Dość dawno temu, jeszcze za czasów studenckich, czekając na dworcu na pociąg do domu, zaczepiła mnie grupka młodych ludzi, tak jak ja z plecakami na plecach. Zapytali czy nie mógłbym im pomóc bo brakuje im na bilet. Opowiedzieli jakąś zgrabną historyjkę a ja wyciągnąłem pieniądze i wspomogłem brać studencką.
Jakież było moje zdziwienie kiedy tydzień później spotkałem tych samych ludzi, opowiadających tę samą historie. Postanowiłem ich poobserwować. Zaczepiali bardzo dużą ilość ludzi i większość dawała im pieniądze i to całkiem spore pieniądze. Jedna zaczepiona kobieta spytała ile im potrzeba na te bilety i dała całą potrzebną sumę, jak się domyślacie nie poszli do kasy po bilety lecz zaczepiali dalej kolejne osoby. Ci naciągacze zarabiali w ten sposób obłędne pieniądze. Spotykałem ich dość długo, regularnie co tydzień, myślę że robili to codziennie.
Od tamtej pory nikomu już nie ufam i nikomu nie daje pieniędzy.
Zastanawiałem się wielokrotnie ilu żebraków to ludzie w potrzebie a ilu to zwykli naciągacze. Myślę że zdecydowana większość to oszuści.
Zabić takich ludzi.
Ewentualnie zastanawiałbym się nad jakimiś karami cielesnymi. Z bolącym tyłkiem można spokojnie pracować
Ostro. Ja zobojętniałem i już mnie nie rusza tak bardzo nieuczciwość i niegodziwość ludzka. W sumie to w pewien sposób naturalne, silniejszy i cwańszy żywi się kosztem słabszego i naiwniejszego. Życie.