Sen. Apokaliptyczny.
Moje konto na steemit miało służyć głównie wrzucaniu dziwnych snów. Jak na razie wrzucałem zupełnie inny kontent, ale czas zacząć wypełniać postanowienia programowe ;).
...
Chciałbym też zapostulować wprowadzenie tagu #pl-sny jako odpowiedniego podtypu #pl-opowiadania
...
Muszę szybko uciekać, dzieci będą zaraz wychodzić ze szkoły. Są małe, ale szybkie. Nikt niczego nie podejrzewa. Ale ja widzę ich przyśpieszony ruch, poszarzałe twarze. Są szybkie i wściekłe. Już ruszają na miasto.
Muszę uciekać. Nic nie da się zrobić. Kto mi uwierzy, że roznoszą zarazę? Nie ma więcej jak parę minut.
Biegnę (nie lubię). Przez miasto.
Gdzieniegdzie już powychodziły, a raczej - porozlewały się. Biegną do swoich rodziców, na swoich rodziców. Jak wielocyraptory. Nikt jeszcze nie wie. Ale niedługo.
Uciekam w góry. Widzę jakiś spory blok z budkami strażniczymi otoczony pagórkami. Usiłuję się przedrzeć do środka. Gdzie nie postawię nogi, tam zaraz skupia się wiązka lasera, skądś dochodzi dźwięk budzącej się z letargu wieżyczki strażniczej.
Wygląda na bezpieczne miejsce. Nie będę kozaczył. Oddam się w ręce strażników.
Ci przyjmują mnie jak swego. Więc wiesz. Wiem. Wpuszczają do budynku. Całkiem spory wieżowiec. Co potrafisz, pyta jakiś nadzorca. Gotować, jestem kucharzem (dajciemimiejscewkuchni, niechcęwychodzić!). Dobrze, powiada. Weź te kanistry. Będziesz zbierał wodę. Będziesz wychodził z innymi i zbierał wodę, czasem inne rzeczy.
Jak to - na zewnątrz? Przecież zaraza.
Tu są góry, nie ma prawie nikogo.
Wychodzę więc z innymi, zbieram wodę, czasem cegły i drewno. Czasem przeleję komuś do kanistra, jak lepiej pójdzie.
Nie jest źle. W wieżowcu jest całkiem spora liczba innych. Jest nawet małe centrum nahdlowe, które stara się udawać, że jest jak dawniej.
A w nim budka z kawą. Facet w białym fartuchu, fastfoodowej białej czapce kuchennej, rozlewa kawę.
Nie przypominam sobie, żebyśmy ci dostarczali wodę. Skąd czerpiesz?
Zbieram krople rosy porannej, najczystszej z krystalicznych wód.
A filtrujesz to chociaż? Nikt na razie nie zna żadnych szczegółów w związku z zarazą.
Sprawdzałem, frakcja bakteryjna w mojej rosie jest znikoma. Jest bezpieczna.
Moje zaufanie do życia w enklawie chwieje się w posadach. Jadę windą na wyższe piętro donieść o kawie.
Tak naprawdę to już nic nie da się zrobić. Gdy docieram na górę, widzę kilkoro rozjuszonych poszarzałych. Idą z dołu, schodami. Są nieuzbrojeni, ale nijak nie zmniejsza to niebezpieczeństwa. Skaczę na jednego, zbijam z nóg, lecimy w dół po schodach, aż do półpiętra. Pozostali zaskoczeni. Szybko z niego złażę i biegnę na górę, gdzie moi ziomkowie zdążyli się już nieco podgotować.
Padają strzały. Jest źle, zarażeni byli ludźmi, których znaliśmy. Nie wiadomo ilu szarych jest w budynku. Zjeżdżam w dół. Barykaduję się za jakimś biurkiem. Wtem dzwoni mój telefon, dzwoni dzwonkiem, którego nie ustawiałem. Na wyświetlaczu pojawia się napis DIMFARMAN. Nie muszę odbierać, podświadomie czuję i wiem, że to przywódca poszarzałych.
Jego głos i tak rozlega się przez radiowęzeł...
Tracę przytomność.
...
By obudzić się na pokładzie lecącego samolotu!
co gdzie jak komu za co
Przechodzisz kwarantanne, mówi pułkownica. Pojazd ma lecieć przez 3 tygodnie, w tym czasie wszyscy zostaną sprawdzeni.
Rzeczywiście, są jacyś inni poza mną. W znacznej części nieruchawi, otępiali.
Po mojemu to oni mają wrodzoną odporność i ich organizmy teraz walczą, zagajam nieśmiało. Widziałem taki film, był tam Will Smith i zabili mu pieska. Nie powinniście robić badań, jak on?
To było 'Jestem legendą', odpowiada pułkownica. Wiemy, co robimy. Nie pozwalaj sobie na zbyt wiele. Jesli chcesz pomóc, to możesz karmić innych przechodzących kwarantannę.
Lot bezsensownie się dłuży. Nudzę się niemiłosiernie.
Wtem z szybu wentylacyjnego wypada mały Hindus.
To chłopiec, co rozlewał herbatę! Umarł na zarazę, a teraz żyje! cieszą się. Zaraz jest uleczalna! cieszą się
Czy tylko ja wtedy myślę, że martwi raczej nie ożywają?
Wysyłają mnie z meldunkiem o zarazie do jakiejś bazy. Mam tam dojechać kolejką miejską. Wypuszczają mnie na misję jeszcze przed wschodem słońca, w ciemności. Przekradam się przez miasto, zastanawiając się, dlaczego kolejka miejska ciągle jeździ. Czyżby była sterowana automatycznie?
Wsiadam. Jadę. Na moment serce podchodzi mnie do gardła, bo widzę, że w środku już ktoś siedzi, ale to tylko trupy. Zaskakuje mnie zaraz, że do kolejki wsiadają inni ludzie i nie rzucają się na mnie.
Nie są normalni. Wszyscy trzymają przed sobą przedramiona przyciśnięte pionowo do piersi z dłoniami puszczonymi luźno w nadgarstkach, jak jakieś karykatury tyranozaurów.
Na tle ich wszystkich normalnie wyglądający facet wydaje się tym bardziej nienormalny. Doradza mi, bym przejechał koło bazy, a potem wsiadł w pociąg w drugą stronę i cofnął się przystanek, to uniknę baterii wieżyczek.
Mutacja postępuje.
Matka wie, że ćpiesz?? 😁😂😆
Staaaary, to to było wyjątkowo lajtowe, niech wrzucę kiedyś sen o tym jak z ajatollahem Chamaneim prowadziliśmy oblężenie Jazdu katapultami :P
A właśnie, zapomniałem o jednym - postulować wprowadzenie jakiegoś tagu sobie możesz... Tzn. jak sam umieścisz jakiś tag pod swoim wpisem (np. pl-qwertyuiop), to tym samym wprowadzisz dany tag w życie...
Klucz to przekonanie innych, by tez z niego korzystali :P
Congratulations @ayatollah! You have completed the following achievement on Steemit and have been rewarded with new badge(s) :
Award for the number of posts published
Award for the number of upvotes received
Click on the badge to view your Board of Honor.
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word
STOP
To support your work, I also upvoted your post!
Do not miss the last post from @steemitboard:
SteemitBoard World Cup Contest - Play-off for third result
Participate in the SteemitBoard World Cup Contest!
Collect World Cup badges and win free SBD
Support the Gold Sponsors of the contest: @good-karma and @lukestokes