Niemiecka zbrodnia w Jedwabnem i co naprawdę zawiera postanowienie IPN
Wielu „mędrców”, wypowiadających się o zbrodni w Jedwabnem, powołuje się na ustalenia IPN, ale odnieść można wrażenie, że mało kto zadał sobie trud, aby się z treścią owego dokumentu zapoznać.
Co bowiem wynika z ustaleń śledztwa przeprowadzonego przez IPN? Ano to, że feralnego dnia, 10 lipca 1941 roku, do Jedwabnego zjechali w ogromnej liczbie Niemcy. Ilu ich było? Większość zeznających mówiła o wielkiej ich ilości, ale konkretne liczby podała jedynie Julia Sokołowska, która składając zeznania w dniu 17 maja 1949 roku powiedziała: „Dnia krytycznego było 68 gestapo, bo dla nich szykowałam obiad, zaś żandarmerii było bardzo dużo, bo przyjechali z różnych posterunków”. Z kolei zeznając przed Okręgową Komisją Badania Zbrodni Hitlerowskich w Białymstoku uściśliła, że
żandarmów tych było 240.
Przybyli do miasteczka Niemcy w towarzystwie Karolaka i Bardonia ściągnęli ok. 40 Polaków, którym kazali wyciągać z domów Żydów i którzy po zgromadzeniu ich na rynku mieli ich pilnować. A kim byli Karol Bardoń i Marcin Karolak? Ano byli to śląscy Niemcy, którzy z nadania niemieckiego okupanta mieli sprawować rządy w Jedwabnem – Karolak mianowany został burmistrzem, a Bardoń stanął na czele posterunku żandarmerii.
IPN w swym postanowieniu stwierdził, że nie ma podstaw do zakwestinowania tezy, że „miejscowa ludność, a więc w tej liczbie i oskarżeni wzięci byli do udziału [w pogromie] pod terrorem”, przy czym ze stwierdzenia, że „miejscowa ludność, która do współdziałania wciągnięta została przemocą” nie należy wyciągać wniosku, że „przy każdym z oskarżonych szedł Niemiec i pilnował”, jako że „stosunkowo łatwo uwalniali się oni od przymusu stosowanego przez Niemców, w szczególności przez ucieczkę”.
Powołując się na akta postępowania sądowego z roku 1949, IPN zwrócił, że Polacy zmuszeni do pilnowania Żydów z reguły nie stawiali oporu, aczkolwiek części z nich udało się po jakimś czasie zbiec. W omawianym postanowieniu IPN czytamy dalej:
W uzasadnieniu wyroku tego sądu znajduje się opis jednego tylko przypadku użycia przymusu fizycznego w stosunku do oskarżonego, który na etapie postępowania przygotowawczego „przyznał się do pilnowania Żydów przez dwie godziny”. Oskarżony ten „zeznał, że nie chciał iść i Niemcy przez uderzenie w twarz zmusili go do pójścia”. Rozpatrując kasację Sąd Najwyższy odniósł się do zarzutu tego skazanego, że „oskarżony zmuszony przez żandarma niemieckiego uderzeniem kolbą rewolweru w głowę udał się na rynek, gdzie postawszy około 2 godzin zbiegł korzystając z nieuwagi Niemców”.
Dodajmy, że chodzi tu o Władysława Dąbrowskiego, który zeznał, że został uderzony kolbą rewolweru w głowę i ręką w twarz, w wyniku czego stracił zęba.
Można zadać pytanie, po co właściwie Niemcy zaangażowali do tego pogromu Polaków. Otóż Sąd Okręgowy w Łomży, który sprawę tę badał w roku 1949 roku, też zadał sobie to pytanie, przy czym odpowiedź padła następująca:
Przemoc zastosowana przez Niemców do oskarżonych wypływa w wielkiej ilości w jakiej w tym dniu krytycznym zjawili się w Jedwabnem i z faktu, że żydów należało wyciągać z mieszkań na plac zbiórki, czego sami Niemcy nie mogli dokonać ze względu na stosunkowo małą ich ilość.
Zwróćmy uwagę na sprzeczność, jaka nam się tu pojawia. Najpierw mowa jest o „wielkiej ilości w jakiej w tym dniu krytycznym zjawili się [Niemcy] w Jedwabnem”, po czym pada stwierdzenie, że bez udziału Polaków „Niemcy nie mogli [tego] dokonać ze względu na stosunkowo małą ich ilość”. To w końcu była ich wielka ilość, czy też było ich za mało? A przypomnijmy, że – jak wynika z ustaleń tegoż sądu – znaczna część zgromadzonych Polaków, korzystając z nadarzającej się okazji, starała się uciec. Raczej więc stanowili oni dodatkowy kłopot, aniżeli wsparcie dla Niemców. Niestety, także IPN przeszedł nad tym ewidentnym brakiem konsekwencji do porządku dziennego.
A przecież mamy liczne świadectwa, iż Niemcy całe to zdarzenie filmowali, co w sposób jednoznaczny wskazuje na motywy, jakimi się kierowali…
Ale oto dochodzimy do wydarzeń, które rozegrały się w stodole Śleszyńskiego, do której Żydzi zostali zapędzeni, a następnie spaleni. IPN przyjął za zasadną wersję, iż to Polacy podpalili stodołę:
Skazując żandarma z posterunku w Jedwabnem sąd stwierdził bowiem, że „Bardoń zażądał od Niebrzydowskiego nafty, takową otrzymał, a następnie użył do podpalenia stodoły Śleszyńskiego”. W innym jednak fragmencie uzasadnienia sąd wywodził w stosunku do innego z oskarżonych, że „u Prokuratora zeznał, że widział jak Kobrzyniecki podpalał stodołę”. Z zeznania tego sąd wyprowadził wniosek: „Z tego wynika, że był on przy stodole, dokąd na pewno nie poszedłby dla samej obserwacji”.
W rezultacie w postanowieniu IPN możemy przeczytać, iż „zasadne jest przypisanie Niemcom, w ocenie prawnokarnej, sprawstwa sensu largo tej zbrodni. Wykonawcami zbrodni, jako sprawcy sensu stricto, byli polscy mieszkańcy Jedwabnego i okolic – mężczyźni w liczbie co najmniej około 40.”
Dlaczego IPN przyjął wówczas akurat tę wersję, skoro jest ogromna liczba świadectw, w których mowa, że to Niemcy podpalili stodołę? Dlaczego mowa jest o „co najmniej około 40″ osobach, skoro wcześniej zaznaczono, iż części osób zmuszonych do udziału w pilnowaniu Żydów udało się wcześniej zbiec?
Odpowiedź na pytanie, co wydarzyło się w stodole Śleszyńskich, winna była dać ekshumacja, którą jednak przerwano, gdy tylko pojawił się komunikat, iż znaleziono w niej łuski i naboje, co mogło wskazywać, że do zgromadzonych tam Żydów strzelano, a co mogli zrobić tylko Niemcy, bo tylko oni mieli tego dnia w Jedwabnem broń.
Wojciech Kempa
Grzegorz Braun! Stanisław Michalkiewicz! Jerzy Robert Nowak i inni autorzy w Nowym numerze Magna Polonia sprawdź już teraz!! Kupując wpierasz wolne media! HTTP://www.magnapolonia.org/sklep
żandarmów tych było 240.