Po co komu Steem? Czyli jak straciliśmy Internet 2.0
Zadziwiająca jest zdolność użytkowników Internetu do mobilizowania się przeciwko próbom narzucania regulacji prawnych w sieci. Tak było zarówno w 2010 podczas wdrażania międzynarodowej Umowy Handlowej Dotyczącej Zwalczania Obrotu Towarami Podrabianymi, czyli ACTA (Anti-Counterfeiting Trade Agreement), oraz w mniejszym stopniu w 2018 podczas prac unijnych nad dyrektywą ws. Praw Autorskich na Jednolitym Rynku Cyfrowym, określanej potocznie jako „ACTA 2”.
Prawdziwe zagrożenie dla wolności Internetu jednak już dawno wyhodowaliśmy sobie sami. My – użytkownicy Internetu.
Właściciele Internetu
Internet miał być alternatywą dla tradycyjnych mediów. Każdy może sobie założyć stronę w Internecie, publikować treści jakie mu się podoba. Poszczególne serwisy miały tworzyć zdecentralizowaną sieć. W praktyce Internet poszedł w inną stronę. Przeciętny użytkownik ogranicza się tak naprawdę do kilku portali i jeżeli zawędruje w inne miejsce to tylko dlatego że akurat kliknął link, który zobaczył na portalu społecznościowym lub wyszukiwał konkretną frazę w wyszukiwarce internetowej.
Użytkujemy Internet, który przestał być siecią zdecentralizowaną, a stał się scentralizowany wokół dwóch wielkich gigantów: Google’a i Facebooka, którzy stali się faktycznymi właścicielami Internetu. Na rynku wyszukiwarek Google rządzi niepodzielnie i kontroluje ponad 93% polskiego rynku[1], z Facebooka z kolei korzysta 82%[2] użytkowników . I to właśnie te 2 portale stają nie naturalnym centrum życia internetowego. Dlatego też jednym z niezbędnych składników dzisiejszego marketingu jest pozycjonowanie w Google oraz prowadzenie fanpage’a na Facebooku. To też te 2 spółki są głównymi beneficjentami środków przeznaczanych na internetowy marketing. W tym momencie 2/3 środków przeznaczanych na reklamę w sieci trafia do dwóch wielkich amerykańskich gigantów[3]. Na domiar wszystkiego z roku na rok, wraz ze zwiększaniem się ilości internautów, ilość kapitału pompowanego w reklamę internetową rośnie, a Facebook i Google są głównymi tego beneficjentami. Nie tylko ze względów wartości absolutnych, ale także rosnącej przewagi procentowej nad konkurencją – spółki te przejmują aż 85% nowych nakładów na marketing internetowy[4].
A oba giganty niezadowalają się obecną pozycją na rynku, dzięki temu, że pozyskują więcej środków niż wszystkie inne portale razem wzięte(!) mogą wdrażać nowe, coraz lepsze rozwiązania niedostępne dla konkurencji, w końcu zaś wykupywać systematycznie konkurencję. I tak np. Google mogło sobie pozwolić na zakup serwisu YouTube (27% udziału w całym ruchu sieciowym![5]) a Facebook Instagrama. Mobilny system Android, będący własnością Google’a działa aż na 88% urządzeń mobilnych[6], a Facebook będący w posiadaniu nie tylko Messengera, ale także WhatsAppa kontroluje większość rynku komunikatorów internetowych.
Cenzura
Facebook i Google które kontrolują praktycznie cały ruch internetowy mają więc znacznie większe środki do cenzurowania Internetu niż rząd jakiegokolwiek państwa czy nawet międzynarodowa regulacja prawna. Jeżeli Google nie zaindeksuje twojej strony, a Facebook zablokuje twój fanpage to w praktyce przestajesz istnieć w Internecie. Nie dokona tego Unia Europejska, rząd USA ani nawet Chińskiej Republiki Ludowej. I w przeciwieństwie do instytucji państwowych, które w choćby niewielkim stopniu musi liczyć się ze zdaniem obywateli – Google i Facebook muszą się tylko z prawem zysku oraz decyzjami kilkuosobowego zarządu.
Powyższe stwierdzenia są nie tylko teoretycznym zagrożeniem wiszącym gdzieś na horyzoncie. Google po krótkiej przerwie wraca do współudziału w cenzurze chińskiego Internetu[7], Facebook z kolei zatrudnia tysiące osób, tzw.” Czyścicieli Internetu”, których jedynym zadaniem jest filtrowanie pojawiających się na portalu treści[8]. Dotyczy to zarówno treści niezgodnej z prawem, ale także tych treści nie są zgodne z przyjętym kluczem politycznym.
W Polsce najbardziej znanym przykładem było usunięcie profilu Marszu Niepodległości – największego wydarzenia o charakterze społeczno-politycznym w Polsce, które w dodatku wypromowano bez większego wsparcia mediów tradycyjnych. Podobnie masowo blokowane były strony innych polskich organizacji nacjonalistycznych takich jak Młodzież Wszechpolska czy Obóz Narodowo-Radykalny, a konta powiązanych z nimi osób były blokowane.
Tylko ze w tym przypadku jakoś ludzie nie wychodzą na ulicę przed siedzibę Facebooka i nie protestują w sprawie wolności słowa. Bo w sumie Facebook ma do tego prawo. To prywatny portal, będący własnością danego właściciela, który może z nim robić co mu się żywnie podoba. Tylko ze jest to sytuacja kuriozalna w której dwie prywatne firmy według własnego uznania mogą decydować o tym co w Internecie jest, a co nie jest dostępne.
Kontrola
To, że prywatność i Internet nie idą od dłuższego czasu ze sobą w parze już chyba nikogo nie dziwi. Ale zbierzmy powszechnie znane fakty w jednym miejscu. Omawiani tutaj giganci wiedzą o tobie wszystko. Zbierają o tobie informacje: jakich haseł szukasz, gdzie chodzisz, w jakich miejscach przebywasz, co lubisz, jakie filmy oglądasz, jakie masz poglądy poglądy filozoficzne, ile masz lat, co jadasz. Wiedzą co piszesz i z kim. Wiedzą o twoich najskrytszych lękach i pragnieniach. O tym, że masz hemoroidy i o tym, że zdradzasz żonę. Takiej ilości informacji o tobie jakie są w bazach danych Google’a i Facebooka nie posiada o tobie nikt: twoi najbliżsi, przyjaciele, rodzina, spowiednik ani lekarz rodzinny. Jeżeli jesteś wierzący to możesz założyć, że Bóg, tylko że wtedy zakładasz raczej, że intencje Boga wobec Ciebie są dobre. Facebooka i Google’a nie do końca. Im zależy, żeby przemielić Cię algorytmami, przypisać Cię do określonych wzorców osobowych, określić twoje preferencje a potem jak najskuteczniej wcisnąć Ci co masz chcieć kupić.
I znowu, już teraz sieciowi giganci dysponują środkami do manipulacji oczekiwaniami i decyzjami zakupowymi całych rzesz ludzkości. A czy tych możliwości nie można w innych celach? Decydować wynikach wyborów i nastrojach społecznych? Kształtować światopoglądy całych narodów?
Śmietnisko
Kolejną w przypadku Facebooka jest jego cywilizacyjna bezużyteczność. To co napędza rozwój cywilizacji, to wielopokoleniowa akumulacja wiedzy. Mrówki budują kopce instynktownie, tak samo od tysiącleci, tak pszczoły gniazda, tak samo ptaki przeprowadzają swoje zimowe wędrówki. I robiły to dokładnie tak samo w czasach, kiedy ludzie mieszkali w jaskiniach i uczyli się krzesać ogień. Każde kolejne pokolenie dodawało nową cegiełkę do ogólnej wiedzy ludzkości. I pojawił się Internet, który cały proces jeszcze bardziej przyspieszył. Wielki zbiór wiedzy wypracowanej przez całą ludzkość, do której każdy będzie miał dostęp.
Tymczasem Facebook to jeden, wielki śmietnik informacyjny. Z serwisu korzystają miliardy ludzi, wiele z nich produkuje jakąś treść, czasami mniej, czasami bardziej przydatną. Mogą to być zdjęcia z wakacji na grupie turystycznej, może to być poradnik do gry albo ciekawy artykuł na fanpage’u historycznym albo jakieś codziennie przemyślenia. I taka stworzona i wypracowana informacja na Facebooku po prostu przepada. Nie znajdziemy jej w zewnętrznej wyszukiwarce, a nawet jeżeli będziemy wiedzieć, gdzie dokładnie była opublikowana (na której grupie lub stronie) to jej odzyskanie będzie graniczyło z cudem.
Facebook działa niczym informacyjna czarna dziurą – zasysającą moc twórczą i intelektualną miliardów ludzi i odbiorców z której tak naprawdę nic trwałego nie wynika.
Sam wygląd portalu, objawiający się przede wszystkim dość wąską przestrzenią na tekst powoduje złudzenie ogromne tekstu, już w przypadku kilkuakapitowego postu powoduje, że dłuższych i posiadających większą treść postów po prostu nikt nie czyta. To z kolei, w połączeniu widoczności postów zależnej od ilości polubieni powoduje, że wartościowych treści nikt po prostu nie chce tam pisać, a nawet jeżeli takowe się pojawią to giną w zalewie treści banalnych i prostych: zdjęć z wakacji atrakcyjnych koleżanek czy obrazków z śmiesznymi kotkami. Nie tylko więc wartościowa treść jest tracona, ale wręcz autor takiej jest przez portal karany, niewielką publiką. Cały ten mechanizm promuje szkodliwy model, w którym dużo bardziej się opłaca tworzyć w Internecie zawartość miałką i nijaką niż wartościową. I być może jest to największa zbrodnia współczesnych portali społecznościowych.
Kradzież
Na koniec chciałem pozostawić jeszcze jedną istotną kwestię. Co sprawia, że wartość giełdowa takiego Google’a wynosi około 850 miliardów dolarów[9] a Facebooka odpowiednio 450 miliardów dolarów[10]. Zestawmy to np. z Produktem Krajowym Brutto Polski wynoszącym 470 miliardów dolarów[11]. Jeżeli przyjmiemy za większością szkół ekonomicznych zasadę, że wartość powinna wynika z ilości wytwarzanych dóbr to wartość obu firm wydaje się być mocno przeszacowana.
Wartość obu spółek opiera się na ich flagowych produktach: wyszukiwarce Google i serwisach takich jak YouTube, Facebook czy Instagram. Każdy z tych portali jest tak naprawdę dość prostą stroną internetową a ich wartość wynika z treści tworzonych przez jej użytkowników. Google agreguje jedynie inne strony internetowe, Facebook, YouTube czy Instagram są warte miliardy tylko dlatego że posiadają twórców tworzących treść, piszących posty, nagrywających filmiki, wrzucających zdjęcia i kolejne miliardy osób, które są odbiorcami tych treści (oraz reklam). Ale to właśnie ta treść agreguje widownię, to ta treść i ich autorzy stanowią o wartości danej platformy. I o ile Google jeszcze w jakimś stopniu pozwala partycypować twórcom w swoich zyskach (np. z reklam na YouTube) to Facebook gromadzi wszystkie zyski z reklam dla siebie. Ci którzy stanowią o wartości całej platformy nie tylko nic z tego nie mają, ale wręcz sami są zmuszani do opłacania reklam na portalu w celu dotarcia do sensownej puli odbiorców.
Upadek
I takich problemów współczesnego Internetu można by wymienić pewnie więcej. Nie wspomniałem nawet o bankach informacyjnych powodowanych przez inteligentne algorytmy wyszukiwania i proponowania treści czy irytującym zalewie treści reklamowych wyskakujących z każdego zakamarka Internetu.
Jeżeli popatrzymy wstecz, jeszcze jakieś 10 lat temu zobaczymy, że Internet kiedyś wyglądał inaczej. Nie był takim śmietniskiem, ludzie korzystali z co gorzej prezentujących się serwisów które oferowały wiedzę spisywaną przez ich twórców-pasjonatów, pełną piersią biło środowisko blogowe czy otwarte fora internetowe na których często toczyły się rozbudowane i inteligentne dyskusje. Internet żył a jego ton kształtowały osoby, które tworzyły. Ewolucja jaką miał być Web 2.0 okazała się strzałem w kolano. Od lat obserwujemy zjawisko, które można określić jako degenerację treści internetowej. Koncentracja sieci oraz zalew treści wątpliwej jakościowo stały się prawdziwym rakiem Internetu, wciąż puchnącym i pożerającym cały organizm. Internetu, który, zamieniony w prywatne poletko dwóch firm o coraz mniej ograniczonej władzy nad całymi społeczności, nie ma tak naprawdę sensu powoli ratować przed żadnymi ACTA czy innymi próbami „ograniczania wolności”.
Internet 3.0
Jeżeli Internat ma się na powrót stać miejscem wolnej wymiany myśli, ale także wielkiego agregatora wiedzy ludzkości (zamiast filmików z śmiesznymi kotkami), potrzebujemy nowego, lepszego Internetu. Internetu 3.0, na powrót zdecentralizowanego, w którym użytkownicy a przede wszystkim twórcy nie będą jedynie służyli nabijaniu pieniędzy wielkim korporacjom, ale będą faktycznymi twórcami i właścicielami sieci, w końcu Internetu, w którym istotna będzie jakość produkowanych treści a nie wielkie pieniądze płynące za reklamą.
Ekosystem Steem i oparte na nim platformy niosą za sobą wizję nowego, lepszego Internetu. W miejsce centralizacji sieci otrzymujemy zdecentralizowany, oparty na technologii blockchain ekosystem bez centralnych serwerów i właścicieli. Internet, w którym nikt nie jest w stanie cenzurować, zmieniać, usuwać lub blokować umieszczanych przez nas treści. Internet kształtowany przez społeczność, która ma możliwość bezpośredniego wynagradzania użytkowników za ich aktywność i twórczość. Internet, w którym zarówno autorzy jak i użytkownicy są wynagradzani za ich wkład w rozwój sieci. Internet promujący treści wartościowe i docenione, mogący ponownie spełniać swoją cywilizacyjną rolę.
Tekst powstał w ramach II edycji konkursu #pl-publikacje i pochodzi z października 2018 roku i publikowany jest w wersji w jakiej został wysłany na konkurs. Część z przytaczanych informacji może nie być już aktualna (przede wszystkim w kontekście przytaczanych danych statystycznych).
[1] https://www.artefakt.pl/blog/seo/wyszukiwarka-google-nadal-bezkonkurencyjna-2018
[2] https://iab.org.pl/aktualnosci/raport-social-media/
[3] https://interaktywnie.com/biznes/artykuly/biznes/w-2018-roku-66-wydatkow-na-reklame-cyfrowa-trafi-do-google-i-facebooka-256937
[4] https://businessinsider.com.pl/media/internet/google-i-facebook-zdominowaly-rynek-internetowy/l0c41dp
[5] https://www.dreamgrow.com/top-10-social-networking-sites-market-share-of-visits/
[6] https://www.statista.com/statistics/266136/global-market-share-held-by-smartphone-operating-systems/
[7] https://www.spidersweb.pl/2018/08/wyszukiwarka-google-w-chinach.html
[8] http://www.abc.net.au/news/science/2018-09-29/the-cleaners-documentary-social-media-moderation-the-philippines/10300098
[9] https://finance.yahoo.com/quote/GOOG
[10] https://www.nasdaq.com/symbol/fb
[11] http://unstats.un.org/unsd/snaama/dnltransfer.asp?fID=2
Źródło grafiki: Pixabay
Ciekawy tekst. Forów internatowych szkoda (działają już dzisiaj nieliczne), tym bardziej, że dyskusji pod postami na szajsbuku nie można odnaleźć, jeśli są starsze niż kilkanaście dni.
Dzięki :)
Bardzo fajny tekst. Na facebook'u mam tylko konto, właściwie na niego nie wchodzę. Z sztandarowego produktu google - wyszukiwarki - byłoby mi ciężko zrezygnować, choć wiele osób chwiali sobie alternatywy.
Czy mogę podlinkować Twój artykuł na stronie "Steem dla opornych" (FB)?
Pozdrawiam :)
Jasne :)
Congratulations @marcon! You received a personal award!
You can view your badges on your Steem Board and compare to others on the Steem Ranking
Do not miss the last post from @steemitboard:
Vote for @Steemitboard as a witness to get one more award and increased upvotes!