Recenzja 19 i 20 sezonu "South Park"

in #polish5 years ago (edited)

POL.jpg

English version incoming ;).

Pierwszy raz zetknąłem się z miasteczkiem "South Park" mając około 10 lat. Wtedy śmieszyły mnie głównie żarty z genitaliów i wulgarne poruszanie intymnych tematów. Im byłem starszy, tym lepiej rozumiałem, że wulgaryzmy to tylko otoczka i forma narracji. Dzięki niej można połączyć przyjemne z pożytecznym przynajmniej z trzech powodów. Pierwszy, emocje czy to pozytywne, czy negatywne, w jakiś sposób przyczyniają się do tego, że lepiej zapamiętujemy konkretne rzeczy. Nie wiem, czy to wynika z tego, że oglądamy rzeczy zgodne z naszym stanem emocjonalnym (przez co neurony lepiej przekazują informację), czy nie wiem, lepiej zapamiętujemy rzeczy, które nas w jakiś sposób poruszyły. Drugi, część osób uważa (a ja się do nich zaliczam), że najłatwiej wytłumaczyć sens lub bezsens niektórych rzeczy na ekstremalnych i totalnie abstrakcyjnych przykładach. Trzeci, łatwiej pogodzić się z rzeczywistością, gdy podchodzimy do niej z humorem. Dzięki temu więcej osób lepiej i dokładniej zrozumie, dlaczego jakaś idea jest zła, dlaczego lepiej nie być nadmiernym hipokrytą (nadmiernym, bo każdy z nas zaprzecza sobie myślą lub działaniem, tacy jesteśmy jako gatunek), dlaczego kierowanie emocjami jest złe itd. Przy okazji można również pokazać prawidłowe postawy oraz zdrowo rozumianą równowagę. Np. że trzeba rozmawiać o każdym problemie i piętnować każdy przejaw zła, ale nie oznacza to, że można zaglądać ludziom do domu. O ile nie krzywdzą drugiego człowieka lub nie ograniczają praw wbrew jego woli. Albo że każdy ma prawo do życia jak chce, z kim chce i do nie bycia obrażanym, ale nie oznacza to przyzwolenia na świecenie swoimi genitaliami, czy skandowaniu o swoich preferencjach seksualnych. Poza tym zawsze znajdzie się jakiś dupek lub znudzony człowiek, który skrytykuje nas lub wyśmieje za cokolwiek, więc nie warto być płatkiem śniegu, który topnieje od jednego wyzwiska. Życie boli i nikt nie powiedział, że będzie łatwe.

Z czasem doceniłem SP za jeszcze jedną rzecz. W przeciwieństwie do prawicowych, czy lewicowych komedii/parodii, Trey Parker i Matt Stone, nie ograniczają się i nie biorą jeńców. Nie przepadam za tym, gdy ktoś krytykuje lub wyśmiewa tylko stronę przeciwną do swojej na zasadzie cherry-picking. Podobnie jak Sapkowski, choć dużo częściej ze względu na odmienne formy prezentacji swoich treści, mają jaja by wypunktować wszystkich. Wojowników sprawiedliwości społecznej, aktywistów społecznych, narodowców, rednecków, skrajne odłamy LGBT, skrajnych lewicowców, skrajnych prawicowców, konserwatywnych ortodoksów lub ludzi gadających na tematy, na których się nie znają. Wyśmiewają przywary każdej istotnej grupy społecznej lub aktualnie głośnego tematu w mediach, robią jaja z wyznawców każdej religii świata, ale nie obrażają Bogów. Nie widziałem nawet większości odcinków, ale nigdy nie słyszałem, by szkalowali Jezusa, chrześcijańskiego Boga, Allaha, Jahwe czy dowolnie innego Boga. Jasne, bywały z nimi żarty, czasem może dla niektórych obraźliwe, ale nigdy nie polegały na szkalowaniu Boga ani obrzucaniu go ekskrementami. Naśmiewają się głównie z głupich, złych, nadmiernie pretensjonalnych, krytykują celebrytów i złe postawy ludzi.

Nie wiem, jak wypada 19 i 20 sezon w zestawieniu z innymi, bo zacząłem od tego, co oferuje polski Netflix, ale oba dostarczyły mi duże ilości śmiechu. Co prawda za młodu widziałem parę sezonów, ale w trakcie dorastania odmieniły mi się zainteresowania. Próbowałem parę razy wrócić do oglądania, ale byłem zbyt leniwy i nie miałem zbyt silnej motywacji. Albo jak już zasiadłem, to nie wiedziałem, od którego miejsca zacząć, wskutek czego odpalałem co innego. Netflix rozwiązał ten problem, bo wystarczyła szybka decyzja (oglądam/nie oglądam), kilka kliknięć i posadzenie tyłka na kanapie. Nie wiem, czy mogłem trafić na lepsze sezony albo ciekawsze wątki ciągnące się dłużej niż jeden sezon, ale to co dostałem w pełni mnie satysfakcjonuje. Od jakiegoś czasu lubię się śmiać z agresywnej postawy SJW, czy wyznawców lewicowego podejścia do kultury woke (ale w tym drugim przypadku mogłem to źle określić, wybrałem określenie, które wydaje mi się najbardziej do tego pasować, jeśli się mylę to przepraszam). Lubię wytykać ich hipokryzję oraz to, że niektórzy przejawiają niezdrowe podejście do agresji. Mają nadmierny ból dupy o wszystko, przez co są sfrustrowani z byle powodu i za często epatują mikro-agresją, która niewiele różni się od jawnie agresywnych aktów (i vice versa, ich prawicowe odpowiedniki mają tak samo). Nie bez powodu prawo w niektórych krajach, karze za nadmierną prowokację, która ma spowodować konkretny skutek. Coś na zasadzie kopania klatki z małpą - jeśli traktuję się kogoś agresywnie lub wysyła do niego takie sygnały, to niemądrze jest się spodziewać odmiennej reakcji. Albo innymi słowy, agresja rodzi agresję, akcja rodzi reakcję itd. Tak jak już pisałem, nie znaczy to, że nie mamy wytykać lub obśmiewać złych postaw, czy milczeć, gdy widzimy, że komuś dzieje się krzywda. Jasne, jak najbardziej trzeba, ale trzeba wiedzieć kiedy i jak. Nie używa się drastycznych rozwiązań na kogoś, kto nie zrobił czegoś naprawdę złego, a jedynie np. głupio gada i powoduje, że czyjeś uczucia zostały zranione. Zwykle wystarczy uświadomić tej osobie, że źle robi. Czasem, a nawet częściej niż czasem, trzeba poświęcić więcej czasu na tłumaczenie, ale jeśli mamy logiczne i przekonywujące argumenty oraz jesteśmy dostatecznie dobrym retorykiem, to zwykle nie potrzebujemy wiele więcej. Sporo też pomaga odpowiedni mind-set, dzięki któremu zmienimy nasze nastawienie z "na pewno mam rację!" na "a może nie do końca mam rację i trochę się mylę?". Albo inna sytuacja - tak, trzeba pomagać uchodźcom i tym, którzy mają naprawdę bardzo niefajnie w swoim kraju (nie z powodu tzw. "problemów pierwszego świata", a np. wysokiej temperatury, która faktycznie bardzo utrudnia normalne życie lub życia w bliskim sąsiedztwie z brudem, czy ubóstwem), ale to nie oznacza że trzeba ich brać do siebie w bezmyślny sposób. Może to zdestabilizować naszą kulturę albo spowodować powstawanie narodowych gett, jak to ma miejsce w Chicago z mniejszością polską, czy angielskimi dzielnicami, w których nie uświadczymy zbyt wielu Anglików, za to sporo Polaków, Litwinów, Ukraińców, czy innych mieszkańców z naszej części Europy. Lepiej np. ich rozdzielać w mniejszych ilościach, by zasymilowali się z lokalną społecznością.

Prawdziwym hitem są jednak wybory prezydenckie. Osobiście nadal uważam, że Trump jest mniejszym złem od Clinton (oboje są mniej-więcej tak samo źli, ale Trump przynajmniej poprawił sytuację ekonomiczną najmniej zarabiających, również imigrantów, zapewnił im więcej pracy i nieco poluzował im podatki, czego przedstawicielka demokratów raczej by nie zrobiła, a przynajmniej nie w takim stopniu), ale w dłuższej perspektywie niewiele to znaczy. Obśmiewanie obu partii, kandydatów i ich wyborców było zwykle bardzo trafne, a żarty soczyście siadały, jak cios wymierzony prosto w szczepionkę. Kampania prezydencka obu obozów dała wiele powodów do śmiechu i twórcy SP wykorzystywali to perfekcyjnie. Stylizowanie bohaterów na Donalda Trumpa (Pana Garrisona, premiera Kanady)i nabijanie się z jego zachowań i tekstów (oraz jego rywalki), to po prostu złoto. Wyłem ze śmiechu wielokrotnie i równie często przewijałem je, by przedłużyć ten stan.

Podobało mi się również obśmiewanie zbyt nostalgicznego podejścia i ciśnięcie z nowych "Star Wars" oraz samego J. J. Abramsa. Zwłaszcza teraz, gdy patrzę na te żarty z perspektywy czasu i widzę większy obraz. Czekam na to, aż obśmieją zakończenie sagi. Sam jestem dziwką na nostalgię i uwielbiam ją, ale doszedłem do podobnych wniosków z 9, czy 12 miesięcy temu. Fajnie sobie powspominać, jak kiedyś było, pocieszyć się przy beznadziei życia codziennego, ale tak jak zauważyli twórcy SP, wynika to z tego, że kiedyś nie mieliśmy trosk, a nasze problemy były nieskomplikowane i często banalne. Choćbyśmy bardzo chcieli i wykonali naprawdę dużo pracy, to dwa razy nie da się wejść do tej samej rzeki, ewentualnie szanse i teraźniejsze życie przebiega nam przed oczami, gdy za bardzo angażujemy się w przeszłość, której nie przywrócimy lub zrobimy jedynie jej namiastkę. Wiem, rzucam banałami i truizmami, ale życie się w sumie z nich składa, tylko ludzie niespecjalnie się do nich stosują i sami utrudniamy sobie życie.

Na koniec powrócę do myśli z 3 akapitu. Jasne, w swojej starej recenzji trzech sezonów "Ricky and Morty" napisałem, że są o wiele lepsi od tego, co widziałem w SP, ale miałem na myśli stare sezony, które widziałem za dziecka i nastolatka. W zestawieniu z 19 i 20 wypadają może trochę lepiej, musiałbym porównać, ale nie mam na to wybitnej ochoty, bo moja lista "plan to watch", jest zbyt długa i nie mam czasu na powrót do znanych marek. Tak czy siak, nawet jeśli są lepsze, to nie jest to tak duża różnica. Obie bajki w omawianych sezonach dały mi dużo przemyśleń, wiele bardzo trafnych żartów z zachowań i postaw moich własnych lub moich kumpli, kumpel, czy rodziny, które będę wspominał jeszcze przez długi czas. Obie kreskówki uzmysłowiły mi parę rzeczy i nieco zaktualizowały mój światopogląd, ale powiedzmy sobie szczerze - gdzie Rzym, gdzie Krym? 3 bardzo dobre sezony, 4 zauważalnie gorszy vs 23? Wolę tematy poruszane przez twórców R&M, ale to jednak nie ta sama liga, co SP. Albo innymi słowy, jak to podsumował mój kumpel, choć w nieco innym kontekście - "Dlatego wychodzi od ponad 20 lat i wciąż jest dobry".

Sort:  

No i jeszcze wątek trolli, o którym kompletnie zapomniałem. Cóż, jako ex-trollowi z kilkuletnim doświadczeniem, nie pozostaje mi nic innego, jak pochwalenie twórców za super robotę. Świetnie wytłumaczyli psychikę trollów, ich motywację i czemu istotny jest dystans od internetowego życia. No i smutna rzeczywistość kontra bezpieczna przestrzeń, po prostu cudo.

Coin Marketplace

STEEM 0.16
TRX 0.17
JST 0.029
BTC 69432.76
ETH 2492.61
USDT 1.00
SBD 2.53