Wodne perły północnego Laosu, Luang Prabang i UXO Lao Visitor Center - Laos #6

Luang Prabang - jedno z najpopularniejszych miejsc, do których zmierzają rzesze turystów/podróżników podczas podróży w Laosie. I nic dziwnego, bowiem i Luang Prabang, i jego okolice mają sporo do zaoferowania. Miasto, tudzież miasteczko, ma zupełnie inny klimat niż pozostałe miejsca, w których byłam w tym kraju. Z jednej strony trochę "europejskie", bądź w klimacie świata zachodniego, a z drugiej jednak strony zupełnie inne niż pozostałe miejsca, w których byłam w tym kraju. To, że inne, nie oznacza, że ani lepsze ani gorsze. Po prostu inne. No i jeszcze okolice, a raczej dwa cudne wodospady! Z czystym sumieniem muszę stwierdzić, że Luang Prabang jest obowiązkowym punktem podczas pobytu w Laosie. Zatem nie traćmy więcej czasu i ahoj Luang Prabang!

IMG-20190101-WA0017-01.jpeg

Kuang Si - najbardziej znany wodospad w Laosie

Jak się dostać do Luang Prabang z Vang Vieng

Są dwie opcje transportu z Vang Vieng do Luang Prabang - albo autokar, albo minivan. W poprzednim wpisie wrzuciłam przykładowy cennik transportu:

https://steemit.com/pl-travelfeed/@lynxialicious/nie-samym-tubing-iem-vang-vieng-zyje-laos-5

Zatem ceny rozpoczynają się od 100k LAK (ok. 45 PLN) do około 110k LAK. Nie do końca ufając pośrednikom na głównej ulicy miasteczka, udałam się na dworzec autobusowy w drodze do jaskini Tham Chang. Nie było żadnej różnicy w cenie, także można śmiało wykupić transport na mieście. Albo sprawdzić jeszcze w swoim hostelu - u mnie było nawet nieco taniej - za przejazd do Luang Prabang zapłaciłam 90k LAK. Czas podróży to ok. 4h, w końcu trzeba pokonać zawrotne 180 kilosów 😉 Pamiętacie zapewne, że stan dróg w Laosie pozostawia trochę do życzenia. Zatem niech nie dziwi Was czas podróży 😉 Minivany zatrzymują się praktycznie w centrum Luang Prabang - stamtąd bardzo łatwo dostać się do jakiegokolwiek hostelu czy hotelu.

Luang Prabang

Do 1975 roku stolicą Laosu był właśnie Luang Prabang. Choć obecnie jest to Vientiane, to zdecydowanie bardziej podoba mi się to miejsce. Sama nazwa oznacza "Królewskie Miasto Delikatnego Obrazu Buddy", którego będziecie mogli oglądać często w całkiem licznych świątyniach. Co więcej, jedna z legend, mówi o Buddzie, który podczas swojej podróży po Azji Południowo - Wschodniej odpoczął na brzegu Mekongu. Tak sobie siedząc i chillując, Budda uśmiechnął się i podobno przepowiedział, że w tym właśnie miejscu powstanie bogata oraz potężna stolica państwa. Czy potężna, tego nie wiem, ale nawet w dzisiejszych czasach widać, że jest to całkiem bogata miejscówka jak na Laos oczywiście.

Atrakcje miasteczka

Cóż można zatem fajnego porobić w słynnym Luang Prabang? Jest kilka opcji, a jakżeby inaczej 😉

  • Wzgórze Mount Phou Si i świątynia Wat Chom
    Po pierwsze liczne świątynie. Jednak o nich niewiele Wam powiem, bo... najnormalniej na świecie wolę widoczki :P OK, wybrałam się jednak do dwóch świątyń. Nie jestem aż taką ignorantką 😊 Zatem pierwsza miejscówka godna polecenia to wzgórze Phou Si, gdzie na szczycie znajdziecie stupę Wat Chom:
    P_20190101_164730-01.jpeg

Po drodze spotkacie jeszcze oczywiście Buddę w kilku wydaniach:

P_20190101_163938-01.jpeg

Nigdy za wiele Buddy 😊

P_20190101_164118-01.jpeg

Dlaczego warto się tam wybrać? Dla super zachodu słońca - podobno. Podobno, bo niestety u mnie było załamanie pogody i super widoków to ja nie zobaczyłam. Ale i tak fajnie było się wdrapać na górę. Dwie wskazówki od cioci Karoliny - po pierwsze jeśli chcecie wybrać się na zachód słońca, to musicie to zrobić odpowiednio wcześniej co byście mieli fajną miejscówkę do podziwiania. Inna sprawa to taka, że są trzy różne trasy na szczyt. Do wyboru, do koloru! W zależności którą wybierzecie, możecie na swojej drodze spotkać różne świątynie, jaskinie no i ... Buddę. Wjazd - zawrotne 20k LAK (ok. 9 PLN).

P_20190101_164902-01.jpeg

Może i nie jest to najpiękniejszy widok, ale zawsze fajny spacer pod górę

  • Wat Chom Phet - świątynia i punkt widokowy po drugiej stronie Mekongu
    Równie fajna miejscówka na zachód słońca i do tego nie taka oblegana jak jej powyższa koleżanka. Wjazd 10k LAK, więc nie ma tragedii. Za to widoki moim zdaniem są zdecydowanie ładniejsze 😉

P_20181228_172900.jpg

P_20181228_165459-01.jpeg

Mnisi w końcu też ulegli presji telefonów komórkowych i Internetu 😉

Aby się tam dostać trzeba iść na przystań skąd praktycznie co chwila rusza lokalny mały prom na drugą stronę za kilka groszy. Oczywiście można się wybrać prywatną łódką, ale skoro nie ma różnicy, to po co przepłacać?Następnie należy kierować się na prawo i po około 15 minutach spacerku jesteśmy na miejscu.

P_20181228_154959-01.jpeg

  • UXO Lao Visitor Center i sekretna wojna
    To miejsce dla mnie stanowi obowiązkową pozycję w planie podróży będąc w tym kraju. Zaledwie kilka minut w tym miejscu i od razu zmienia się sposób postrzegania Laosu i Laotańczyków. Z tego co pamiętam, to takowe muzeum znajduje się również w Vientiane, aczkolwiek nie miałam okazji się do niego wybrać. Dlatego też udałam się do jego odpowiednika w Luang Prabang. Przy okazji, wejście do muzeum jest darmowe.

P_20181228_122917-01.jpeg

Ekspozycja przed UXO Center

UXO - unexploded ordnance, czyli niewybuchy. O co chodzi? Otóż Laos jest krajem, który został najbardziej zbombardowany na jednego mieszkańca na świecie. Między 1964 a 1973 rokiem Stany Zjednoczone wysłały ponad pół miliona misji bombowych wraz z ponad dwoma milionami ton materiałów wybuchowych. Co to oznacza? Przede wszystkim to, że nawet II wojna światowa, to pikuś w porównaniu do tego, co tutaj się działo. A w zasadzie dalej dzieje.

P_20181228_122947-01.jpeg

Wyobraźcie sobie, że co 8 minut, 24 godziny na dobę przez 9 lat Amerykanie wysyłali jeden naładowany materiałami wybuchowymi samolot. W konsekwencji ponad 260 milionów bomb kasetowych zostało zrzuconych na Laos, z czego około 80 milionów nie eksplodowało. Bomby kasetowe to dopiero był wynalazek! Nie są to zwykłe bomby. Te, wybuchają przed dotarciem na ziemię i wyrzucają z siebie mniejsze "bombki" (tzw. bombies).

P_20181228_124751-01.jpeg

Bomby kasetowe i "bombies"

W końcu jak już Amerykanie coś robią, to robią to z rozmachem. Niemniej, nie był to dopracowany wynalazek, bo jak wspomniałam prawie jedna trzecia po prostu nie wybuchła. Około 50 tysięcy cywili zostało zabitych lub okaleczonych przez niewybuchy. Z tego jeszcze połowa ofiar, to... dzieci. Co więcej, codziennie zostaje zabita lub zraniona jedna osoba przez UXO. Liczby robią wrażenie, nieprawdaż? To jeszcze przeczytajcie poniższy akapit.

P_20181228_123831-01.jpeg

Szlak Ho Chi Minha

Czym zawinił Laos, że Amerykanie tak okrutnie obeszli się z jego terenami? Ano tym, że sąsiadował z Wietnamem. O wojnie w Wietnamie każdy słyszał, ale o Laosie już niekoniecznie. Zatem Laosowi oberwało się tak o, dlatego, że znajdował się tam, gdzie się znajdował. A tak poważniej, to przez tereny Kambodży i Laosu przebiegał Szlak Ho Chi Minha, czyli szlak zaopatrzeniowy między północnym i południowym Wietnamem. Amerykanie postanowili ukrócić ten proceder i często gęsto bombardowali na oślep, ponieważ tereny te wiodły przez dżungle czy też rzeki, a zatem były to tereny nieźle zamaskowane. Jeszcze zanim na dobre rozpoczęłam oglądanie wystawy, już byłam wstrząśnięta jak siemasz.

P_20181228_123401-01.jpeg

Wiele krajów wspomaga Laos w usuwaniu niewybuchów, w tym również Polska

Najlepsze jednak w tym wszystkim jest to, że Stany Zjednoczone przyznały się do swojej winy dopiero w 1997 roku, czyli prawie ćwierć wieku później... Bardzo ważna lekcja historii. Szczerze mówiąc dopiero tutaj ją poznałam. I tak naprawdę po tej wizycie trochę inaczej spojrzałam na Laotańczyków. I na sam Laos. Niewątpliwie wydarzenia z sekretnej wojny wywarły duży wpływ na to jak wygląda ten kraj dzisiaj. Tym bardziej mam gęsią skórkę jak tylko pomyślę o tym, że tak naprawdę ludzie żyją tam na jednym wielkim polu minowym. Na zakończenie jeszcze wspomnę, że owszem przeprowadzane są akcję rozbrajania bombies, ale jeśli to będzie wykonywane w obecnym tempie, to potrzeba praktycznie stu lat aby oczyścić laotańskie tereny. Czytając tą informację zaniemówiłam, co nie zdarza się zbyt często. Ba, wybierając się później na wodospad Kuang Si widziałam znak, mówiący, że dany teren jest niebezpieczny i można tam spotkać z pozoru niewinne bombies... I pomyśleć, że Laotańczycy na co dzień żyją dosłownie na krawędzi...

  • Ceremonia Wręczania Jałmużny
    Jeśli nie macie problemów z wczesnym wstawaniem, to polecam zebrać się jeszcze przed wschodem słońca na jedną z głównych ulic miasta, gdzie będziecie mogli być świadkiem wędrówki mnichów, którzy zbierają ofiary żywnościowe. Każdego dnia około 200 okolicznych mnichów wychodzi z samego rana by zrobić małą rundę wokół miasta.

P_20181229_053054-01.jpeg

Pochód mnichów

P_20181229_053059-01.jpeg

W miejscu, w którym ja stałam, nie było praktycznie nikogo poza mną, moją koleżanką z Brazylii i kilkoma mieszkańcami Luang Prabang ofiarującymi przede wszystkim ryż. Mnisi poruszali się praktycznie bezszelestnie, w małych grupkach. Na koniec przystawali i (chyba) śpiewali jakieś modły bądź podziękowania:


Ceremonia Wręczania Jałmużny - śpiewy mnichów

Następnie ruszali dalej pod osłoną wschodzącego słońca. Jest to piękny ceremoniał i do tej pory nigdzie indziej się z nim nie spotkałam. Dlatego też polecam się zebrać z łóżka jeśli już jesteście w Luang Prabang. Albo nawet i sami możecie wziąć udział w ceremoniale i przekazać jedzenie. Polecam jednak zapoznać się z zasadami przekazywania pokarmu, jako że trzeba to zrobić w określony sposób.

  • Zapuszczenie się w uliczki Luang Prabang
    Dawna stolica Laosu cieszy się również dużą popularnością pośród turystów ze względu na wyjątkowe połączenie architektury tradycyjnej i struktur miejskich. Te ostatnie stanowią pozostałość po obecności europejskich władz kolonialnych w XIX oraz XX wieku. Nic dziwnego zatem, że Luang Prabang zostało wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Nawet jeśli (tak jak ja) nie jesteście aż takimi wielkimi fanami architektury kolonialnej, to i tak naprawdę warto wybrać się na spacer po Luang Prabang. Dla mnie osobiście to miejsce charakteryzuje się takim relaksującym klimatem.

P_20181228_132449-01.jpeg

A jeśli chodzi o relaks to możecie spróbować również tradycyjnego laotańskiego masażu albo wybrać się na saunę. Koszt masażu, to średnio 60k LAK (ok. 27 PLN), a za saunę z pyszną herbatką zapłacicie 20k LAK (ok. 9 PLN). Jeśli chodzi jeszcze o masaż, to polecam popytać się po okolicy o dobre miejsce. Tam, gdzie ja byłam Pani masażystka czasami była bardziej zainteresowana swoim telefonem aniżeli masowaniem moich pleców. Choć słyszałam od jednego spotkanego tam turysty, że była również tam inna Pani, dość niepozorna, która wykonywała masaż pierwsza klasa. Widocznie nie dane mi było tego doświadczyć 😉

P_20181230_131023-01.jpeg

Lokalne przekąski

P_20181228_135326-01.jpeg

Glony z Mekongu - baaaardzo smaczne!

A kiedy słońce już zajdzie, to na głównej ulicy rozkładają się lokalsi z licznymi straganami, gdzie będziecie mogli obłowić się w różnego rodzaju pamiątki czy też iść coś przekąsić (np. wyborne bagiety czy naleśniki) na lokalnych straganach. Tak, Luang Prabang zdecydowanie należy do jednych z moich ulubionych miejsc w Laosie.

P_20181228_180832-01.jpeg


Festiwal w Luang Prabang

Oczywiście jeszcze muszę wspomnieć o miejscu pt. Utopia - jest to bar/restauracja zlokalizowana nad Mekongiem, gdzie codziennie rzesze obcokrajowców/backpackersów (i nie tylko) przychodzi zrelaksować się na koniec dnia. I nic dziwnego, bo jest to naprawdę fajna miejscówka. Takich miejsc jest oczywiście więcej w Luang Prabang, dlatego też polecam po prostu pospacerować wieczorową porą po mieście i znaleźć dla siebie fajne miejsce oraz poddać się zasłużonemu (a jak!) relaksowi.

P_20181228_133152-01.jpeg

Jakie temperatury w grudniu, taki bałwan!

Okolice Luang Prabang i jego wodne perły

Pamiętacie, że uwielbiam wodospady wszelkiej maści, prawda? Jeśli nie, to przypominam 😉 Laos generalnie wodospadami stoi i jego północne rejony nie są tutaj wyjątkiem. Znajdują się tutaj dwa godne uwagi wodospady: Tad Sae i najbardziej znany - Kuang Si. Jak się do nich dostać? Opcje są w zasadzie dwie, bądź dla tych bardziej hardcore'owych i trzy. Mianowicie na własną rękę możecie wynająć skuterek (ceny od 80k LAK za dzień - ok. 35 PLN) - opcja mega spoko jeśli pogoda dopisuje i czujecie się niezłymi kierowcami. Druga opcja - na relaksie wykupić transport zorganizowany - ceny od 80k LAK za Tad Sae i 40k LAK za Kuang Si. Generalnie ja bym podzieliła wyprawy nad wodospady na dwa dni - wtedy na spokojnie, bez pośpiechu będziecie mieli czas żeby się rozkoszować widokami.

P_20181229_130517-01.jpeg

Tad Sae

P_20181229_134803-02.jpeg

Jeśli mnie zapytacie, który z nich jest moim ulubionych, to odpowiedź brzmi Tad Sae. Owszem, nie jest tak wielki jak Kuang Si, ale jest tam zdecydowanie mniej turystów. Aby się tam dostać, wybrałam wycieczkę skuterkiem ze znajomym Brazylijczykiem. Trasa do pokonania to 18 kilometrów w jedną stronę z Luang Prabang.

P_20181229_144700-01.jpeg

Sama droga była dość wymagająca, ba! Nawet mieliśmy mały wypadek, w którym tylko ja trochę rozwaliłam sobie kolano i dużego palca u stopy. Na szczęście nic bardziej poważnego się nie przydarzyło, choć później trochę trudno było się dostać na ostatni poziom wodospadu. Skąd trudność? Ponieważ trzeba przejść po załamanym drzewie, innej drogi nie ma. Ale w końcu kto jak nie ja?! 😉

IMG-20181229-WA0007-01.jpeg

Mała przeszkoda na drodze nad wodospad

Jakie koszty wycieczki na własną rękę? Skuter - 80k LAK, wejście na wodospad, 5k LAK za parking dla skuterka i 10k LAK za osobę za łódkę w dwie strony (trzeba jeszcze przepłynąć do wodospadu mały kawałek) i do tego jeszcze samo wejście 15k LAK. Finalnie koszt na jedną osobę to ok. 70k LAK.

P_20181229_141426-01.jpeg

Ale widoki i prawie niczym niezakłócona cisza - bezcenne. Popatrzcie sami =)

P_20181229_130517-01.jpeg

Wodospadem, którego absolutnie nikt nie powinien i raczej nikt nie pomija jest Kuang Si, oddalony o ok. 30 kilometrów od Luang Prabang. Przepiękny jeśli jeszcze pogoda dopisze. Minusem jest jednak fakt, że nie można się kąpać w nim. Tzn. zabronione jest wejście do wody przy najwyższej ścianie wodospadu.

P_20181231_132244_PN-01.jpeg

Jego wysokość Kuang Si

Na niższych poziomach są wydzielone miejsca gdzie można się ochłodzić w rześkiej wodzie. Dla mnie kolejnym małym minusem jest również liczna grupa turystów, ale w końcu pewne miejsca są perłami czy też atrakcjami z jakiegoś powodu, nieprawdaż? Stąd nic dziwnego, że zmierzają tutaj rzesze turystów. Jeśli chodzi o mnie, to tym razem wybrałam zorganizowany transport, ponieważ pogoda do końca nie dopisywała podczas moich ostatnich dni w Luang Prabang.

P_20181231_141143_PN-01.jpeg

Cena wejścia na teren wodospadu to 20k LAK od osoby, także też bez tragedii. Dodatkowo po drodze nad wodospad znajduje się Centrum Ratownictwa Niedźwiedzi. Co prawda nie ma tutaj żadnej opłaty, ale można wesprzeć akcję poprzez donacje lub kupienie pamiątek w postaci np. koszulek.

P_20181231_143624_PN-01.jpeg

Zmiana planów i dwa dni rejsu po Mekongu

Mój pierwotny plan podróży po Laosie zakładał wybranie się jeszcze dalej na północ, w okolice Nang Khiaw oraz Muang Ngoi. Oczywiście nie są to jedyne miejsca godne uwagi w północnych rejonach, ale czas do mojego lotu z powrotem do Polski płynął bardzo szybko. I niestety, od mojego drugiego dnia pobytu w Luang Prabang, pogoda się załamała. A skoro w Luang Prabang było już zimno (czyli ok. 18 stopni 😉), to im bardziej na północ, tym zimniej. Jako że ja jestem zdecydowanie ciepłolubnym stworzeniem, odpuściłam północ by ostatnie dni spędzić jeszcze w północnej Tajlandii oraz na wyspie Koh Chang. Oczywiście co by złapać trochę słońca przed powrotem do Ojczyzny.
Aby dostać się do Tajlandii są w sumie dwie opcje: autokar bądź dwa dni na łódce (slow boat) do Huay Xai z noclegiem w Pak Beng. W zależności od miejsca, do którego chcecie się udać w Tajlandii, ceny autokarów wahają się od 220k LAK do 350k LAK (97 - 155 PLN). Podróż zajmie Wam minimum 22 godziny. Pamiętamy, że jesteśmy w Laosie, prawda?
Dwudniowa wyprawa łódką po Mekongu to z kolei koszt 280k LAK (ok. 124 PLN) z transportem z hostelu nad rzekę (bez noclegu w Pak Beng, ale bardzo szybko coś znajdziecie na miejscu, bowiem na przystani jest wielu naganiaczy).

P_20190102_084744-01.jpeg

Sama wyprawa była niczego sobie doświadczeniem: ja, niewielu turystów i zdecydowana większość lokalsów. Łódka dość często zatrzymywała się aby wysadzić bądź zgarnąć nowych podróżujących. Towarzyszyły temu dzieciaki z okolicznych wiosek, dla których była to mega atrakcja zobaczyć białych. Często gęsto też sępili jakieś słodycze 😉

P_20190102_121930-01.jpeg

Ogólnie dwa dni na slow boat nie są jakąś tragedią, aczkolwiek dla mnie trochę za długo w jednym miejscu bez możliwości zbytniego poruszania się. Zwłaszcza drugiego dnia, gdzie w Huay Xai mieliśmy być ok. 15.30 (i wtedy była szansa złapać lokalny transport do Chiang Rai), a dotarliśmy ok. 17.30. Oczywiście przystań nie była przy samej granicy. Po wyjściu z łodzi trzeba było wziąć (a jakżeby inaczej!) tuk-tuka pod samą granicę - koszt 25k LAK. Jak by tego było mało, to jeszcze na sam koniec Laotańczycy Was skroją z 10k LAK za... przejazd mostem Przyjaźni (jeśli będziecie przed 18, to zapłacicie jedyne 7k LAK). Nie jest to długi most, o nie nie, tylko jest zakaz poruszania się po nim pieszo. Co poradzisz, jak nic nie poradzisz. Dodatkowo za to, że będziecie przekraczać granicę laotańską w godzinach 6 - 8 lub 16 - 20 będziecie musieli również zapłacić 50 THB lub 10k LAK za... obsługę graniczną.
Płacąc co chwilę za wymysły Laotańczyków miałam już serdecznie dość tego kraju i żerowania na turystach.


P_20190102_104838_1-01.jpeg

Moja nowa koleżanka z Lasou

Niestety ani ja ani pewnie Ty nie mamy na to wpływu. Z ulgą powitałam granicę tajską. Jako że już było grubo po czasie kiedy ostatni publiczny autobus odjeżdżał w kierunku Chiang Rai są dwie opcje co można zrobić dalej: albo zostać w Chiang Khong na noc albo uzbierać kilka osób aby wziąć minivana. Koszt minivana to 2500 THB (ok. 300 PLN). Wraz ze mną było 8 innych podróżujących, więc koszt transportu nie był aż taki wysoki. Natomiast za mniejszy samochód zapłacicie 2000 THB (ok. 240 PLN). I fruuu ciąg dalszy znowu w drodze 😉

P_20190103_094154-01.jpeg

Widoczki z drogi

Choć moje ostatnie dni miałam spędzić na północy Laosu, to jednak nie żałuję zmiany planów i powrotu do Tajlandii. Szkoda by było nie wykorzystać szansy by zwiedzić Chiang Rai, które jest na samej północy kraju i nie wiadomo czy jeszcze tam wrócę. Także nie ma tego złego, jak to mawia znane porzekadło. Głównym powodem udania się w tamte rejony była Biała Świątynia - na zdjęciach wyglądała zupełnie bajecznie. Poza tym miałam około 10 dni przed powrotem do Polski w połowie stycznia i postanowiłam złapać jeszcze nieco słońca. O tym jednak napiszę więcej w kolejnym poście, na który serdecznie zapraszam. Tymczasem ja się żegnam łapać autobus i szykować się na wyprawę na kolejny wulkan, tym razem na Bali. Takie niedziele, to ja lubię! Miłego odpoczynku ludziska!

Czołem,

Karola

P_20181231_135714-02.jpeg

P.S. Poniżej zamieszczam cenniki różnych usług transportowych/wycieczek w Luang Prabang:

P_20181230_072856-01.jpeg

P_20181230_072900-01.jpeg

P_20181230_072904-01.jpeg

P_20181230_072916-01.jpeg

Sort:  

@lynxialicious Kolejny piękny post👏👍👌
Dziękuję 😇 Jesteś Super👍

Dziękuję bardzo za miłe słowa i pozdrawiam! 😊

Gratulacje! Twojej wysokiej jakości treść podróżnicza została wybrana przez @saunter, kuratora #pl-travelfeed, do otrzymania 100% upvote, resteem oraz podbicia całym trailem @travelfeed! Twój post jest naprawdę się wyjątkowy! Artykuł ma szansę na wyróżnienie w cotygodniowym podsumowaniu publikowanym na koncie @pl-travelfeed. Dziękujemy za to, że jesteś częścią społeczności TravelFeed!

komentarz.png

Dowiedz się więcej o TravelFeed klikając na baner powyżej i dołącz do naszej społeczności na Discord.

Dziękuję bardzo za wyróżnienie! 😊

Twój post został podbity głosem @sp-group-up oraz głosami osób podpiętych pod nasz "TRIAL" o łącznej mocy ~0.20$. Projekt wystartował 14.05.2019, lista osób z naszego triala oraz wszystkie podbite przez nas posty zostaną opublikowane we wtorkowym raporcie z działalności @sp-group w dniu 21.05.2019.

Kurator @michalx2008x

Dziękuję bardzo za wyróżnienie 😊

Congratulations @lynxialicious! You have completed the following achievement on the Steem blockchain and have been rewarded with new badge(s) :

You made more than 1500 upvotes. Your next target is to reach 1750 upvotes.

You can view your badges on your Steem Board and compare to others on the Steem Ranking
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word STOP

Do not miss the last post from @steemitboard:

New japanese speaking community Steem Meetup badge
Vote for @Steemitboard as a witness to get one more award and increased upvotes!

Coin Marketplace

STEEM 0.25
TRX 0.20
JST 0.036
BTC 95982.42
ETH 3487.66
USDT 1.00
SBD 3.47