RE: Moje autorytety, czyli od kogo chciałbym się uczyć
Od każdego można się czegoś nauczyć.
Z tym zdaniem zgadzam się w 100%.
Ale z autorytetami zawsze miałem problem. Kiedyś w sumie nie wiedziałem dlaczego ale teraz już chyba wiem. Pewnie dlatego, że intuicyjnie podejrzewałem to co wiem teraz - że sukces człowieka przesłania większość prawdy o tej osobie. Bo poza sukcesem zawsze jest coś więcej. I tak się jakoś składa, że bardzo często to nie są ładne rzeczy.
Czy nie jest tak, że prawie każdy dobry władca - strateg, polityk i budowniczy, jeśli pogrzebać głębiej, okazywał się bezwzględnym okrutnikiem a w najlepszym wypadku zboczeńcem?
Czy wizjoner Steve Jobs nie był egocentrycznym, zafiksowanym na cel megalomanem, który swoje wizje realizował ciężką pracą tysięcy innych ludzi, niektórych za głodowe stawki (tak, wielu ludzi mu i inynym w tym pomagało i pomaga)?
Czy Bill Gates nie kradł w młodości kodów źródłowych i pomysłów (w tym również od Apple'a, który kradł wcześniej od Nexta)?
Czy Henry Ford, człowiek, o którym mówi się, że był wzorem, dzięki któremu USA stały się potęgą przemysłową nie był jednocześnie fanatycznym antysemitą, przyjacielem Hitlera i nie finansował partii nazistowskiej w Niemczech dzięki czemu, być może, zdobyła ona władzę?
Czy nie jest tak, że przeważająca część wybitnych artystów, muzyków, aktorów, pisarzy czy poetów jest zakochanymi w sobie arogantami, którzy jednocześnie mają problem z przystosowaniem się, wciąż ranią swoich bliskich i wszystkich dookoła i aby pozostać w roli robią rzeczy, których sami się potem brzydzą?
Czy psychiatrzy nie mówią, że według statystyk wśród odnoszących największe sukcesy menadżerów jest kilka razy więcej socjopatów, niż wśród osadzonych w więzieniach (ang. successful psychopaths)?
Pewnie dlatego od zawsze mam problem z autorytetami. Pewnie dlatego jeśli kocham jakąś muzykę to staram się niczego nie wiedzieć o jej twórcach. Pewnie dlatego, jeśli urzeka mnie gra jakiejś aktorki to za nic nie chcę czytać artykułów o jej prywatnym życiu. Pewnie dlatego nigdy nie zrozumiem dlaczego miliarderzy jak Jobs czy Gates, którzy od lat prowokowali wojny patentowe o kształt zaokrąglonego prostokąta albo podwójnego kliknięcia myszką są wręcz uwielbiani, a przynajmniej znacznie bardziej poważani od ludzi, którzy odkryli ważny lek na nieuleczalną dotąd chorobę i zrzekli się praw do patentu (i tym samym bogactwa).
No dobra. Zgodzę się jeszcze z tym, że Stephen King ma świetny warsztat. Choć popełnił koszmarne dla mnie gnioty o zabójczym samochodzie czy klaunie. Ale może za daleko mi do amerykańskiego kontekstu żebym się zorientował, że to też było dobre. :-) No i wyobraźnię ma przegenialną ale i przerażającą!
Świetny komentarz, poruszający bardzo ważną kwestię.
Rzeczywiście, pod sukcesami można się doszukać skaz tych znanych osób. Nikt nie był idealny we wszystkim i często rzeczywiście nie wiedzieć za wiele o danym człowieku. Bo można się przerazić.
Przytoczone przez Ciebie przykłady - świetne.