żadnej pomocy od służb? Idiotyczna argumentacja.
Ratowanie życia jest czymś co powinno dziać się bezzwłocznie, nie patrząc na koszty. Rachunki da się zostawić na później i jest to kwestia wypracowania mechanizmu zapłaty między państwami.
Niby tak, ale mnie zastabnawia jedno. Zakładam że nie mieli ubezpieczenia, bo jakby było ubezpieczenie to nie byłoby sprawy. To co mnie zastanawia to kto naraża się na poważne ryzyko bez ubezpieczenia?