#32 „Nauka to też religia” – V konkurs pl-religia
Bardzo się ucieszyłam, gdy @assayer potraktował mój komentarz na tyle poważnie, że postanowił zrobić z niego temat konkursowy kolejnej edycji „W labiryncie świata”. Z wielką przyjemnością rozwinę swoją myśl.
Wszystko zaczęło się od Arthura Conan Doyle’a, który stworzył postać profesora George’a Edwarda Challengera. Wystąpił on w noweli „Zaginiony świat”, która doczekała się ekranizacji w postaci serialu, w latach 90. Postać urodziła się w 1912 roku w Szkocji. Challenger studiował antropologię, medycynę i zoologię, dodatkowo specjalizował się w filozofii i fizyce. Od siebie dodałabym, że był typowym naukowcem – interesowało go wszystko i zależało mu na badaniach. Całkowicie się angażował w odkrywanie (dlatego też wylądował na tajemniczym Płaskowyżu…). Niektórzy porównują go do Sherlocka Holmesa, przez jego trudny charakter, silny temperament i dużą krytyczność. To właśnie on – wybitna kreacja, przedstawiciel świata nauki wypowiedział kwestię:
„Nauka to też religia.”
Jest taka scena, gdy na Płaskowyżu (niebezpiecznej krainie, odciętą od świata, którą badał z grupą odkrywców) spotkał starożytne plemię i rozmawiał z jego władcą. Challenger próbował przedstawić mu kilka wynalazków, zaproponować nowe metody życia, a także wytłumaczyć wiele zjawisk za pomocą nauki. Jednak „król dzikusów” był nieugięty, nie rozumiał słów profesora i zaprzeczał, używając religijnych i magicznych argumentów. Po długiej dyskusji Challenger stwierdził, że dalsza konwersacja jest stratą czasu, ponieważ obydwoje WIERZĄ w to co mówią. A nauka jest taką samą religią jak wszystkie inne. Niczym się nie różnią.
Zastanawiałam się nad tą sceną i od razu zgodziłam się z fikcyjnym profesorem. Jako że już dawno odrzuciłam wiele naukowych praw i zrozumiałam „korzenie” nauki, wszystko było dla mnie bardzo zrozumiałe.
Pozwolę sobie przedstawić to w formie porównań…
Co jest dowodami religii? Mamy biblię i inne księgi, opowieści i stare świątynie (których pochodzenie jest wątpliwe). Na świecie jest wielu ateistów, a nawet małe dziecko jest w stanie podważyć KAŻDĄ religię. A jednak znajdą się tacy, którzy nadal wierzą.
Co jest dowodami nauki? Istnieje wiele dziedzin naukowych, więc trudno to opisać w skrócie. Mamy jednak naukowców, laboratoria, urządzenia dokonujące wszelkich pomiarów, zdjęcia, filmy, dokumenty, podręczniki etc. Większość ludzkości wierzy w naukę. Jeżeli ktokolwiek ją podważa – to albo jest głupi, albo jest uważany za głupca.
Kto przewodzi religii? Wszelkie osoby na szczeblach kościelnych, od papieża po zakonnice i szamanów. Czy warto im ufać? Jak się okazuje dużej części nie. Ponieważ sami nie przestrzegają przykazań własnych wierzeń i dokonują „złych” czynów.
Kto przewodzi nauce? Ogromne grupy naukowców. Przeróżnych. Niektórzy opowiadają o ufoludkach inni o testach wojskowych. Każdy nas wybiera komu wierzy, przeważnie jedno zjawisko posiada kilka wersji. Wielu wiodących naukowców powtarza, że ich badania to TEORIE. Jednak uczy się ich dzieci, znajdujemy opisy ich teorii w podręcznikach. A po kilku latach zostają obalone… lub potwierdzone. Jednak największą zagadką jest matematyka. Bowiem jest to kwestia sporna. Jesteś pewny, że 1+1=2? Wiedziałeś, że rozwinięcie liczby pi o jedno miejsce po przecinku zmienia wszystko? Istnieją podstawowe twierdzenia na których opieramy dalsze badania, jednak te „podstawy” mogą okazać się błędne. Co wtedy? Naukowcy to ludzie - a mylić się to rzecz ludzka.
Jak został stworzony świat według religii? Jest wiele historii. Najgłośniejszą jest ta, w której Bóg stworzył świat w 7 dni.
Jak został stworzony świat według nauki? Jest jeszcze więcej teorii. Najpopularniejsza jest ta o wielkim wybuchu, od którego wszystko się zaczęło.
Istnieje wiele pytań bez odpowiedzi. Dlatego nie twierdzę, że nauka lub religia są złe, że to kłamstwa etc. KAŻDY ma wybór w co wierzy. Czy uwierzysz księżom w czarnych szatach, czy naukowcom w garniturach. Pamiętaj, że otoczenie od urodzenia przygotowywało Cię do którejś wersji. Większości dzieciom już od małego wpaja się przykazania religijne i opowiada o Bogu, podobnie z nauką – o ewolucji uczy się w szkole podstawowej. Dlatego w pierwszej kolejności odrzucasz to co słyszysz. „Buddyzm? Brednie! Płaska Ziemia? Idiotyzm!” Często wierzymy w to, co usłyszymy jako pierwsze. Odważ się podważać wszystko co widzisz, a zdobędziesz ogromną wiedzę.
Ludzkość patrzy na naukę tak samo jak na religię – wierzymy w badania. Wierzymy ludziom, którzy przeprowadzają badania. A kim są ci ludzie? Czy MUSISZ im wierzyć? Wiele badań i eksperymentów jesteśmy w stanie samym wykonać – co bardzo polecam. Wiele można się nauczyć i zrozumieć co naprawdę się dzieje… traktując naukę jako religię dojrzewasz jako mieszkaniec Ziemi.
Nie, nie i jeszcze raz nie :) Nie zgadam się z połową zdań - nauka to zdecydowanie nie religia. Naukowcy w nic nie wierza - wszystko powinni i tego uczą dobre uczelnie sprawdzać i mądrze negować. W religii nie ma miejsca na negację i wątpliwość - jest dogmat. W nauce jedynym dogmatem jest weryfikowalność badań i teorii, jeżeli dane odkrycie jej nie przechodzi to nici z naukowością. Wie o tym każdy sensowny doktorant. W religiach negowanie dogmatu nie ma sensu, bo zaprzecza to podstawą wiary - nie możesz domagać się od biskupa by udowodnił, że Jezus istniał, albo od lamy, by udowodnił, że karma istnieje. Tam albo przyjmujesz wszystko z dobrodziejstwem inwentarza, albo nie.
Jasne, nie jesteśmy osobiście sprawdzić wszystkich teorii i wyników badań osobiście, ale teoretycznie mamy taką możliwość, ogranicza nas tylko nasz zakres wiedzy i budżet na badania. W naukę nie można wierzyć. Można mieć zaufanie do danych badaczy czy ośrodków, a to inna sprawa :)
a ja się zgadzam z tym co napisałeś - w kwestii niektórych dziedzin naukowych :) są takie, których nie da się podważyć, dowody są jednoznaczne i oczywiste, jednak są również takie dziedziny gdzie trzeba zdać się na "przekonanie" bo jednej z części równania nie da się udowodnić. istnieje masa tzw teorii spiskowych, które potrafią podważyć podstawowe prawa i założenia niektórych dziedzin naukowych. i właśnie obserwując te dwie grupy - naukowców i spiskowców - doszłam do wniosku, że nauka to też religia :)
Wszystko co oparte na metodzie naukowej jest z definicji otwarte na podważenie danych założeń, jeśli ktoś ma dowody na to, że należy je podważyć. Religia nie jest otwarta np. na podważanie jej dogmatów na podstawie dowodów. To jest kluczowa różnica. To, że fanatycy teorii spiskowych nie są brani na poważnie przez naukowców nie ma nic do rzeczy moim zdaniem.
W nauce nie ma dogmatów? To udowodnij, że cokolwiek można obiektywnie sprawdzić i zanegować. Naukowcy wierzą w to, że świat można poznać. Wierzą w to, że jest on przyczynowo-skutkowy. Nie ma na to żadnego dowodu. Jest to dogmat, na którym nauka się opiera.
Podasz jakiś dogmat naukowy, oprócz wspomnianej przeze mnie falsyfikacji? Nie ma dowodów na przyczynę i skutek? Wsadź rękę do gorącej wody - będzie poparzenie. Nauka to bardzo łatwo wytłumaczy :)
Obiektywnie można zanegować płaskoziemców - chociażby ;) Są na okrągłość Ziemii konkretne obiektywne dowody - jak Wahadło Foucaulta.
Nie udowodnisz mi, że wsadzenie ręki do gorącej wody ZAWSZE spowoduje poparzenie. Wnioskujesz to jedynie na podstawie doświadczeń, ale nie da się w ten sposób udowodnić, że istnieje jakieś obiektywne prawo. Obiektywną nauką jest matematyka, bo na podstawie pewnych aksjomatów wnioskujemy pewne twierdzenia. Natomiast wcale nie wiemy czy świat jest matematyczny. A wahadło Foucoulta jest dowodem jedynie w świetle naukowych dogmatów. Równie dobrze możemy twierdzić, że ruch wahadła powodują duchy, Bóg, albo nieznany rodzaj oddziaływania.
Co do matematyki zgoda. Chociaż w jednym się zgazamy! :)Pięknie się choćby w fizyce przekłada na doświadczenie. Co do reszty, to już chyba zgubiłem w tej dialektyce. Każdy oczywiście może wierzyć w co chce, chociaż w takich samych warunkach otoczenia, przy różnicy temperatur, wsadzenie ręki żywej osoby ZAWSZE spowoduje poparzenie - no chyba, że obalisz to twierdzenie :D Jeśli nie, potraktujmy to jako dogmat ;)
Indukcja nie jest sposobem dowodzenie (tzw. indukcja matematyczna jest w rzeczywistości dedukcją), a wszystkie prawa fizyki są indukcyjne. To, że twierdzenie nie jest obalone nie dowodzi jego prawdziwości.
Ja nic nie indukuję, tylko mówię o poparzeniach - powtarzalnych, wytłumaczalnych, prostych i bolesnych. Nie ma boga, ktory wielkim cudem spowodowałby, żebym się nie poparzył. Nie zanotowano przypadku.
Więc udowodnij mi, że za każdym razem poparzę ;)
Dobrym przykładem błędu, który popełniasz są liczby Fermata. Fermat zauważył, że kilka początkowych liczb postaci (2^2^n)+1 to liczby pierwsze. Na tej podstawie wysunął hipotezę, że wszystkie takie liczby są pierwsze. Tymczasem dla n>4 nie znaleziono dotychczas żadnej takiej liczby, która nie byłaby złożona. Tak więc powtarzając jakieś doświadczenie n razy i uzyskując za każdym razem podobny wynik, wcale nie mamy pewności, że wynik n+1 będzie taki sam. Nie możemy nawet stwierdzić, że dla n+1 otrzymanie takiego samego wyniku jest bardziej prawdopodobne. Równie dobrze może być tak, że przy kolejnym zanurzeniu dłoni we wrzątku wcale się nie poparzymy. Może nawet odmrozimy sobie dłoń. Przewidywalność świata jest tylko złudzeniem.
ok, jest to dowód istnienia religii, ale nie jest dowodem powodu istnienia religii czyli Boga, a to duża różnica
zgadzam się, jednak wierzący wykorzystują to jako argument :)
Nie zawsze. Zależy jak ją podważa i w jakim kontekście. Czym innym jest podważanie tego, że Ziemia jest okrągła (mniej więcej ;)), co każdy może zbadać metodą naukową, a czym innym debata na temat teorii strun vs inne teorie.
Po pierwsze nie należy mylić potocznego znaczenia słowa "teoria" i znaczenia naukowego. To ogromna różnica! Grawitacja to też teoria, ale to nie znaczy, że dowody na jej istnienie są słabe.
Nie tak samo. W religie wierzy się... na wiarę. W naukę się nie wierzy. Wierzy się w efekty stosowania metody naukowej, nie w ludzi! W przeciwieństwie do religii gdzie papież lub inny wysoko postawiony kapłan może być nieomylny. Być może są ludzie którzy wierzą w naukę per se, ale zwykle mowa o wierze w metodę naukową. Która jak należy zauważyć, pozostawia miejsce na poprawienie swoich przekonań gdy pojawią się lepsze dowody, czego religia nie robi. I przede wszystkim dlatego nauka to nie religia.
po Twojej wypowiedzi naszła mnie myśl, że mogłeś napisać cały wpis interpretując ten temat :)
za każdym badaniem stoją ludzie.. a w drodze publikacji ich odkryć wiele może się wydarzyć.. do tego mamy jeszcze "czwartą władzę" w postaci mediów.. my, jako cywile możemy niewiele znać prawdy. dokładnie miałam to na myśli :)
Tak, za każdym badaniem stoją ludzie ale nie wierzymy w jakieś badanie dlatego że stoi za nim znany naukowiec, ale dlatego że było przeprowadzane zgodnie z metodą naukową.
Ale z drugiej strony przeciętni Kowalscy czasami rozumują tak jak opisujesz, czyli że "skoro naukowcy tak mówią to jest to prawdą". Tutaj się zgadzam :) Szczególnie gdy ta czwarta władza zacznie Kowalskich raczyć nagłówkami "Szok, amerykańscy naukowcy odkryli że...".
Dzięki za tekst.
Tak jak się spodziewałem, dyskusja już się zaczęła. Uważam, że tego tematu nigdy za dużo. Warto wyjaśniać przy każdej okazji.
Daj też pl-nauka, niech i oni się włączą...