Nie mam pieniędzy, ale nie będę kraść – jak przygotować pełnosprawny komputer za darmo?
Uzbierałem sobie w końcu na wymarzony komputer (no, powiedzmy nie ja tylko dziecko i nie uzbierał tylko dostał ;-). Na szczęście miał już zainstalowany system operacyjny, więc mogłem go włączyć i po kilku dłuższych chwilach (aktualizacje!) przystąpić do… Nie, nie pracy albo zabawy tylko do usuwania tony bolatware’u, czyli preinstalowanego przez producenta zupełnie niepotrzebnego oprogramowania, wersji demonstracyjnych i innych takich atrakcji, jak aplikacja „sport” albo paint 3D. Często łatwiej jest po prostu postawić od razu świeży system, ale to nieco inna historia.
Tak właśnie zaczyna się zazwyczaj mój kontakt z komputerami moimi, dzieci, znajomych rodziny itd.
No dobrze, ale skoro już wydałem ostatnie pieniądze na ten sprzęt i nie mam już na nic innego? Zrobiłem jakiś czas temu pewien eksperyment: kupiłem starszemu dziecku komputer, ale z założeniem, że nie dołożę doń ani złotówki na software – będziemy musieli sobie poradzić z tym uda się zgromadzić za darmo.
Jasne – praktycznie każdy soft można sobie spiracić, ściągnąć z torrentów albo z chomika, ale ja mam swoje zasady i po prostu tego nie robię. Jak mnie nie stać, to nie kupuję. To nie są leki ratujące życie…
I wiecie co? Po dwóch miesiącach mam już dokładnie wszystko co jest mi potrzebne do pracy i zabawy. Naprawdę: nie potrzebuję nic więcej i – co najważniejsze – nie musiałem iść na jakiekolwiek kompromisy. Po prostu działam i wykonuję wszystkie czynności, które muszę wykonać np. robiąc sobie dzień pracy z domu i nie odczuwam z tego powodu jakiegokolwiek dyskomfortu porównując pracę na tym „darmowym” komputerze i na głównej maszynie w firmie, która takich zabiegów, oczywiście, nie wymagała.
Pomyślałem sobie więc, że podzielę się moim „zestawem obowiązkowym” oraz kilkoma miejscami, w których można zdobyć pełnoprawne, komercyjne oprogramowanie (bo nikt nie mówił, że to musi być freeware / open source, prawda?).
Doprowadzanie komputera do stanu pełnej używalności to zazwyczaj dwie fazy: instalacja darmowego oprogramowania, które jest dostępne od ręki oraz kilkutygodniowe polowanie na różnego rodzaju akcje promocyjne (tzw. giveaways) tak, aby uzupełnić sobie to, czego darmowe nie daje w stopniu satysfakcjonującym.
Faza I – mój zestaw narzędzi, z którego korzystam na praktycznie każdym komputerze:
Faststone Image Viewer – uniwersalna przeglądarka zdjęć wraz z prostym edytorem i katalogowaniem. Szybka i ma wszystko czego na szybko można potrzebować.
7-zip – program archiwizujący, który obsługuje wszystkie popularne formaty kompresji, jest mały, szybki i intuicyjny.
Double Commander – jak ktoś zaczynał przygodę z pecetami za czasów DOSa i Norton Commandera, to jest duża szansa, że będzie tego potrzebował. Bo czym skorupka za młodu nasiąknie… Ogólnie – typowy, dwupanelowy menedżer plików. Jak Total Commander, tylko for free.
Ditto Clipboard Manager – menedżer schowka. Potrafi przechowywać dane, które wycinamy CTRL+C, także w formie graficznej. Niezastąpiony.
Thunderbird – program pocztowy, a z dodatkami także kalendarz. Piękny nie jest, ale darmowy, rozwijany i dobrze działa.
Sumatra PDF – błyskawiczna przeglądarka plików pdf, a także eBooków (mobi i epub), a nawet komiksów.
Teamviewer – najlepszy z przetestowanych przeze mnie programów do zdalnego dostępu do innych komputerów. Na tyle szybki, że w zasadzie można swobodnie pracować na zdalnej maszynie. Służy głównie do pomocy rodzinie i znajomym po rozpaczliwym telefonie („A o mje tu nie działa i wskoczyło takie żółte po angielsku, ratuj!”)
Franz – zbawienie – aplikacja, która agreguje różne serwisy on-line w jednym miejscu chroniąc nas przed koszmarnym bałaganem – Slack, Facebook Messenger, WhatsApp, Telegram, Skype, Linked-in – wszystko ładnie zgrupowane i dostępne pod jedną ikonką.
Greenshot – zamiennik dla systemowego narzędzia do robienia zrzutw ekranu. Wszystkomający.
Audacity – nagrać, pociąć, przekonwertować, odszumić. Wszystko związane z dźwiękiem.
VLC – jeden z kilku dobrych odtwarzaczy wideo (i audio zresztą też). U mnie działa, więc używam akurat tego.
Wiznote – a tak – nie Evernote, nie OneNote, a chiński wynalazek, który jest funkcjonalny, elegancji i świetnie (choć nie najszybciej) działa. Używam od ponad roku i uważam, że jest bardzo niedoceniony. Strona jest tylko po krzaczkowemu, ale można ją sobie przetłumaczyć jakimś translatorem; sam interfejs programu jest już po angielsku.
WPS Office – perełka. Nie dość, że praktycznie w pełni kompatybilny z Microsoft Office (a w każdym razie znaczniej bardziej niż Open i Libre), to jeszcze interfejsem odpowiada MS Office z do wersji 2010, a więc klasycznie, a nie „wstążkowo”. Gdyby nie to, że w pracy potrzebuję też Accessa to bym się przesiadł.
Ashampoo Burning Studio – jeśli ktoś jeszcze nagrywa płyty CD / DVD (ta czasem tak, bo mam spory zapas i muszę jakoś zutylizować), to to się świetnie nadaje.
Faza II – polowanie.
Czasami brakuje dobrego antywirusa, programu do edycji wideo, narzędzia do synchronizacji plików albo usługi typu szybki VPN, chmura z większą ilością miejsca czy jakiegoś bardziej zaawansowanego softu do czyszczenia peceta (np. coś zamiast CCleanera – z automatyką i bez rootkitów ;-)).
Stąd biorą się wspomniane wcześniej dwa miesiące. A w zasadzie krócej, bo w kilka tygodnie można sobie uzbierać kompletny zestaw potrzebnego lub użytecznego oprogramowania odwiedzając kilka poniższych stron.
Serwisy te agregują różne promocje z sieci i w wielu przypadkach jest to „zniżka 100%”, przez 2-3 dni, organizowana przez któregoś z producentów. Wystarczy zaglądać lub zapisać się do newsletterów i czekać, aż pojawi się coś interesującego albo akurat potrzebnego.
W ciągu ostatnich kilku tygodni stałem się posiadaczem: PowerDirectora od Cyberlinka (edytor wideo), rocznej subskrypcji pakietu Comodo Security, pełnej wersji WPS Office, Acronis TrueImage (świetny pakiet do backupów), Ashampoo Burning Studio (pełna wersja pakietu do nagrywania płyt) oraz 200 GB miejsca w chmurze https://cloud.mail.ru – zadziwiająco szybkiej i funkcjonalnej.
Dzięki temu mam już pełny zestaw programów, które powodują, że jestem w stanie wykonać wszystkie czynności na nowym laptopie, nie wydając przy tym ani złotówki, a pozostając w zgodzie z prawem i sumieniem.
Warto odwiedzać:
Jest jeszcze kilka innych, ale często się te promocje powtarzają i w zasadzie w powyższych miejscach pojawiają się te najlepsze.
Aha - gry też się tam pojawiają! Zwłaszcza te najlepsze, kilkuletnie tytuły albo reedycje w seriach "Gold".
Wow super, o niektorych nie wiedzialem :) Przyda sie na pewno
Ciekawy wpis. Po tytule myślałem że chodzi o cały komputer, a okazało się że masz na myśli tylko oprogramowanie, swoja droga bardzo dobry setup do typowej biurowej pracy / domu. A linki na pewno się przydadza, nie znałem tych stronek. Ze swojej strony mogę dodać że usuwanie bloatware bardzo ułatwia PC Decrapifier. Do instalacji softu użytkowego jest Ninite lub FreeApps (albo ich zamienniki) lub dla bardziej zaawansowanych użytkowników Chocolatey. Wystarczy wybrać to co potrzebne, odejść od kompa zrobić sobie kanapki/kawę/herbatę i po powrocie mamy wszystko zaistalowane. Aha, no i za system MS jednak zapłaciłeś w cenie komputera także 100% free to to nie jest :)
Tytuł trochę mylący, istotnie. Jednak na razie nikt nie chce rozdawać komponentów hardware'owych i musiałem pozostać przy oprogramowaniu. :-) Decrapifiera nie znałem, muszę sobie poogladać i dołożyć do skrzynki z narzędziami. Tymczasem jednak zakochałem się w wersji LTSB Windows 10 - tu jest ładnie, niestety po angielsku, wyjaśnione co to - czyli takiej bardziej korporacyjnej, nie dla użytkowników domowych. Bez tych wszystkich śmieci, czyściutki, szybki i sprawny Windows. Nie wiem tylko skąd można go wziąć tak normalnie - ja mam dostęp dzięki uczestnictwie w programie BizSpark, który krótko opisałem tutaj.
Tak, za system zapłaciłem razem z komputerem; wolałbym nie, ale takiej opcji akurat przy tym modelu nie było...
Bardzo ciekawy tekst! A lista różnych programów i stron, gdzie można zdobywać tanio lub za darmo płatne aplikacje na pewno nie jednej osobie się przyda :)
Cieszę się bardzo. Mnie też się przyda, bo jak następnym razem będę instalował coś na nowym komputerze, to według tej listy pościągam sobie najświeższe wersje. :-)