Szerokie horyzonty
W powieści Klucz kulików holenderskiego pisarza Maartena T’Harta rodzice głównego bohatera utrzymują się z uprawy pomidorów. Ich syn jest utalentowany, robi błyskotliwą karierę jako biolog na Uniwersytecie w Lejdzie. Pewnego dnia zastanawia się nad zamieszkaniem w domu swojej ciotki. Ma jednak wątpliwości:
Wciąż jeszcze obawiałem się powrotu do środowiska, z którego się wywodziłem. Nie wstydziłem się tego środowiska, czułem raczej lęk, że przejmę tę samą paraliżującą umysł duszną mentalność, mentalność, w której nie ma miejsca na własną inicjatywę, w której jest się szczęśliwym z tego, co się osiągnęło i nie dąży się do zmian, a horyzont umysłowy wyznaczają ceny na giełdach i raty hipoteczne za szklarnie.
Przeczytałem powieść T’Harta jeszcze w dzieciństwie i właśnie z niej dowiedziałem się, że istnieje coś takiego jak horyzont umysłowy. Sam wywodzę się z robotniczej rodziny i dobrze rozumiem lęk bohatera tej powieści. Z drugiej strony, czy szersze horyzonty umysłowe robią z nas automatycznie lepszych ludzi?
I właściwie jak bardzo warto je poszerzać? Wypada troszczyć się nie tylko o spłacanie rachunków, ale także o własną rodzinę, sąsiadów i przyjaciół, swoje miasto, naród albo całą ludzkość?
Głęboka przyszłość
Przed kilku laty odkryłem artykuł Rossa Andersona Omens. Anderson pisze o profesorze Nicku Bostromie, zajmującym się głęboką przyszłością ludzkości. (ang. deep future). Nie interesuje go, co się z nami stanie w ciągu najbliższych 10 lat, ani nawet najbliższego stulecia. Bostrom pyta: co powinniśmy robić, aby zwiększyć szanse, że ludzkość będzie nadal istniała za milion, a także za kilka miliardów lat? Zastanawia się nad zapobieganiem uderzeniom ogromnych meteorytów, wybuchom superwulkanów, wojnie atomowej, sztucznym epidemiom, niekontrolowanej sztucznej inteligencji. Planuje pobieranie energii z czarnych karłów, a potem czarnych dziur - gdy za miliardy lat nasze słońce i wszystkie inne gwiazdy powoli wygasną…
W oksfordzkim Instytucie Przyszłości Ludzkości koledzy Bostroma przewidują, że kolonizacja Drogi Mlecznej zajmie nam około miliona lat. Z kolonizacją innych galaktyk będzie większy problem, bo trzeba będzie wziąć poprawkę na rozszerzanie się Wszechświata i odpowiednio planować ekspedycje. Zdaniem Andersa Sandberga zdążymy zasiedlić około ⅓ znanego nam dziś Kosmosu. Reszta nam ucieknie. Powinniśmy jednak pod koniec Wielkiej Kolonizacji mieć dostęp do około 100 miliardów galaktyk…
Oprócz ludzi
Astrofizyk Claudius Gros myśli w nieco innych kategoriach. Jego zdaniem pora zacząć się troszczyć nie o ludzkość, ale o daleką przyszłość wszelkiego życia. Gros proponuje wykorzystanie międzygwiezdnych mini-żaglowców, napędzanych światłem, budowanych obecnie w ramach projektu Breakthrough Starshot. Chce je wyposażyć w automatyczne laboratoria, mogące po dotarciu do odpowiednich planet syntetyzować i rozsiewać proste mikroorganizmy. Jego pomysł to przyspieszona ewolucja - życie startowałoby na wielu planetach od razu na etapie rozwoju, którego osiągnięcie zajęło na Ziemi 2-3 miliardy lat.
Project Genesis nie zakłada osiągnięcia żadnych bezpośrednich korzyści dla ludzkości i prawdopodobnie będzie bardzo trudny do sfinansowania. Niełatwe będzie także sprawdzanie, czy dana planeta nie ma już własnego życia, co zmieniłoby kolonizację w inwazję. W jednym z wywiadów ktoś zapytał Grosa: czy warto to robić, skoro rozwój życia na obcej planecie zajmie miliony lat i nigdy się nawet nie dowiemy, czy misja się powiodła? Gros odpowiedział, że życie samo w sobie jest czymś pięknym i warto dać mu wszelkie szanse rozwoju. Genesis poza tym pozwoliłby ludzkości na pozostawienie za sobą gwiezdnego dziedzictwa…
Najszerszy horyzont
Na koniec chciałbym opowiedzieć o filmie Podróż do końca czasu. Ta stworzona przez popularnonaukowe konto melodysheep nowożytna kosmologiczna Apokalipsa sięga w czasy, kiedy gwiazdy dawno już umarły, kiedy rozpadły się już nawet monstrualne galaktyki-zombie, zbudowane z samych tylko czarnych dziur. Za wiele miliardów miliardów miliardów lat zniknie nawet ostatnia czarna dziura, a rozszerzanie się Wszechświata schłodzi fotony do absolutnego zera. Czas przestanie mieć znaczenie, bo entropia będzie całkowita i już nigdy więcej nic się nie wydarzy. Historia Wszechświata zakończy się.
Film ma nastrojowy, hipnotyzujący podkład muzyczny i jest intrygująco opowiedziany, głównie głosem prof. Briana Coxa. Widz po kilkunastu minutach utożsamia się nie tylko z ludźmi, których nigdy nie pozna, bo będą żyli miliardy lat po nas; nie tylko z wszelkim przedziwnym przyszłym życiem, które będzie do końca rozpaczliwie szukać źródeł energii w rozpadającym się Kosmosie. Po tym filmie mocno odczułem, że jakakolwiek struktura - nawet martwe czarne karły i czarne dziury - jest krucha.
Cokolwiek złożonego i zmieniającego się jest cudem, za który powinniśmy być wdzięczni dopóki możemy, zanim nadejdzie ta ostatnia śmierć: cieplna śmierć Wszechświata...
Korzystałem z:
Ross Andersen, Omens, here
Jessica Boddy, Should we seed life on alien worlds? here
melodysheep, Timelapse of the future: a journey to the end of time, here
Grafika stąd
Cześć!
Witaj na tagu #pl-emocjonalnie. Cieszę się, że dołączasz do emocjonalnej strony Steema. Mam nadzieję, że zostaniesz tu na dłużej.
Autorzy postów na naszym emocjonalnym tagu są nagradzani głosem noisy, diosbot oraz planter.
@nieidealna.mama
Twój post został podbity głosem @sp-group-up oraz głosami osób podpiętych pod nasz "TRIAL" o łącznej mocy ~0.20$. Zasady otrzymywania głosu z triala @sp-group-up znajdują się tutaj, w zakładce PROJEKTY.
@wadera
Chcesz nas bliżej poznać? Porozmawiać? A może chcesz do nas dołączyć? Zapraszamy na nasz czat: https://discord.gg/rcvWrAD
!tipuvote 1 hide