Czy żołnierze obrony terytorialnej padną po zaledwie 6 godzinach walki z armią rosyjską ? – Z pewnością, z Niemiecką? - Jasne, z każda inną zawodową armią? Pewnie też, ale przecież nie wysyła się nożownika do walki na pistolety.
Zacznijmy od tego, że tak jak wielokrotnie powtarzam w Polsce kultura broni praktycznie nie istnieje. Jest to jedno z najsilniej zakorzenionych tabu jakie istnieją w naszym kraju. Lata sowieckiej okupacji skutecznie wbiły rodakom do głowy, niczym na sesjach z prawdami objawionymi w Nowym Wspaniałym Świecie Huxleya, że bronie zabijają. I nie ma przebacz, Policja i ewentualnie Wojsko Polskie to ci dobrzy, oni zabijają bandytów, a skoro nie jesteś ani jednym ani drugim to z pewnością jesteś tym trzecim. No i jeszcze mamy tych czwartych, najgorszych, tych którzy bawią się w wojnę.
Niektórzy twierdzą, że ludzie nie lubią WOT jako, że to wojska partyjne. Być może pis chce przejąć Polskę i zrobić zamach stanu, rozpocząć dyktaturę i wywołać wojnę z Rosją.
Szczerze mówiąc, wątpię.
Polska scena polityczna to marność nad marnościami i wszystko marność, brak gospodarza w kraju sprzyja niepokojom społecznym i poszukiwaniom alternatywnych dróg. To może być nasza szansa na krzewienie idei Okcydentalizmu. Jako, że czuć już nad Europą morowe powietrze, przeszkoleni, ideowi obywatele posiadający wiedze i kwalifikacje mogą nam się przydać w tworzeniu zaczątków Armii Okcydentu. Społeczeństwo obywatelskie to ludzie świadomi tego co dzieje się na świecie, posiadający prywatne przekonania i osądy, angażujący się publicznie i zrzeszający w struktury.
Potrzebujemy dwóch rzeczy. Ludzi świadomych i ludzi którzy potrafią obronić swoje przekonania. Czasem przyjdzie nam się mierzyć z pseudo inteligentnym wrogiem w garniturze, czasem z małpą z karabinem. Musimy być gotowi na obie sytuacje. A Wojska Obrony Terytorialnej mogą nam w tym pomóc.
Wojska ochotnicze nie są niczym nowym. Mała liczebnie Dania czy Szwecja mają w sowich szeregach ochotników pewnie w ilości odpowiadającej połowie liczebności swoich zawodowych armii. Tam ludzie czują obowiązek obrony tego co mają, tam dla człowieka chcącego bronić kraju, ale i też tradycji, kultury (chociaż chyba ostatnio mniej ), czy chociażby rodziny , należy się szacunek. W Polsce po 123 latach niewoli i zupełnym wyniszczeniu podczas wojny, jedyne na co może liczyć ktoś chodzący na strzelnicę to drwiny o zabawie w pistoleciki i dobrych radach własnego dziadka, że przydały by mu się nocne ćwiczenia polowe w wojsku, jak już chce się bawić.
Tak jakby w ludziach oprócz strachu przed bronią była zakorzeniona jeszcze jakaś drwina. Cóż to za irracjonalny naród który przy każdej próbie zwiększenia obronności reaguje oburzeniem. Czy to nie absurd? Już raz w osiemnastym wieku mieliśmy strategię totalnego rozbrojenia. Przecież słabego kraju nikt nie zaatakuje.
Jednak nie, to tak nie działa. Tylko ludzie nie uczą się na własnych błędach, a już na pewno nie gdy z historii wiedzą tylko tyle, że w bitwie pod Grunwaldem biliśmy Niemca.
Czy tu nie klaruje się jakaś prawidłowość? Jakiś syndrom Polaka? Gdy zniewolony lub zagrożony, organizuje się i stawia zacięty opór, aby zaraz po często nietanim sukcesie, zupełnie nic się nie nauczyć i przekuć miecze na lemiesze. W tak katolickim kraju nikt nie słyszał o wielkanocnym przykazaniu Pana Jezusa: “Kto nie ma miecza, niech sprzeda płaszcz, a go kupi”.
O absurdalności polskiego podejścia do złych pistoletów mogliśmy się ostatnio przekonać na przykładzie amatora „magnesowania”, czyli wrzucania magnesu neodymowego do jeziora i szukania metalowych skarbów na dnie. Zazwyczaj trafiał na kilogramy złomu, a którymś razem jednak trafił na mały skarb w postaci zupełnie przerdzewiałego pistoletu. Chociaż pistolet był zupełnie nie do użytku ponieważ wyglądał tak.
Strzelenie z czegoś takiego jest zupełnie niemożliwe a jeśli nawet to zapewne spowoduje wybuch naboju w komorze nabojowej i wystrzelenie zamka prosto w twarz, ale jednak przecież to jest bronia, a bronie zabijają. I chociaż każda inna wyłowiona rzecz została by przywłaszczona sobie przez tego amatora poszukiwań to w przypadku trupa pistoletu natychmiast zadzwonił na policje. A teraz grozi mu wyrok za nielegalne poszukiwania.
Abstrahując od idiotycznego prawa w Polscę, które zamiast płacić ludziom za znalezione przedmioty i odstawiać je do muzeum jak to ma miejsce np. w Anglii, skazuje ich jak przestępców, to jednak ten gość po prostu jest czterdziestoletnim idiotą. Albo zwykłą ofiarą wielu lat indoktrynacji.
Albo przestraszone panie z Kazimierza Dolnego gdzie Terytorialsi mieli swoje ćwiczenia. Panie są oburzone, że kolumna wojska przeszła przez wioskę i psy szczekały, a one chciały w spokoju wypić popołudniową kawę, a ci ludzie są niebezpieczni bo mają karabiny, a przecież tu są dzieci!!! Ręce opadają. Jedno jest pewne sowietom się udało.
Taka to już prawidłowość na świecie, że gdy człowiek lub grupa ludzie osiągnie pewną granicę majątku, zaraz znajdzie się ktoś kto zechce ją sobie przywłaszczyć. Nie ważne czy to obce rządy czy swoje, kto nie dostrzega zagrożenia i nie zamyka drzwi na noc do domu jest po prostu głupcem.
Jednak dlaczego uważam, że Obrona Terytorialna nie jest taka beznadziejna jak ją malują? Rozmawiałem jakiś czas temu z zawodowym żołnierzem, który śmiał się z ochotników jacy to oni są niewyszkoleni, jak nie potrafią maszerować i nie potrafią tak szybko biegać jak on. Tylko właśnie dlatego oni są tak cenni, bo są ochotnikami. Zawodowiec będzie dziesięć razy lepiej wyszkolony, tylko to jego praca. Jasne stanie w obronie ojczyzny, ale jednak fajnie jest móc czasem kupić coś sobie z wypłaty czy doczekać tej emeryturki. Ochotnicy poświęcają swój wolny czas na szkolenia i naukę strzelania. W czasie gdy po pracy w której są nauczycielami, pracownikami fabryki czy prowadzą autobus, mogli by sobie odpocząć, oni wolą posiąść wiedze i umiejętności pozwalające w godzinie "W" wziaść broń i bronić tego co maja. Szkolą się zupełnie dobrowolnie, co za tym idzie jako ludzie są pewni.
W wojsku przeznaczonym tylko do celów obronnych operującym na jednym, konkretnym własnym terenie, występuje jedna szczególna cecha której nie ma nikt inny. Wola walki.
Zgłosili się żeby bronić swoich domów, nie poddadzą się pod naporem przeciwnika bo bronią nie tyle siebie czy kraju co konkretnych ludzi, swoich rodzin. Zupełnie jakby działał instynkt jeszcze z czasów prehistorycznych. Bronisz wejścia do jaskini przed tygrysem, poddanie równa się śmierci. Gdy walczysz ramie w ramie z własnym sąsiadem i obaj bronicie swojej ulicy to człowiek się nie ugnie.
Zgodnie z zasadą
Honor God
Love Family
Defend Freedom
Nie chodzi mi o żadne bezsensowne umieranie na wojnach wywołanych przez polityków, w bezsensownych walkach i głupim oddaniu. Obrona najwyższych wartości to jednak coś zupełnie innego.
Tylko w bitwach obronnych złożonych z ochotników, może wystąpić berserk, szał walki czyli zupełna niewrażliwość na ból połączona z irracjonalnym bohaterstwem. Gdy do wyboru jest tylko śmierć albo zwycięstwo, nie ma wyboru.
No chyba, ze sąsiad to oszust i złodziej. Albo głupia zabawa w wojsko przeszkadzała mu pić kawkę na tarasie, w tedy to co innego.
Tylko nawet najbardziej oddani, fanatyczni wojownicy nie maja szans z dobrze wyszkoloną regularną armią. Wszyscy włącznie z twórcami tej formacji zdają sobie z tego sprawę, ale Obrona Terytorialna nie służy przecież w bezpośrednich starciach.
Obrona Terytorialna to wyszkolona, zawodowa partyzantka.
Ludzie którzy nie spanikują po wzięciu pistoletu do ręki, którzy od pierwszych dni wojny zaczną tworzyć podziemne struktury. Nie służą do wygrywania bitew, ale do małych upierdliwych ataków na tyłach wroga. Do wysadzania torów, napadów na stróżówki czy uwalniania jeńców albo odstrzeliwania co gorliwszych zarządców zdobytych terenów. Obce wojska nie mogą czuć się bezpiecznie nawet na chwile ze świadomością, że cześć cywilów we wiosce cały czas czeka na poślizgniecie, na jaką małą jednostkę z tyłu czy powracających żołnierzy na przegrupowanie.
Jak to w Afganistanie bywało gdzie jeden pastuch mający w szopie ukryty Stinger z rakietą o wartości dwu tysięcy, potrafił zestrzelić helikopter dwadzieścia milionów, po czym chował granatnik do szopy i pasł owce dalej.
Nie oszukujmy się nasza stutysięczna armia składająca się w połowie z generałów nie ma większych szans z groźniejszym przeciwnikiem chociaż byśmy nakupowali jeszcze i ze cztery razy tyle Patriotów. Jedyną naszą realną strategią jest przetrwać atak i przyczajonym czekać na potkniecie przeciwnika. Poboru już nie ma, a większość Polaków jedyną styczność z bronią palną miała w Call of Duty. A taki Stinger ukryty w co drugiej gminie, zupełnie sparaliżowałby jakiekolwiek przeloty śmigłowców, nie takich w formacji, nie takich lecących do boju, ale takich zabłąkanych, wycofujących się.
Kto zaatakuje kraj w którym połowa cywilów ma chociażby zwykłe 9mm w sejfie. Nie tak łatwo wtedy okraść ludzi z dorobku ich życia.
Niestety nasi rządzący doskonale to wiedzą dlatego, to że bronie zabijają jeszcze przez wiele lat będzie głównym argumentem przeciwko liberalizacji prawa do broni, formacji ochotniczym czy modernizacji armii. Przecież Polska jest najbezpieczniejsza od momentu powstania. Szkoda tylko, że przed wojną uważano dokładnie tak samo. Mam nadziej, ze historia się nie powtórzy, ale wszyscy wiemy jak to będzie. Totalna masakra, przymierzenie Polaków w walce z okupantem, ciężko okupiona wolność i zupełne rozbrojenie narodu, bo przecież po co ci panie ta broń? Do sklepu po bułki z nią będziesz chodził.
Na kresach wschodnich po bitwach ludzie nawet demontowali wieżyczki z czołgów zgodnie z tradycją , ze każda rzecz przyda się prędzej czy później na wsi. Na Wołyniu, nie jeden Ukrainiec musiał się nieźle zaskoczyć gdy kilka polskich wiosek odpowiedziało artylerią gdy Ukraińcy przyszli sobie na łatwą robotę. No ale to już nie ci sami Polacy. Dzisiejsi zapomnieli już co to wojna.
A może jednak wszyscy zginiemy od atomówek? Bardzo możliwe, ale mam nadzieje, że chociaż uda nam się odpalić tą jedną, to Polską. Na pewno trafi, Pan Bóg przecież kule i rakiety nam nosi.
Jedną grafikę ukradłem od Jakuba Różalskiego, zakochałem się, najchętniej ukradłbym wszystkie.
Niemiecka armia jest w stanie rozkładu totalnego. to zasługa pani minister. Niemcy rozkręcają leopardy aby poskładać kilka jeżdżących, rozkręcają samoloty żeby chociaż 20 latało. Rosja i wyszkolenie żołnierza to śmiech na sali, tam nawet jednostki specjalne walą na hura jak za Stalina (info od specjalsa) czyli poziom wyszkolenia o wiele gorszy jak u naszych terytorialsów. Znane są też przypadki chociażby z Afganistanu gdzie 2 brytoli wystrzelało 50sięciu atakujących na hura talibów i to bez większych problemów. Tak więc nie panikujmy, bo sie jeszcze wielu zdziwi jak staniemy w gardle wilkowi i go udusimy
Dobrze słyszeć, że posiadamy jeszcze jakiś potencjał. Niemcy czy Rosję podałem tylko jako teoretyczny przykład.
Teoretyczny, ale w razie czego , to chyba i praktyczny. bo kto inny jak nie Rosja czy Niemcy :)
Czy Rosja czy Niemcy wejdą w nas jak nóż w masło. Nie mamy najmniejszych szans, żeby dorównać w liczebności czołgów, samolotów, a nawet ilości żołnierzy. O nowoczesności już nie wspomnę. Nadzieja, więc w partyzantce, żeby te masło okazało się dla noża rżące ;)
Może zamiast pisać o teoretycznym wojsku walczącym z teoretycznym wrogiem. Napiszesz coś o prawdziwym wojsku walczącym z prawdziwym wrogiem ludzkości - ISIS.
https://en.wikipedia.org/wiki/International_Freedom_Battalion
https://en.wikipedia.org/wiki/YPG_International
Dzięki za linki, przejrzałem je.
Nie wydaje mi się jednak dobrym pomysłem abym pisało czymś o czym nie mam najmniejszego pojęcia.
Myślę, że warto jednak tym tematem się zainteresować. Temat bardzo ciekawy. YPG to oddziały samoobrony, można szukać analogii do WOT. Powołane do walki z ISIS, po pokonaniu wroga zmierzyły się z drugą armią NATO. W myśl powiedzenia uderz w stół norzyce się odezwą.
https://en.wikipedia.org/wiki/Turkish_military_operation_in_Afrin
Turkish military operation in Afrin
In January 2018, the Turkish military launched a military operation, code-named Operation Olive Branch (Turkish: Zeytin Dalı Harekâtı) by Turkey, in the SDF-controlled Afrin District and the Tell Rifaat Subdistrict. The offensive is against the Kurdish-led Democratic Union Party in Syria (PYD), its armed wing People's Protection Units (YPG), and Syrian Democratic Forces (SDF) positions surrounding the Syrian city of Afrin. Turkey has also said that it is fighting ISIL, though the group does not exist in Afrin. On 18 March, the Turkish-backed forces had taken full control of the centre of Afrin city.
Byteball gives away Airdrops up to 160 US $. Would be nice if you sign up through my Ref Link. https://steem-byteball.org