Obawy całkiem niepotrzebne.
Chyba nie tylko mi się podobało. :)
Ogromne banki pamięci umożliwiały im dryfowanie pomiędzy miliardami jaźni. I choć żyjąc w symulacji, nie pamiętali swoich innych żyć, to jednak gdzieś tam tliła się w nich świadomość, że są częścią czegoś doskonalszego niż oni sami.
Kiedyś dawno przechodząc przez jezdnię widziałem karetkę, przewożącą jakąś anonimową osobę. Doznałem dziwnego uczucia i zrozumiałem...
Jestem równocześnie sobą i wszystkimi innymi ludźmi...
Muszę podjąć wszystkie wyzwania, wytrzymać wszystkie próby, zaznać ludzkich radości i smutków, wychodzić wszystkie ścieżki te mniej i więcej prawdopodobne.
Przejść test... na człowieczeństwo.
"Kochaj bliźniego jak siebie.."
Ja chyba też zrozumiałam :)
Wydaje mi się, że rozumiem co pomyślałeś.
Uświadomiłem sobie, że na świecie żyje tylko ... 1 człowiek. Ja.
W miliardach wariantów i postaci, rozgryzam istotę człowieczeństwa.
Patrząc w oczy staruszka w tramwaju, pani w kiosku ruchu ... patrzę sobie w oczy.
Oczywiście to był jeden z 1 000 000 moich pomysłów na rzeczywistość.
Widzę, że koleżanka ujęła podobny motyw w swoim opowiadaniu i ...
To jest dobre - pomyślał sobie @lugoshi :)
i poszedł robić, pachnącą ciepłymi krajami herbatę.