Znam to przecudowne uczucie gdy w jednym momencie ma się te wszystkie złe myśli o zdrowiu swojego zwierzaka, przechodzi się przez te cała drogę leczenia... a trochę później koszmar mija. Zwierzak zaczyna jeść, uśmiechać się, domagać się pieszczot i zabawy<3
Świetny post. Super, że koteczka doszła do siebie.
Posted using Partiko Android
Zgadza się. A jeśli jeszcze samemu się jest lekarzem, widzi więcej niż nielekarz, czarno widzi, najczarniej. Obawiałam się jeszcze plazmocytarnego zapalenia jamy ustnej, które wymaga ekstrakcji wszystkich zębów z wyjątkiem siekaczy i kłów... koty jedzą bez przeszkód, ale to wymaga stałego leczenia. Ale plazmocytarka to u młodszych kotów, ale też się bałam. W sumie skończyło się tylko kłem, reszta zębów zdrowa. Zrobiła sanację czyli przegląd paszczy, wyczyściła ząbki z osadu, z jednego zdjęła kamień. Pierwszego dnia "nie chciała ze mną gadać", następnego włączył się podzespół mruczący (uff), kolejnego zaczęła pyskować czyli normalka :)
Tak, w przypadkach gdy choruje mój zwierzak sama wiem, że to dobrze, że moja wiedza jest tak mała. Przynajmniej jakoś daje radę spać...
Sto lat i zdrowia dla kotka!
Posted using Partiko Android
Dzięki bardzo. Strach miał wielkie oczy ale skończyło się dobrze :)