RE: Kolonizacja kosmosu, kontrola narodzin, prawo i religia (czyli niezły bałagan)
OK. Dopisałem taga. Dzięki.
Ad1 i 2. No właśnie. To w jakim kierunku (już pomijając całkowicie zagrożenia z zewnątrz) mogą pójść zmiany w tak zamkniętej społeczności w tak długim okresie jest całkowicie nie do przewidzenia. Może religia by pomogła a może by zaszkodziła. Myślę, że ludzkość nie ma jeszcze żadnych narzędzi by podejść do tematu tak długiej podróży. I pisząc narzędzia mam na myśli nie śrubokręty, komputery czy roboty tylko odpowiednie gałęzie psychologii, socjologii i niech będzie teologii (i może jakichś zupełnie nowych - astrosocjologia?, psychologia podróży kosmiczznych?), naukowe teorie, doświadczenia. Coś kiedyś czytałem o tym, że podróże kosmiczne nawet wewnątrzukładowe mogą być znacznie trudniejsze niż nam się wydaje. Nie technologicznie ale np. pod kątem zdrowia psychicznego ludzi, którzy mieliby brać w nich udział. Podobno zdarzało się, że całkowicie zdrowi ludzie wariowali gdy spędzili samotny weekend w zepsutej windzie w biurowcu. A teraz co jeśli to miałoby być ileś miesięcy czy lat w znacznie bardziej niebezpiecznym i stresującym otoczeniu. Dlatego tak ważne są misje załogowe, jeszcze wiele trzeba się nauczyć.
Ad 3. Tego sobie nie umiem wyobrazić :-). Dawaj jakiś przykład. Modlitwa do świętego prawa zachowania pędu? Oświecona termodynamika? Przenajświętszy dualizm korpuskularno-falowy?