Polacy w NBA...
Cała Polska koszykówka kręci się w tej chwili wokół Marcina Gortata. Ewentualnie szerzej znani są jeszcze: Mateusz Ponitka i Adam Waczyński, którzy zasłynęli bardzo dobrą grą w reprezentacji i Eurobasketami.
A czy ktoś potrafi podać nazwisko pierwszego Polaka, który zagrał w najlepszej lidze koszykarskiej świata? Część powiedziałaby pewnie, że jest to wspomniany Gortat, a kolejny odsetek, że Lampe...
Otóż historia zaczyna się w lipcu 2002 roku, kiedy to Cezary Trybański, jako pierwszy Polak podpisał trzy letni kontrakt z Memphis Grizzlies opiewający na kwotę 4,8 mln USD.
Rozegrał wówczas jedynie 22 mecze, inkasując łącznie 15 punktów i 15 zbiórek, będąc w 5 klubach: ww. Memphis Grizzlies, Phoenix Suns, New York Knicks, Chicago Bulls oraz Toronto Raptors.
Co ciekawe, w sezonie 2005/2006 grając w D-League był liderem bloków tej ligi, ze średnią 2 bloków na mecz.
W 2016 roku wygasł jego kontrakt z pierwszoligową Legią Warszawa, po czym z powodu kontuzji został bez klubu, by w 2017 roku ogłosić oficjalne zakończenie kariery.
Trochę marnie jak na byłego zawodnika NBA, nie sądzicie?
Drugi z kolei jest wspomniany już przeze mnie Maciej Lampe.
Wybrany w drafcie 2003 roku - jednym z najlepszych draftów w historii - z nr 30. przez New York Knicks. Nie grał aż do przyszłego roku z powodu kontuzji.
Debiutem 23 stycznia 2004r. grając 2 minuty, pudłując jeden rzut i faulując Manu Ginobliego, został najmłodszym graczem w historii klubu z Phoenix (18 lat i 352 dni).
Łącznie w latach 2003-2006 rozegrał 65 meczów, zdobywając 215 punktów i zaliczając 142 zbiórki, walcząc dla trzech drużyn: Phoenix Suns, New Orleans Hornets i Houston Rockets.
Po nieudanej przygodzie chciał wrócić, ale żądając kwoty 600-800 tysięcy $ miesięcznie, żaden klub nie chciał go zakontraktować. Jedyną ofertę w tamtym czasie złożył mu klub Dynamo Sankt Petersburg, ale parę dni później sam klub... zbankrutował.
Mimo 211 cm wzrostu, zanotował tylko 10 bloków we wszystkich meczach NBA.
Prezentowany styl gry nie sprawdzał się za oceanem. Pomimo wagi i wzrostu predestynujących do walki podkoszowej, unikał takowej, co nie znajdowało uznania w oczach kibiców, a zwłaszcza szkoleniowców. Można powiedzieć, że wyprzedził swoją epokę, bo aktualny trend wysokich graczy jest taki, jaki Lampe prezentował 15 lat temu.
Obecnie występuje w bogatej lidze chińskiej, aczkolwiek wcześniej grał m.in. w FC Barcelonie.
Naszym zdecydowanie najlepszym i najznamienitszym koszykarzem jest Marcin Gortat.
Wybrany szczęśliwie z 57. numerem w drafie 2005 roku przez Phoenix Suns, został natychmiast przekazany do Orlando Magic. W składzie pojawił się dopiero w 2007 roku, a pierwszy mecz rozegrał 1. marca 2008. W grudniu tego samego roku jako jedyny dotychczas Polak wyszedł w pierwszej piątce zespołu.
W swoim początkowym sezonie zagrał jedynie 6 meczów, kończąc swój ostatni mecz w sezonie pierwszym double-double (12 pkt., 11 zbiórek). Również jako jedyny reprezentant naszego kraju grał w finałach NBA. W 2010 roku ekipa "słońc" jak widać poszła po rozum do głowy i zakontraktowała zawodnika, który częściej pojawiał się jako starter i zaczął odgrywać większą rolę w zespole.
Postępowym rokiem był 2013, kiedy to Marcin przeszedł do Washington Wizards, świetnie prezentując swoje możliwości, by rok później podpisać kontrakt na 60 mln USD wypłacanych w 5 lat. Jak sam podkreśla, prawdopodobnie może to być jego ostatnia umowa jako zawodnika, choć zastanawia się również nad przedłużeniem swojej kariery o rok czy maksymalnie dwa lata. Miejmy nadzieję, że tak będzie, bo grając w stolicy Gortat jest startem, bardzo często uzyskując double-double. Ten sezon nie należy jednak do najlepszych i trzeba podkreślić, że z wiekiem będzie coraz gorzej. Wizards mają już jednak zagwarantowane miejsce w play-offs, więc zobaczymy jak poradzi sobie w tej części sezonu.
O samym Gortacie zacząłem już kiedyś pisać artykuł i będzie osobny wpis w ramach "Sylwetek sportowców".
Dodatkowo trzeba wspomnieć jeszcze o kilku innych reprezentantach Polski, o których mało kto ma pojęcie, że byli już praktycznie jedną nogą w NBA:
Szymon Szewczyk - w tym samym roku co Lampe został wybrany z 35. numerem draftu (niżej od Macieja) przez Milwaukee Bucks, aczkolwiek nigdy w lidze nie zagrał. W 2013 roku prawo do pierwszeństwa zakontraktowania posiadła drużyna Oklahoma City Thunder, lecz nic to nie zmieniło i dalej jego kariera w Stanach się nie rozwinęła.
Łukasz Obrzut - we wrześniu 2007 roku podpisał wstępny kontrakt za stawkę minimalną 450 tysięcy dolarów z Indianą Pacers, lecz w październiku został zwolniony i wylądował... w Sportino Inowrocław.
Mateusz Ponitka - w 2016 roku próbował swoich sił w drafcie, w którym nie został wybrany. W związku z tym wystąpił w lidze letniej w zespole Denver Nuggets, aczkolwiek w tamtym roku z wysokim - 7. numerem draftu - wybrany został Jamal Murray, który zdecydowanie chciał popisać się przed wszystkimi.
Smutno oglądało się Mateusza w tamtych czterech meczach, ale wciąż po cichu liczę, że do NBA się dostanie. Uważam, że jest aktualnie najlepszym polskim graczem młodego pokolenia. O nim również będzie osobny post, gdyż jestem fanem tego zawodnika.
Przemysław Karnowski - cała koszykarska Polska żyła w zeszłym roku ostatnim sezonem w NCAA, w którym wystąpił w przegranym finale. Wiele osób widziało go już w NBA. On sam przystąpił oczywiście do draftu, w którym również nie został wybrany. Podobnie do Ponitki - próbował swoich sił w lidze letniej.
Zanotował 2 mecze w Charlotte Hornets, po których zrezygnował z gry i na kolejne 2. mecze dołączył do Orlando Magic. To była bardzo dobra decyzja, gdyż w drużynie Jordana grał średnio 6.2 minuty na mecz, a na Florydzie aż 25,5 minuty. Dodatkowo, raz zagrał w pierwszej piątce, a jego średnia punktowa wynosiła aż 17. Mimo tego, angażu nie dostał. Uważam, że wszystko było spowodowane kontuzją pleców.
Co ciekawe - jego zmiennik z Gonzagi - Zach Collins - został wybrany z 10. numerem w drafcie przez Sacramento Kings i wymieniony do Portland Trail Blazers, gdzie gra obecnie.
Moje główne konto - @thedragonnis.
Smutne jest to, że taki Ponitka czy Karnowski nie zagrali w NBA. Przypomnę, że jakieś 8-10 lat temu byli uznawani za jedne z największych talentów na świecie. Polska w 2010 roku zdobyła srebro na MŚ u-17 przegrywając w finale z USA, a Ponitka był wybrany do pierwszej piątki turnieju. Moim zdaniem popełnił błąd zostając w Europie i nie wybierając gry na którymś uniwersytetów. Z kolei Karnowskiemu w ostatnim sezonie przeszkodziła kontuzja co praktycznie wyzerowało jego szanse na wybór w drafcie. Druga rzecz to styl jego gry. Jest typowym misiem, można powiedzieć nawet, że jest za gruby. Dziś tacy centrzy nie są potrzebni w NBA. Musisz być atletyczny, dobrze zbudowany z długim zasięgiem ramion, albo rzucać trójki na dobrym procencie. Najlepiej gdy robisz obie z tych rzeczy.
Ponitka zdobył wiele nagród indywidualnych na arenie międzynarodowej i jednak to nie pomogło, ale po cichu dalej liczę na chociaż dziesięciodniowy kontrakt.
A Karnowski z kolei mógłby zamienić się z Maciejem Lampe. Teraz Lampe by robił karierę w NBA, a Karnowski 15 lat temu. :D
Ciekawy artykuł. O wielu rzeczach nawet nie słyszałem.
Koszykówka to mój ukochany sport... Grałem, oglądałem, pasjonowałem się :)
Potem nastąpiło pstrykniecie w kolanie i gra się skończyła... potem coraz mniej oglądałem, bo nie było czasu :) Ale zawsze koszykówka na pierwszym miejscu :)
Mam podobnie. :c