Ustatkowanie
Chęć posiadania żony/męża, dzieci! Wszystko co przychodzi wraz z wiekiem... Bezsprzeczna i bezapelacyjna miłość do naszej drugiej połówki, zaślepiająca nas przed konsekwencjami wyboru, którego czasami dość nieświadomie dokonujemy. Często przecież chcemy mieć dzieci, móc cieszyć się naszym szczęściem i być szczęśliwi, jednakże za jaką cenę i w jakich warunkach?
Może czasami... Lepiej mieć na uwadze dobro naszych dzieci, przy kontraście naszego stanu majątkowego, bądź też dzietnego? Na pewno 99% rodziców (99, bo zdarza się i patologia społeczna) chce jak najlepiej dla swoich dzieci, wdrożyć jak najlepszą socjalizację, ukształtować ich i być ich autorytetem, żeby wyrosły na silne i mądre. Zacznijmy po kolei. Ludzie nie są sobie równi! Równość drugiego człowieka w przyrównaniu do innego, to zwyczajna bzdura. Jedni są bogaci, jeszcze inni biedni. Jedni mają lepsze geny, inni po prostu gorsze. Sam osobiście nie założyłbym rodziny, nie dysponując do tego odpowiednim kapitałem, by móc zapewnić dla swojej pociechy godną przyszłość i ograniczyć zawody, które spotkałyby z pewnością moje dziecko w przyszłości. Uważam, że to strasznie egoistyczne, opierające się tylko na naszej chęci kochania swojego dziecka, z ograniczoną opieką nad nim, którą powoduje brak pieniędzy na poczet tego, by żyło się lepiej. Rozwijamy swoje małe dzieło, przechodzi po nas duma! Jak rośnie, jak wspaniale się rozwija, do pewnego czasu. Bo gdy nadejdzie pierwszy dzień szkoły, to dzieci różnie wychowywane, z różnym stanem majątkowym trafiają do tej samej "klatki". Przetrwają i uspołecznią się głównie osoby, które będą miały: Silne geny (Nie zawsze zależne od nas) oraz hajs (W większości zależne od nas). Sama miłość, bez wizji troszczenia się o przyszłość adorowanego przez nas obiektu westchnień, to tak jak kupić np. Psa i tylko go głaskać, tulić, całować. On potrzebuje spacerów, wyżywienia, dobrego wychowania. Nie muszę chyba mówić, że wychowanie psa jest dużo, dużo prostsze niż wychowanie dziecka, po prostu człowieka, które jest na samym szczycie łańcucha pokarmowego! Dziecko odpowiednio trzeba przygotować do najtrudniejszej gry na świecie, jaką jest życie. Starać się o jego usamodzielnienie, wspierać, by wiedziało, że na przyjaciołach (A najlepszymi przyjaciółmi są rodzice, rodzina) można polegać. Niestety u mnie było trochę inaczej, zawsze rodzice robili za mnie wszystko, bo jestem czwartym, najmłodszym dzieckiem i no wiadomo, ochy i achy, nasz synek! Mam znajomego, który ma dziecko, żonę... I pyta się mnie: "Seth, a Ty się kiedy w końcu ustatkujesz"? No ja pierdolę. Gościu wpadł z dzieciakiem, prowadzi życie na kredycie, non stop kłóci się z żoną, patrząc zapewne z żalem, gdy inni się nie martwią póki co o stabilizację, oraz żyją i imprezują! Stary... Ty jesteś ujebany, a nie ustatkowany, od tego zacznijmy. Inna rzecz to rodzeństwo. Drugi w kolejności najmłodszy członek mojego rodzeństwa jest starszy ode mnie aż 7 lat. Całe rodzeństwo zbliżone do siebie wiekowo. Co za tym idzie? Żyli w swoim towarzystwie, integrowali się ze sobą i nawiązywali grupowo kontakty międzyludzkie (To, że żyli w innych czasach już pomijam). Zostałem wydany na świat jak antylopa w kręgu dojrzewających lwów, rodzeństwo dojrzewało a ja często stawałem się ofiarą i miałem przekichane przez to, że niekiedy winę potrafili zrzucić na mnie, a rodzice w nic mi nie wierzyli, wciąż uważając mnie za najukochańsze dziecko, dla którego to zrobią wszystko. A nie potrafią uchować przed plemnikami mojego ojca, prawda? Nie piszę tego wam żeby się żalić, a tylko by zwrócić waszą uwagę na podobne zjawiska w przyszłości, jeżeli już wiedziecie spokojne życie, lub też zamierzacie w niedalekiej przyszłości. Okres dojrzewania... Okej, oni dojrzewali, byli w podobnym dosyć wieku i zżyci ze sobą, urodziłem się w gronie gdzie byłem o 7 lat wstecz, aaa to już jest lipa, wierzcie mi. Co sądzę o tym wszystkim, czy zachowanie mojego rodzeństwa i rodziców można tłumaczyć? Nooo można. Dorastali, przypływ hormonów, wzrost agresji. Ale mogli też wyładowywać się nieraz w szkole czy na innych rówieśnikach. Naskakiwanie na wiele lat młodszego dzieciaka! Ok, nie byłem idealny wtedy, ale dużo młodszy, czy nie dało się do mnie podejść inaczej? Ja mam bratanka dużo młodszego, wszyscy poza mną już chcą się ustatkować i mieć dzieci (Kurwa debile) Ale dobra. Przysiągłem sobie nie być taki, bo dzieciaki nie są winne. One chcą być dobre! Jeśli nie mogą, to trzeba im po prostu zwyczajnie pomóc. To kolejny post ukazujący wam, jak bardzo życie potrafi być nie fair. Czy mam o to żal do swojego rodzeństwa? Otóż tak (Poza wyjątkiem mojego 12 lat starszego brata, który dorósł do pewnych rzeczy) Dużo wcześniej zajmowałem się opieką nad moim bratankiem i wcale nie dawałem mu w kość, po prostu miałem lepsze rozeznanie w myśl zrozumienia potrzeb takiego dziecka. Co mną kierowało? Może to jak się czułem sam, jak to przeżyłem i jak nie chciałbym traktować kiedyś swoich dzieci? Radzę wam zrobić sobie rachunek sumienia przed wejściem na nieznane wody. Wy najwyżej spadniecie z rowerka, a być może wasz obiekt westchnień będzie musiał żyć w samotności wtedy? Uwierzcie. Życie w samotności, jest o wiele, wiele gorsze niż śmierć.
Mała porada - moim zdaniem dobrze byś zrobił, jakbyś dzielił tekst na akapity. Nawet duże akapity bardzo usprawnią czytanie w porównaniu do "ściany tekstu" :) To jedynie moje zdanie, być może zależy też jaki masz styl pisania.
jak nie wiesz jak dzielić tekst to użyj *** co jakiś czas pod tekstem wtedy linią go oddzielisz od reszty tekstu.
Dzięki za przydatne rady, postaram się je uwzględniać przy kolejnych wpisach.