Leczenie kotem czyli przyjemne z pożytecznym
Kot nie potrzebuje leków, aby przy ich pomocy wyciągnąć nas z dołka, poprawić nam humor, nastrój, znaleźć temat do rozmowy z kimś innym, wyjść do ludzi.
Wystarczy, że wskoczy na kolana, zamruczy, pozwoli się głaskać, drapać za uchem.
Możemy się wygadać, wyżalić, wysłucha, nie napyskuje, nie będzie się kłócił.
Jeśli dodatkowo nas coś boli kot bezbłędnie to wyczuje i położy dokładnie "na bolącym" zmieniając się w mruczący termofor.
Patrzenie na bawiącego się kota, rzucanie mu piłeczki czy myszki to czysta radość i przyjemność dla oczu. Doskonale odpręża, uspokaja. Dodatkowo zmusza nas do ruszania się, trzeba się schylić, kucnąć by powyciągać zabawki spod mebli.
Kot jest jak muzyka - łagodzi obyczaje.
I jak czekolada, bo czekolada nie pyta, czekolada rozumie.
Wszyscy, którzy mają kota w domu wiedzą, o czym piszę.
Może zachęci to też tych, którzy jeszcze się wahają czy przygarnąć jakąś bidę.
Posiadanie kota ma same zalety.
Przyjrzyjmy się tylko tym najważniejszym:
- mnóstwo sierści, wszędzie, zakłaczone wszystko? - masz co sprzątać, nie narzekaj;
- latające i spadające kwiatki, wysypana ziemia i rozbite doniczki? - oj tam, weź szczotkę i pozamiataj, poćwiczysz skłony;
- pozrywane firanki, karnisze? - ale chociaż muchy nie ma;
- pozwalane i potłuczone wazoniki, popielniczki? - niepotrzebnie postawiłaś te durnostojki;
- serweta ściągnięta wraz z rodową zastawą? - było pokazać kotusiowi co jest na stole;
- kanapa obdrapana do "mięsa"? - masz okazję zmienić obicie; doradzam betonowe!
- narobione obok kuwety? - możesz zażyć świeżego powietrza, póść do sklepu po żwirek;
- ganiasz za kotem po umeblowanym mieszkaniu? -bieg z przeszkodami i aerobik w jednym;
- przy okazji trafiłaś małym palcem w kant mebla? - opanujesz adekwatne do okoliczności słownictwo.
Wad, jak z powyższego zestawienia wynika, NIE MA.
Tego papirusa też już nie ma. Czego nie zeżarła to połamała.
Sterczą smętne trzy obgryzione gałązki.
Ten post miał powstać wczoraj z okazji Światowego Dnia Kota. Chciałam podziękować Mai za to, że jest z nami już, a może dopiero, 14 lat. Ale:
- wywaliła się pod paprotką ignorując mnie zupełnie.
- i tak ją kocham
Bardzo fajny post, lubię Twoje poczucie humoru :)
Kto jeszcze nie ma kota na pewno się przekona po przeczytaniu Twojego tekstu. Maja śliczna :)
Na to liczę.
W fachowym języku medycznym leczenie kotem to felinoterapia :) Też mam kota w domu i jest dokładnie tak jak opisałaś - najlepszy lekarz :)
Dzięki za podpowiedź. Nie chciałam używać tej nazwy, którą znam a racji zawodu, bo post w zamyśle miał być lżejszy gatunkowo. Druga część Twojego komentarza - też się zgadzam, że najlepszy. Pozwoliłam sobie obejrzeć Wasz profil, będę śledziła, follow bez wątpliwości.
Dzięki :) dopiero zaczynamy, ale niedługo pojawią się "petardy" :P Pozdrawiam i resteemuje :)
kochammmm koty :D
ostatnia fota rewelacyjna!
Nice pic friend
Świetnie napisane w bardzo lekkim języku i z poczuciem humoru
Miło się czyta, Dzięki za wzięcie udziału w #pl-dzien
Dziękuję. Trochę za późno dowiedziałam się o tagu, ale teraz już nie przegapię, zrobiłam follow. Gotowanie, koty - niezłe pasje.
Dzięki pasji mam dużo ale czasu na realizacje mało
I przydało by się też trochę środków, w 2018 roku mam w planach wprowadzić własna kryptowalute ale zdaje sobie sprawę ze to nie jest proste i będę musiał zatrudnić informatyków i programistów i pewnie wziąć kredyt czy cos
Absolutnie się ue zgadzam. Koty żadnych wad nie mają. Gdybym mogła miałabym więcej niż jednego ☺️
Nie wiem na ile to prawda, ale weterynarze zauważyli, że kotom się szybciej zrastają kości (w porównaniu do innych podobnych zwierząt) i podobno ma to związek właśnie z mruczeniem. Dźwięki o tej częstotliwości miałyby przyspieszać gojenie się złamań kości. Rzekomo, tak samo dobrze to mruczenie działa na osteoporozę. Mało tego, znajomi weterynarze mówili również, że bada się, czy aparaty wydające dźwięki o tej częstotliwości mogłyby być skutecznie stosowane w kosmosie (długi czas przebywania w stanie nieważkości również powoduje ubytki w tkance kostnej).
W mruczeniu jest coś, to prawda. Mógłbyś wskazać jakąś literaturę na ten temat?
Takie informacje przekazali mi znajomi weterynarze na spotkaniu towarzyskim, dlatego traktowałem to trochę raczej jako anegdotę (stąd moje podobno i rzekomo). Ale chyba coś w tym jest. Udało mi się znaleźć artykuł i w nim nazwisko - dr Clinton Rubin oraz link do badania, które niestety wymaga uprawnień do zasobów uczelnianych. Ale możesz po tym szukać dalej (jeśli znajdziesz to masz już temat na ciąg dalszy tego artykułu ;-) ). Powodzenia.
Dziękuję, artykuł przeczytałam.
A one znowu przy kwiatkach ;p
Przy byłych kwiatkach :(
Na pierwszym zdjęciu pomyślałem że to zając :) pozdrawaiam