Rumunia#2 - trasy Transalpina i Transfogarska

in #pl-artykuly7 years ago (edited)

Górujący nad okolicą zamek Deva powoli się oddala, w lusterkach samochodu widzimy jeszcze wzorowany na wzgórzu Hollywood napis “Deva”.
DSC02926.JPG
Chociaż jesteśmy zwolennikami pieszych wycieczek górskich, tym razem będziemy wjeżdżać samochodem na wysokość 2145 m n. p. m. Przed nami perspektywa przejechania ok. 133 kilometrów górskimi drogami. To tak zwana trasa Transalpina. W internecie można znaleźć na jej temat wiele opinii, prawdziwych i nie, jak na przykład to, że trasa przejezdna jest tylko przez samochody terenowe, co pewnie do niedawna było prawdą, ale obecnie spokojnie można przejechać Transalpinę samochodem osobowym. Niektórzy straszyli też wyjątkową trudnością trasy i opisywali ją jako spore wyzwanie. Prawda jest taka, że droga ma w całości asfaltową nawierzchnię i przejazd może być skomplikowany jedynie w okresie gdy zalega tam śnieg. Latem największym zagrożeniem są Rumunii wyprzedzający się nawet na sporych serpentynach(wyprzedzanie trzech samochodów na raz też jest w ich wykonaniu możliwe na takich górskich trasach).


Trasa Transalpina, mapy googla pokazują ok. 3h i to jest dobry czas. My razem z licznymi postojami pokonaliśmy te drogę w ok. 4,5h. Trasa ta przecina pasmo gór Parâng(jest to drugie co do wysokości pasmo w rumuńskich Karpatach).

Z Devy udaliśmy się do miejscowości Sebes, gdzie wedle map wjedziemy na drogę 67C, zwaną Transalpiną. Początkowo nic nie zapowiada trudności. Droga malowniczo położona wśród gór. Pierwszym pięknym punktem jest most, a pod nim rozlewisko rzeki, wspaniały widok.
DSC02716.JPG
Widok z mostu, pierwszy malowniczy punkt podróży.

DSC02725.JPG
Rozlewisko rzeki Lotru.

Szybka decyzja i już samochód zaparkowany. Schodzimy na dół leśną ścieżką, która w pewnym momencie się kończy i dalej idziemy już "na dziko". Podziwiamy krajobraz, pięknie. Pod mostem stoi koń obok starego wozu, czego z góry nie mogliśmy zobaczyć.
DSC02726.JPG
Można też połowić ryby.

DSC02733.JPG

Po krótkim czasie rozpoczynają się bardzo ostre zakręty, nie wychodzimy powyżej drugiego biegu. Dla osób z chorobą lokomocyjną ten wjazd może okazać się koszmarem. Uwierzcie mi, że wiem co mówię. Mimo wszystko sam wjazd, choć ekscytujący nie jest niczym bardzo wymagającym. Po wspinaczce naszym oczom ukazują się wspaniałe widoki. W oddali widać owce, psy pasterskie, pasterzy, co zresztą w Rumuńskich górach jest codziennością, o czym będę jeszcze pisała.
DSC02746.JPG
DSC02738.JPG
DSC02754.JPG

Żadne zdjęcia nie oddadzą w pełni piękna tej trasy!

W najwyższym punkcie czeka na nas sporo straganów z pysznymi serami, mięsem, strasznie wieje. Na szczęście głów nam nie urwało. Tak oto zbyliśmy przełęcz Urdele.
DSC02762.JPG
Widok z najwyższego punktu Transalpiny. Przełęcz Urdele( 2145 m n.p.m)

Przy zjeździe w dół czujemy się tak, jakby hamulce nie działały! :) Serpentyny i nachylenie terenu robią swoje. Dziarskim Rumunom nie przeszkadza to jednak by nas wyprzedzać, tak jak już wcześniej pisałam brak widoczności również nie robi na nich wrażenia. Podczas zjazdu nie tylko serpentyny i fantazja Rumunów mogła przyprawić o palpitacje serca, ale również owce przechodzące przez drogę, oraz ciekawski osioł zaglądający do przejeżdżających samochodów.
DSC02771 (1).JPG
Takie przygody na Rumuńskich drogach to nie rzadki widok.

Zdjęcia osiołka niestety nie mam, bo już byłam wykończona chorobą lokomocyjną. Łatwiej było mi wjechać niż zjechać, ale było warto się pomęczyć!

Z miasteczka Novaci, gdzie zakończyła się nasza przygoda z Transalpiną wracamy na miejsce noclegowe. Kolejnego dnia wyruszamy bowiem do miasta, w którym urodził się sławny Vlad Dracula, zwany Palownikiem, czyli do Sigishoary. Mamy zamiar dotrzeć tam, pokonując inną górską trasę (Rumunia jest cała usiana górami), czyli trasę Transfogarską, ta wznosi się na wysokość 2034 m n.p.m. Jest ona znacznie popularniejsza od trasy Transalpiny. Budowa drogi rozpoczęła się w roku 1970 i trwała cztery lata. Do jej stworzenia potrzebne było 6 milionów kilogramów dynamitu, kilkadziesiąt osób straciło życie przy jej budowie.
Zanim znaleźliśmy się na właściwej drodze, GPS spłatał nam figla i przeprowadził przez wioski pozbawione asfaltu, usiane sporych rozmiarów kamieniami i do tego naprawdę strome! Tutaj przydałoby się auto terenowe. Jakoś dajemy jednak radę(było tylko kilka postojów i sprawdzania czy nic nam nie odpadło). Przejeżdżając tak przez wioseczki nagle coś mnie tknęło, sprawdzam po raz kolejny jak to jest z tymi winietami w Rumunii. Na postoju po dokładnym sprawdzeniu orientujemy się, że VINIETY obowiązują na WSZYSTKICH drogach(jest to tzw. podatek drogowy), mimo tego, że autostrada jest tylko jedna. Mieliśmy nią jechać dopiero za kilka dni, stąd stwierdziliśmy, że poczekamy z zakupem. Czytając wszystkie poradniki i przewodniki, informacja ta nam umknęła. Na szczęście Rumunii mają system zakupu VINIET online, kosztują jakieś grosze, 7€ na 30 dni . Teraz pozostaje mieć nadzieję, że przy wyjeździe z kraju nie przyjdzie nam zapłacić kary.


Mapa trasy Transfogarskiej. Tu znowu google jest w miarę dokładny i spokojnie można oszacować, ze sam przejazd tą trasą zajmie ok. 3h.

Ruszamy dalej. W końcu udaje nam się wjechać na właściwą drogę oznaczoną numerem 7C. Transfogara wita nas od razu pięknymi widokami. Przejeżdżamy przez małą zaporę, parkujemy gdzieś pomiędzy grupą motocyklistów, a straganami z jedzeniem i idziemy rozprostować kości. Przejazd przez rumuńskie wioski trochę dał mi się we znaki. Kupujemy dwa rodzaje owczych serków i objadając się idziemy zrobić jakieś pamiątkowe zdjęcia.
DSC02781.JPG

Pierwszy punkt widokowy drogi Transfogarskiej.

Pierwszym, popularnym wśród turystów punktem na trasie są ruiny zamku POENARI, czyli prawdziwego zamku Draculi, w odróżnieniu od komercyjnego zamku BRAN w Sybinie-którego postanawiamy nie odwiedzać. Zamek został założony w XIII wieku, przez pierwszych władców wołoszczyzny. Ostatecznie został opuszczony, zaczął niszczeć i dopiero w XV wieku obudował i rozbudował go Vlad Dracula.
DSC02793.JPG

Widok z trasy na zamek Poenari.

Zamek ten związany jest z licznymi legendami. Był odbudowywany przez jeńców uwięzionych przez VLADA. Małą biografię Palownika przybliżę wam, przy okazji opisywania SIGISHOARY. Wracając do jeńców, według podań, budowali oni zamek tak długo, aż nie pospadały z nich ubrania. Dzisiaj zamek jest cieniem dawnej świetności. Wspinamy się do niego po ponad 1400 schodach. Zamku, z tego co nam wiadomo nikt nie zdobył, co zresztą nie dziwi. Największych zniszczeń dokonała przyroda. Jeśli boicie się tłumów w ruinach to spokojnie. Mimo, że na trasie zatrzymuje się całkiem sporo samochodów to na zamek docierają tylko nieliczni.
poenari-pale.jpg
Przy wejściu do ruin zamku witają nas manekiny wbite na pal.

Wstęp kosztuje 2,3 Leia dla studentów, 5,8 lei bez zniżki. Z zamku rozpościerają się kolejne zapierające dech w piersiach widoki.
Nowy Dokument 2018-03-29 17.24.55-1.jpg
Nasze bilety wstępu na zamek z wizerunkiem Palownika.

DSC02811.JPG
Zamek wzniesiono częściowo z cegły co jest nietypowe na tamten okres czasu, ponoć jest tak aby był bardziej elastyczny i opierał się lepiej siłom przyrody.
DSC02801.JPG
Takie widoki wynagradzają trudy wspinaczki.

DSC02820.JPG
Schody prowadzące na ruiny zamku.

Trasa wiedzie dalej, coraz wyżej. Po drodze zatrzymujemy się na smaczne lokalne wędzone mięso i sery. Stragany stoją co jakiś czas. Zresztą, zatrzymujemy się co chwile, bo każdy kolejny widok, coraz bardziej się nam podoba. Przejeżdżamy przez liczne tunele. W końcu dojeżdżamy do ogromnej zapory.
DSC02834.JPG
DSC02838.JPG
Zdjęcia nie oddają jej ogromu(160 metrów wysokości).

Napawamy się widokami i dalej w drogę, już blisko najwyższego punktu trasy.
DSC02853.JPG
Ta trasa jest niezwykle popularna wśród motocyklistów.

Mijamy piękne wodospady, serpentyny robią się coraz częstsze. Przejeżdżamy przez największy tunel w Rumunii(aż 884m) i w końcu jest. Najwyżej położony punkt trasy - jezioro Bâlea. Jest to bardzo popularne miejsce wypadowe wycieczek górskich w Fogary. Nad jeziorem tłumy, stragany, ale to nic w porównaniu z Krupówkami w sezonie ;)
DSC02860.JPG
Wodospad znajdujący się przy samej trasie.

DSC02871.JPG
DSC02889.JPG
Jezioro Balea.

Pozostał nam już tylko zjazd i ruszenie w stronę miasta Sighișoara.
DSC02926.JPG
Widok na serpentyny trasy Transfogarskiej

Obie trasy zapierają dech w piersiach. Nie potrafię wybrać tej ciekawszej, lepszej. Moim zdaniem obie trzeba przejechać, ponieważ są całkiem inne. Transalpina jest zdecydowanie bardziej dzika, wydaje się też niebezpieczniejsza. Transfogarska ma z kolei więcej pięknych punktów widokowych, jest bardziej turystyczna(co nie znaczy komercyjna, bo na szczęście do tego jej jeszcze daleko). Polecam wybrać się tam samemu i ocenić.

Zachęcam do przeczytania pierwszej części oraz obserwowania profilu. W następnym poście o Rumunii, miasto Drakuli- Sighișoara i okolice.
Rumunia #1: https://steemit.com/pl-artykuly/@lindaz/rumunia-1-zamek-korwina-deva

Sort:  

W Rumunii najlepsze są bardzo ostre zakręty :D

Ze względu na wysoką jakość ten post otrzymuje skromny upvote 100% od nieoficjalnego kuratora tagu #pl-podroze!

Coin Marketplace

STEEM 0.20
TRX 0.26
JST 0.039
BTC 100401.29
ETH 3606.38
USDT 1.00
SBD 3.12