Legion Samobójców
Obejrzałam ostatnio Legion Samobójców. Jakoś przegapiłam chwilę, gdy intensywnie reklamowaną produkcję wytwórni Warner Bross, wyświetlano w kinach. A skoro jedna ze stacji telewizyjnych zaproponowała ten tytuł w piątkowy wieczór, to czemu by nie nadrobić zaległości?
Usiadłam przez ekranem...
W fotel nie wbiło, nie porwało za sobą, nie zachwyciło... tylko mi smutno. Smutno bo obraz człowieka, jaki się wyłania z tej historii, z człowieczeństwem wspólnego ma nie za wiele.
Choć tak po prawdzie to trzeba by zanurzyć się na tydzień w Uniwersum DC; potem dać sobie ze dwa kolejne odpoczynku i dopiero się zastanawiać czy rzeczywistość filmowego komiksu próbuje nas przekonać o tym, że jako ludzie to my już na samym dnie jesteśmy czy jeszcze nam co nie co brakuje.
Bo według scenarzysty Legionu w mule tkwimy na tyle głęboko, że szanse na to by się wydostać są żadne.
źródło: Komputer Świat
Fabuła niby optymistyczna - grupa superbohaterów ratuje świat. Ale...
Ktoś kiedyś cynicznie zauważył - "Civis pacem para bellum". I, zgodnie z ową dewizą, zabierają się w Stanach za działania uprzedzające zagrożenie. Bezpośrednią przyczyną tychże staje się śmierć Supermana.
Jak to się stało, że Niezniszczalny nie przeżył?
Można odnieść wrażenie, że gdzieś poleciał i nie wrócił... tylko, że pokazano w filmie pogrzeb państwowy z flagą; są wzmianki o utracie wielkiego bohatera i koszulki z napisem "Superman pamiętaj" oferowane przez ulicznych sprzedawców .
Reżyser nie zdradza co właściwie stało się z Clarkiem, choć patrząc na rozwijającą się akcję filmu wcale by mnie nie zdziwiło, gdyby gdzieś tam za kulisami ktoś wydał na niego wyrok... I dosypano chłopakowi kryptonitu do kawy.
Co by się jednak nie zdarzyło, ludzkość zostaje bez obrońcy.
Rodzi to pytania: a co jeśli pojawi się anty superman? Ktoś o podobnej sile i mocy, za to bez skrupułów i zasad przyświecających świętej pamięci Kal Elowi?
Trzeba więc stworzyć jednostkę zdolną poradzić sobie z hipotetycznym super-zbójem.
źródło: Film
Tylko, że wbrew spisywanym deklaracjom, społeczeństwo nie jest tolerancyjne na ogół. Ludzie zazwyczaj odrzucają jednostki, które nie potrafią wpisać się w wyznaczone im role. Nieliczni z tych niedopasowanych, trafiają na cierpliwych wychowawców powoli ucząc się "być takim jak inni".
Resztę się ignoruje/spycha na margines/eliminuje (niepotrzebne skreślić).
Osadzona w realiach świata Batmana fabuła przedstawia jednostki uzdolnione acz nieprzystosowane, których nieprzystosowanie prowadzi na drogę przestępstwa. Nie do końca. Po stronie prawa pozostają Batman i Flash - choć gdy się przez chwilę pojawiają na ekranie to sympatii nie budzą - ale reszta się zupełnie nie odnajduje w legalu.
Wyłapani, osądzeni, osadzeni... Już wiedzą, że prawo i porządek nie dla nich. I oni mają bronić świata? Dziwnie jakoś. Trochę tak jak poranek alkoholika: klin klinem.
źródło: Amsterdam News
W dodatku szefowa agencji Argus ma zwyczaj traktowania ludzi sobie podległych nie jak ludzi a zasoby do wykorzystania. Typowo po wojskowemu - człowiek dostaje zadanie, ma je wykonać - koszty nieważne. A jeśli zobaczy coś czego nie powinien widzieć to się go skasuje. Zwięźle i bez emocji.
Jak rekrutuje żołnierzy do swojej jednostki? Ano wybiera z akt sądowych niczym z menu w restauracji i proponuje "marchewkę" w postaci takich czy innych obietnic zmiany losu. A gdyby marchewka nie wystarczała trzeba zagwarantować posłuszeństwo rekrutów implantując im w organizmy ładunek wybuchowy.
Obrazu dopełnia, zakochany w jednej z rekrutek szef zespołu; czyni go owo zakochanie podatnym na naciski i manipulacje ze strony szefostwa.
źródło: IndieWire
Ani słowa o patriotyzmie, braterstwie, honorze, semper fi i innych takich. Jeleń na rykowisku w negatywie.
Co w tej zbieraninie robi Will Smith - tego chyba nawet amerykańscy naukowcy nie wiedzą. Gwiazda światowego formatu nie ma tu nic do grania praktycznie, choć trzeba przyznać, że w tych nielicznych momentach, gdy jego postać pojawia się na ekranie, potrafi przykuć uwagę.
Czy do obsady trafił bo tak mu się losy potoczyły? A może granie w komiksach stanowi obecnie wyróżnienie i nobilitację w środowisku filmowym? To temat na inny czas.
Tak naprawdę, jedyną postacią mającą w sobie dość życia by starczyło go na cały film, jest Harley Queen. Ale o niej za chwile. Ok...
Jednostkę utworzono.
źródło: CinePremiere
A gdzie zagrożenie? Samo przyszło czy może zostało zaaranżowane? Ktoś, kto z zimną krwią potrafi manipulować współpracownikami, jak Amanda Waller, powinien mieć tyle rozumu, by przewidzieć konsekwencje; zdać sobie sprawę z tego, że jakiekolwiek kontakty z nieprzyjaznym ludziom bytem z innego wymiaru, a zwłaszcza traktowanie go/jej niczym niewolnika, sprowokują zniewoloną wiedźmę do buntu.
Taka zabawa zapałkami.
A mogła to być ciekawa opowieść o ludziach targanych wątpliwościami, o wyborach właściwych lub nie; o splątaniu losów i bezduszności instytucji... ale konwencja komiksu ma swoje prawa i papier zwyciężył. I nie wiadomo właściwie dlaczego, traktowani tak jak byli traktowani, członkowie "Legionu" pozostawieni sami sobie decydują się postąpić właściwie.
źródło: Roger Ebert
Choć po skończonej akcji odstawiani są do pudełka, z którego ich, na chwilę, wypuszczono. Niby na lepszych warunkach - ktoś dostaje prawo do widzeń z córką, innemu na jego prośbę wstawiają do celi telewizor, ale... no właśnie.
Cofnijmy się na chwilę do samego początku filmu gdzie pierwszych kilka minut to migawki z rzeczywistości więziennej. Strażnicy agresywni i pokazujący kto tu rządzi; więźniowie bici i traktowani jak bezrozumne bestie... a mimo to pełni życia i woli konfrontacji z opresorami.
Każdy psycholog powie, że człowiek w zamknięciu zmienia się tracąc wiele ze swojej inicjatywny. Stąd trudności więźniów po wyroku do adaptacji do normalnego życia. Tutaj osadzeni zachowują się tak, jakby dopiero co z wolności trafili za kratki. Coś mi się tu nie zgadza. Ale nic - to taka uwaga na marginesie.
źródło: BUSTLE
Wracając do meritum - nie rozumiem czemu wiedzący co ich czeka za kratkami Legioniści nie wybierają wolności. Tym bardziej, że znają sposób na zneutralizowanie czipa z bombą. To już decyzja reżysera by tak a nie inaczej opisywaną historię zakończyć.
Sam reżyser skomentował film w ten sposób:
Gdybym mógł cofnąć czas, głównym złoczyńcą w filmie zostałby Joker, a cała historia miałaby bardziej stabilny charakter. Następnym razem muszę czerpać zarówno z dobra jak i ze zła. Muszę dać bohaterom historię i wątki, na które zasługują.
(luźne tłumaczenie)
Bo w tym filmie nie ma ani dobrych ani złych. Wszystko jest tak bezduszne, że aż przeraża. Źli wprawdzie od czasu do czasu zdradzają się z ludzkimi uczuciami... dobrym taki luksus nie jest dany. Dużo tu wątków, dużo akcji... ale wszystko takie chaotyczne. W sumie nie wiadomo, czy wnioski jakie wynosimy po seansie, to na pewno to co autor miał na myśli.
źródło: SYFYWIRE
No ale film dostał Oscara. Za charakteryzacje wprawdzie, ale to Oscar! I widzów przyszło na film wystarczająco wielu, by opłacało się wytwórni wyłożyć pieniądze na sequel. Ale czy reżyser pozwoli aktorom na kreacje, które zapiszą się w naszej pamięci na dłużej?
Niedługo się przekonamy.
Zdjęcia użyte dla zilustrowania powyższego artykułu zamieszczam na prawach cytatu.
Abstrahując już od tego akurat filmu - tyle w Holywoodzie jest patosu i tandetnej czarno-białej moralności, że chce się rzygać czasami. Dlatego narzekanie na cynizm przedstawionego świata i chaos interpretacyjny w ocenie kto tu jest jednoznacznie dobry a kto zły jest dla mnie zaskakujące :-). Niektóre powieści, filmy czy seriale stają dzięki nim (cynizmowi i tym wszystkim odcieniom szarości) prawdziwymi legendami. No chyba, że w tym filmie zrobili to wyjątkowo źle :-).
Filmu nie oglądałam i raczej bym nie obejrzała, ten gatunek nie należy do moich ulubionych. Ale recenzja świetna, mam wrażenie, że o wiele, wiele lepsza od filmu :)
Dobra robota. Idealny przykład na bardzo dobrą recenzję bardzo słabego filmu (choć tutaj kieruję się samą recenzją, bo filmu nie widziałem). W mass mediach pisze się głównie recenzje dobre, bądź nie pisze się wcale. Tutaj mamy przykład, że można inaczej.