Wspomnienie dzieciństwa...koledzy i zabawy :)
Siemanko Steemianie!
Ostatnio wrzuciłem post ze słodyczami z dzieciństwa z lat 90', dziś czas na post o spędzaniu czasu z kumplami z dzieciństwa na moim osiedlu w Tucholi, w wieku 6 lat przeprowadziliśmy się z rodziną do Tucholi na nowo wybudowane osiedle ul. Warszawska (jedno z większych w Tucholi). W tamtych czasach dla małego dzieciaka jakim byłem wyglądało to dosyć nowocześnie, kilka dużych bloków 4 piętrowych, w okolicy 3 szkoły, jezioro, park, boisko i usypane góry piachu. Na początku wiało nudą, blokowiska powoli zapełniały się ludźmi, ale po jakimś czasie wprowadził sie Darek, z którym dobrze się zakumplowałem. Do dziś jest moim najlepszym przyjacielem, a minęły już 24 lata od tamtego czasu :).
Osiedle Warszawska na którym spędziłem moje dzieciństwo i okres dorastania aż do mojej 18stki, zdjęcie mojego bloku podwórka niestety nie widać
To tutaj spędzałem najwięcej czasu z kumplami, plac zabaw i coś w stylu małego boiska, tzn. parking o wymiarach 30 m x 30 m, który uznaliśmy za nasze Camp Nou :). Z jednej strony trzepak czyli 1 bramka z drugiej strony ustawialiśmy 2 małe śmietniki jako słupki do drugiej bramki. Ustawka po obiedzie i tak graliśmy w kilkunastu do późnych godzin wieczornych:). I tak dzień w dzień. Okresy wakacyjne wspominam najlepiej, brak szkoły i obowiązków, a więc czas na nowe przygody :). Takie małe smrody zaczęły dorastać powoli, co za tym idzie czas na nowe przygody!:) Zaczęło sie od pachty( u nas tak się mówi na kradzież owoców z pobliskich działek:)), zbieraliśmy się z ziomkami i kombinowaliśmy gdzie uderzyć, żeby się najeść i nie dać się złapać. Najmłodszy stał na obcince, reszta skok przez płot i ładowanie wielkich ciemnych czereśni do kieszeni i gdzie się tylko dało:). Mieliśmy w ekipie kumpla Artura o ksywie Gibbon, byl tak zwinny że właził na każde drzewo nawet najwyższe, także trochę ułatwiał nam zadanie bo zrywał owoce a my zbieraliśmy je z ziemii:). Nie raz nas złapano, oj pamiętam dało porządny wpier..l:) Po pachtach kolejna zajawka to ganianie się z karabinami po pobliskich górach usypanego piachu. Dzieliliśmy się na 2 brygady i tak do wieczora, Gibbon zawsze dawał komende do ataku i biegał jak oszalały:) Jak się znudziło to zabawa w chowanego, tam był klimat kilka bloków, garaże, działki było gdzie buszować :) Wiadomo, że nie zawsze było kolorowo jak się coś przeskrobało albo za słabe oceny, areszt domowy.:/ Ale po karze przychodzi wolność i ciśnienie, żeby znowu z wariatami z sąsiedztwa coś pokombinować:) Tyle w skrócie. Dodaje pare fotek z zabawami, piszcie co Wy robiliście za młodu, w co sie bawiliście, co nabroiliście, chętnie poczytam :) Pozdrawiam @deazydee
#1 Zabawa w chowanego
#2 Pachta/szaber
#3 Gra w nogę
Warszawska :)
Mimo że jestem dość młody to patrząc na dzisiejsze czasy wolałbym jeszcze raz się urodzić w 96roku :) Zdecydowanie nic nie odda tamtego klimatu "blokowisk" naszych zabaw w chowanego czy podchody, nic nie przebije wołającej mamy do domu przez balkon zamiast dzwoniącej na smartfona i nic nie przebije kumpli z którymi nie trzeba było się umawiać a każdy wiedział gdzie i o której. Ehh szkoda że to już nie to samo...
I te czasy kiedy największą karą był zakaz wychodzenia z domu :( Oj wspomnień czar. Też jak byłam dzieciakiem to cały dzień potrafiłam spędzić na podwórku... Byłam mistrzem wymyślania nowych zabaw. Codziennie zbieraliśmy ekipę na grę w palanta, podchody. Człowiek był zawsze taki zadowolony, a teraz jak już dorosły to często wieczorem dopada mnie stan depresyjny, choć próbuje z tym walczyć. Ja np. nigdy nie marzyłam o dorosłości :)