Tajski epizod z dreszczykiem: EPILOG
Brazylia powitała mnie niską temperaturą, nocną strzelaniną przed moim hotelem i wbrew powszechnemu mniemaniu średniej urody kobietami, które zdawały się oczekiwać poważnego związku już po pierwszej randce zakończonej łóżkiem. Tajlandia i szerzej pojęta Azja Południowo-Wschodnia z jej spokojną, skomplikowaną kulturą bardzo się różniła od głośnej, ekspresyjnej i agresywnej Ameryki Łacińskiej. Szok kulturowy jakiego doświadczyłem w trakcie mojej pierwszej wizyty w Azji w 2007 był niczym przy przeprowadzce z Tajlandii do Brazylii.
Totalnie zagubiony w tym nowym, dziwnym świecie, wysłałem e-mail do koleżanki. Trzy dni po przybyciu do Sao Paulo, byłem w domu jej męża w Guaibim – małej wiosce po drugiej stronie zatoki od Salvador de Bahia – trzeciego największego brazylijskiego miasta. Spędziłem z nimi mniej więcej miesiąc starając się zdetoksyfikować mój umysł po wszystkim, co wydarzyło się w Tajlandii. Kolejny miesiąc spędziłem jako przewodnik podróżując z dwoma grupami w stanie Bahia.
Wiele czasu myślałem o tym, co zostawiłem w Tajlandii, a konkretnie o moim związku z Piam. Wszelkie wyrzuty sumienia wyparowały po usłyszeniu, że Piam zadzwoniła do mojej matki w Irlandii twierdząc, że nabrałem serię pożyczek w bankach na jej nazwisko. Piam chciała, żeby moja rodzina spłaciła te pożyczki. W zasadzie nie muszę chyba mówić, że farang w Tajlandii jest obywatelem drugiej kategorii. Nie tylko prawdopodobnie nie mógłby wziąć żadnej pożyczki, ale już na pewno nie na swoją tajską dziewczynę. Jej desperacja sprawiła, że ostatecznie udało jej się zlokalizować mój zmieniony po wyjeździe adres e-mail. Piam napisała do mnie prosząc o pieniądze. To wtedy ostatecznie zaakceptowałem, że podjąłem dobrą decyzję wyjeżdżając z Tajlandii.
Życie w Brazylii mnie nie rozpieszczało i z ulgą przyjąłem wiadomość, że moje kolejne podróże z turystami zabiorą mnie do Ekwadoru, po drugiej stronie kontynentu. Poleciałem tam natychmiast, aby wziąć udział w intensywnym, miesięcznym kursie hiszpańskiego, który miał mi pomóc w podrywaniu lokalnych lasek i generalnym ułatwieniu mi życia w Ameryce Południowej. W Ekwadorze podobało mi się o wiele bardziej niż w Brazylii, chociaż lokalne dziewczyny nie spełniały moich oczekiwań.
Jedynym wyjątkiem była Claudia – sekretarka jednego z ekwadorskich senatorów. Niestety dziewczyna była już po rozwodzie i miała małe dziecko. Nie byłem gotowy na powtórkę tajskiego scenariusza. Słysząc legendy o ciężkiej do pobicia urodzie kolumbijskich kobiet, nie miałem wyboru. Z Piotrem, moim nowym partnerem biznesowym wymyśliliśmy 15 sposobów na zarabianie kasy na kolumbijskim wybrzeżu. Ruszyliśmy więc lądem do krainy seksu i taniej kokainy. To w trakcie tej podróży rozpocząłem pisanie “Tajskiego epizodu z dreszczykiem”.
Wszystko, co słyszałem o Kolumbijkach okazało się prawdą. Gdy tylko przekroczyliśmy granicę, odsetek pięknych dziewczyn wzrósł dramatycznie. Nawet małe, dawno zapomniane przez Boga miasteczko jak Pasto miało więcej oszałamiających kobiet niż Quito – stolica Ekwadoru. Jedna z nich, Karen, rezydentka nadmorskiego miasta Barranquilla, skradła moje serce.
Niestety żaden z naszych 15 pomysłów na zarabianie kasy nie wypalił, gdyż Piotr dostał nagłej i nieoczekiwanej depresji. Kasa się kończyła, możliwości sensownego zatrudnienia w Kolumbii nie wyglądały optymistycznie, a ja zauważałem oznaki paniki w moich oczach, za każdym razem gdy patrzyłem w lustro. Gdy nie spędzałem wieczorów z Karen, upijałem się z moim młodym, kolumbijskim współlokatorem w okolicznym parku. Za każdym razem gdy tak spędzaliśmy wieczór, zanudzałem go historiami o tym jak bardzo Azja jest lepsza od Ameryki Południowej. Raz wkurzyłem go tak bardzo, że powiedział: “Jeśli nienawidzisz Ameryki Łacińskiej tak bardzo, zamknij się, spakuj i wracaj.”
Tak też zrobiłem i poleciałem do Malezji obiecując Karen, że pewnego dnia znów będziemy razem. Uczyłem angielskiego przez miesiąc w prywatnej szkole w Kuala Lumpur i pracowałem jako Business Development Manager dla firmy organizującej spływy raftingowe, wspinaczkę skałkową i całą gamę innych aktywności przygodowych.
Po wysłaniu kilku maili kolejna propozycja spadła mi z nieba. Jedno z biur podróży w Birmie zaoferowało mi pracę jako Product Manager. Miesiąc później byłem już w Rangunie.
Od mojej przeprowadzki do Birmy minął prawie rok. Karen dołączyła do mnie pół roku temu i wygląda na to, że ze mną zostanie przynajmniej w przewidywalnej przyszłości. Mieszkając w tym najbardziej fascynującym ze wszystkich azjatyckich krajów powoli rozpoczynam pracę nad kolejną książką. O postępach będę Was informował na bieżąco.
Dzięki za uwagę.
Powyższy epilog dopisałem do oryginalnej książki chyba gdzieś w 2013 roku. W Birmie spędziłem 5 lat po czym przeprowadziłem się do Kambodży a następnie do Tajlandii. Z Karen rozstaliśmy się we wrześniu 2015 roku. Książka o Birmie ukazała się jedynie w języku angielskim pod tytułem: “Burma Lost & Found: Three Years Living My Dream Job in the Travel Industry in Rangoon & Beyond.” I to chyba tyle z nowości. Przynajmniej na teraz.
Ile lasek w Brazylii zaliczyłeś? Hifa nie złapałeś?
Krótko tam byłem więc niewiele. Nic nie złapałem ;-).